Prezydencki wyścig w USA rozpala obywateli
Jak w praktyce działa demokracja oraz jak przebiega kampania wyborcza – tym zagadnieniom coraz częściej przyglądają się Chińczycy. Popularność, mimo internetowej cenzury, zdobywa w szczególności prezydencki wyścig w Stanach Zjednoczonych. Co ciekawe, chińskojęzyczne media z USA zwróciły również uwagę na spotkanie Donalda Trumpa z Polonią w Chicago.
Mimo interwencji rządowej cenzury amerykańska debata prezydencka była bardzo oczekiwana przez obywateli ChRL‑u. Jedne z największych portali Caixin Online i NetEase przygotowywały nawet bezpośrednie transmisje w internecie. Jednak jak tylko rozpoczęło się spotkanie Hillary Clinton i Donalda Trumpa, chińscy cenzorzy nakazali wstrzymanie transmisji. Relacji nie przerwał inny znany portal Sina Weibo.
KeCheng Fang z Uniwersytetu w Pensylwanii, założyciel portalu CNPoltics.org poświęconego chińskiej polityce, w wypowiedzi dla amerykańskiego portalu Business Insider tłumaczył, że próba ograniczenia dostępu do transmisji z amerykańskiej debaty jest czymś łatwo wytłumaczalnym. Władze w Pekinie uważają za zbyt ryzykowne pokazanie, jak działa demokracja. – Ludzie mogą zacząć zadawać pytania: dlaczego my nie mamy debat? Dlaczego my nie wybieramy naszego przywódcy? – mówi Fang. I rzeczywiście, Chińczycy pytani przez nadającą z Nowego Jorku chińskojęzyczną stację NTDTV, dlaczego interesują się debatą w USA, od razu nawiązywali do sytuacji w swoim kraju. Przed kamerami mówili m.in., że partia komunistyczna nie daje obywatelom żadnego wyboru. Inny z zapytanych przez stację Chińczyków dodał: „To smutna sytuacja dla nas Chińczyków. Mam 47 lat, ale nigdy nie głosowałem. Nie widziałem nawet karty do głosowania”.
Mieszkający w Chinach komentator polityczny Zhu Xinxin zwrócił uwagę w wypowiedzi dla NTDTV, że przez lata władza komunistyczna w ChRL‑u starała się zdławić pragnienie ludzi do wolności i demokracji po to, by utrzymać swój autokratyczny reżim. – Jednak wraz z rozwojem internetu i większym otwarciem w turystyce coraz więcej Chińczyków chce zrozumieć, jak działają systemy polityczne w krajach Zachodu – dodał Zhu. Według eksperta coraz więcej obywateli Chin ma dość dyktatury jednej partii. Stąd też zainteresowanie Chińczyków wyborami nie tylko w USA, ale także na Tajwanie. W ostatnich latach w czasie kampanii wyborczych na wyspie wzrastała liczba chińskich turystów odwiedzających Tajwan.
Mimo że chińska cenzura próbowała utrudnić swoim obywatelom dostęp do transmisji z niedawnej debaty prezydenckiej w USA, to jednak lokalne media postanowiły zapytać Chińczyków, kto zwycięży 8 listopada w Stanach Zjednoczonych. W sondażu przeprowadzonym przez komunistyczny dziennik „Global Times” 83 proc. z 8339 ankietowanych obywateli Państwa Środka wskazało na kandydata Republikanów Donalda Trumpa.
Debatę prezydencką śledziła także społeczność chińska mieszkająca w Stanach Zjednoczonych. Urodzony w Chinach, a obecnie mieszkający w USA dysydent i komentator polityczny w takich mediach takich jak Radio Wolna Azja (Radio Free Asia/RFA) czy Głos Ameryki (Voice of America) Chen Pokong w analizie na portalu RFA dotyczącej debaty wskazał na słaby punkt w kontekście amerykańskiej polityki wobec Chin, przytaczając słowa Donalda Trumpa: „Spójrzcie na Koreę Północną. Nic tam nie osiągnęliśmy. Chiny powinny rozwiązać ten problem za nas. To Chiny mają możliwości, aby poradzić sobie z Koreą Północną”. – Kandydat Republikanów nie zauważa, co się dzieje w rzeczywistości. Korea Północna przeprowadza kolejne próby nuklearne i to przy wsparciu chińskich firm. A za tymi chińskimi firmami stoi chiński rząd. Czyż nie jest błędem proszenie Pekinu o rozwiązanie północnokoreańskiego problemu nuklearnego, skoro to Chiny same stwarzają ten problem? – pytał retorycznie Pokong. Autor pisze też o tym, że przywódcy ChRL‑u nigdy nie odważyli się na otwartą debatę polityczną. – Politycy unikają nawet konferencji prasowych, a jak już na nie się zgadzają, to pytania muszą być z góry ustalone – przypomina Pokong.
Oprócz debaty Trump–Clinton chińskie media w USA zwróciły szczególną uwagę na spotkanie Donalda Trumpa z Polonią amerykańską w Chicago. Chińskojęzyczna stacja NTDTV, odbierana przez 200 mln widzów, w tym 50 mln w ChRL‑u, w swoim programie informacyjnym i na stronie internetowej podała, że kandydat Republikanów walczy o głosy Polaków w USA i że nazwał Polskę wzorcowym sojusznikiem Stanów Zjednoczonych, przekazującym 2 proc. swojego PKB na obronność, co powinno być naśladowane przez wiele innych krajów NATO.
