Państwo gułagów i głodu

Państwo gułagów i głodu dla obywateli, a pałaców, wystawnego życia, studiów zagranicą, pobytu na placówkach, a w wolnych chwilach przedstawień operowych dla komunistycznych bonzów. Tak trwa niezmiennie Korea Północna.

Na początku czerwca północnokoreańska agencja prasowa KCNA podała informację, iż przywódca Koreańskiej Republiki Ludowo-Demokratycznej (KRL-D), Kim Dzong-il, nadzoruje wystawienie opery „Eugeniusz Oniegin”. Przyglądając się pracom nad przedstawieniem, „ukochany przywódca” zachęcał Koreańczyków do lepszego zapoznania się z dorobkiem kultury światowej. Wódz przypomniał też, że Korea Północna ma swój wkład w rozwój owej kultury w postaci pięciu oper rewolucyjnych. „Mieszkańcy Korei Północnej mogą dumnie patrzeć na świat, albowiem wkrótce staną się potężnym i pełnym dobrobytu narodem” – dodał północnokoreański wódz.
Pół miski zupy dziennie
Czy rzeczywiście doznania kulturalne to to, czego najbardziej brakuje mieszkańcom KRL-D? Według oficjalnych danych północnokoreańskiego Ministerstwa Bezpieczeństwa Publicznego panujący w drugiej połowie lat 90. w KRL-D głód uśmiercił 2,5–3 mln ludzi (ok. 10 proc. ludności). Nieopodal Phenianu, stolicy, czy w Hamhung (prowincja Hamgyong Południowy), drugim co do wielkości mieście północnokoreańskim, znajdują się masowe groby ofiar głodu. Według ekspertów w każdym z nich pochowano ok. 100 tys. ludzi. ONZ-owski Światowy Program Żywnościowy (WFP) twierdzi, że dziś nadal ponad 6 mln obywateli Korei Północnej cierpi głód.
Typowe wyżywienie mieszkańców Korei Płn. stanowi zupa ryżowa lub kukurydziana – jedzenie samego ryżu lub kukurydzy, bez wody, jest niemożliwe. Nie starczyłoby żywności. Są i tacy, jak mieszkańcy Wanson, stolicy prowincji Kangwon, którzy od lat nie widzieli ryżu. W zimie „urozmaicenie” stanowią nasiona z sosny, a wiosną dziko rosnące zioła zebrane na polach. Wielu Koreańczyków choruje na świerzb, a dzieci na prowincji mają opuchnięte twarze od głodu.
W latach 90. media północnokoreańskie przekonywały, że jedzenie trzech posiłków dziennie jest niezdrowe. Wystarczą dwa. Do szczęśliwców należą mieszkańcy Phenianu. To im zdarza się dwa, trzy razy do roku zakupić jeden kilogram mięsa.
W wyniku reformy w 2002 r. ceny towarów wzrosły w KRL-D ok. 30–40 razy (zarobki ok. 20–25 razy), nic więc dziwnego, że sposobem na przetrwanie stają się kradzieże. Kradzione są ziarna i bydło, ale także towary, którymi później można handlować. Szczególnie pożądany jest uprawiany na eksport żeń-szeń. Jeden kilogram rośliny kosztuje 200 tys. won północnokoreańskich (ok. 1420 dol.). Kradną go na farmach pracownicy sezonowi, ale także członkowie partii komunistycznej. Zainteresowaniem cieszą się także materiały budowlane i metale. Wszystkie te towary znajdują nabywców w Chinach. Aparatczycy partyjni mają dodatkowe „źródło dochodu” – dary otrzymywane z pomocy międzynarodowej udzielanej Korei Płn. Częste są przypadki przejmowania przez komunistycznych oficjeli żywności otrzymanej od zagranicznych dawców lub żądania łapówek w zamian za zgodę na dalszą dystrybucję darów.
Tragicznie wygląda sytuacja w domach starców, gdzie podstawowy posiłek to pół miski zupy kukurydzianej lub zupa solna z dodatkiem kapusty. Przykuci do łóżek często przez kilka dni nie otrzymują jedzenia. Żywność dostarczana do domów starców jest wynoszona przez pracowników. Nagminne są przypadki zachorowań wśród osób starszych na wrzodziejące zapalenie jelita grubego, dur rzekomy i gruźlicę. Jednak największymi ofiarami komunistycznego reżimu w Koeri Płn. są dzieci. 37 proc. spośród nich cierpi z powodu permanentnego niedożywienia. Według Stowarzyszenia na rzecz Demokracji i Praw Człowieka w Korei Płn. (NKnet) coraz więcej dzieci nie kończy szkoły podstawowej ze względu na warunki ekonomiczne.
Szkolnictwo w KRL-D jest bezpłatne, lecz studentów zmusza się do darowizn chociażby w postaci złomu, skór zwierzęcych czy nasion np. z okazji rocznicy urodzin wodza Kim Dzong-