Mimo interwencji rządowej cenzury amerykańska debata prezydencka była bardzo oczekiwana przez obywateli ChRL‑u. Jedne z największych portali Caixin Online i NetEase przygotowywały nawet bezpośrednie transmisje w internecie. Jednak jak tylko rozpoczęło się spotkanie Hillary Clinton i Donalda Trumpa, chińscy cenzorzy nakazali wstrzymanie transmisji. Relacji nie przerwał inny znany portal Sina Weibo.
KeCheng Fang z Uniwersytetu w Pensylwanii, założyciel portalu CNPoltics.org poświęconego chińskiej polityce, w wypowiedzi dla amerykańskiego portalu Business Insider tłumaczył, że próba ograniczenia dostępu do transmisji z amerykańskiej debaty jest czymś łatwo wytłumaczalnym. Władze w Pekinie uważają za zbyt ryzykowne pokazanie, jak działa demokracja. – Ludzie mogą zacząć zadawać pytania: dlaczego my nie mamy debat? Dlaczego my nie wybieramy naszego przywódcy? – mówi Fang. I rzeczywiście, Chińczycy pytani przez nadającą z Nowego Jorku chińskojęzyczną stację NTDTV, dlaczego interesują się debatą w USA, od razu nawiązywali do sytuacji w swoim kraju. Przed kamerami mówili m.in., że partia komunistyczna nie daje obywatelom żadnego wyboru. Inny z zapytanych przez stację Chińczyków dodał: „To smutna sytuacja dla nas Chińczyków. Mam 47 lat, ale nigdy nie głosowałem. Nie widziałem nawet karty do głosowania”.
Mieszkający w Chinach komentator polityczny Zhu Xinxin zwrócił uwagę w wypowiedzi dla NTDTV, że przez lata władza komunistyczna w ChRL‑u starała się zdławić pragnienie ludzi do wolności i demokracji po to, by utrzymać swój autokratyczny reżim. – Jednak wraz z rozwojem internetu i większym otwarciem w turystyce coraz więcej Chińczyków chce zrozumieć, jak działają systemy polityczne w krajach Zachodu – dodał Zhu. Według eksperta coraz więcej obywateli Chin ma dość dyktatury jednej partii. Stąd też zainteresowanie Chińczyków wyborami nie tylko w USA, ale także na Tajwanie. W ostatnich latach w czasie kampanii wyborczych na wyspie wzrastała liczba chińskich turystów odwiedzających Tajwan.
Mimo że chińska cenzura próbowała utrudnić swoim obywatelom dostęp do transmisji z niedawnej debaty prezydenckiej w USA, to jednak lokalne media postanowiły zapytać Chińczyków, kto zwycięży 8 listopada w Stanach Zjednoczonych. W sondażu przeprowadzonym przez komunistyczny dziennik „Global Times” 83 proc. z 8339 ankietowanych obywateli Państwa Środka wskazało na kandydata Republikanów Donalda Trumpa.
Debatę prezydencką śledziła także społeczność chińska mieszkająca w Stanach Zjednoczonych. Urodzony w Chinach, a obecnie mieszkający w USA dysydent i komentator polityczny w takich mediach takich jak Radio Wolna Azja (Radio Free Asia/RFA) czy Głos Ameryki (Voice of America) Chen Pokong w analizie na portalu RFA dotyczącej debaty wskazał na słaby punkt w kontekście amerykańskiej polityki wobec Chin, przytaczając słowa Donalda Trumpa: „Spójrzcie na Koreę Północną. Nic tam nie osiągnęliśmy. Chiny powinny rozwiązać ten problem za nas. To Chiny mają możliwości, aby poradzić sobie z Koreą Północną”. – Kandydat Republikanów nie zauważa, co się dzieje w rzeczywistości. Korea Północna przeprowadza kolejne próby nuklearne i to przy wsparciu chińskich firm. A za tymi chińskimi firmami stoi chiński rząd. Czyż nie jest błędem proszenie Pekinu o rozwiązanie północnokoreańskiego problemu nuklearnego, skoro to Chiny same stwarzają ten problem? – pytał retorycznie Pokong. Autor pisze też o tym, że przywódcy ChRL‑u nigdy nie odważyli się na otwartą debatę polityczną. – Politycy unikają nawet konferencji prasowych, a jak już na nie się zgadzają, to pytania muszą być z góry ustalone – przypomina Pokong.
Oprócz debaty Trump–Clinton chińskie media w USA zwróciły szczególną uwagę na spotkanie Donalda Trumpa z Polonią amerykańską w Chicago. Chińskojęzyczna stacja NTDTV, odbierana przez 200 mln widzów, w tym 50 mln w ChRL‑u, w swoim programie informacyjnym i na stronie internetowej podała, że kandydat Republikanów walczy o głosy Polaków w USA i że nazwał Polskę wzorcowym sojusznikiem Stanów Zjednoczonych, przekazującym 2 proc. swojego PKB na obronność, co powinno być naśladowane przez wiele innych krajów NATO.
Komentarze
Prześlij komentarz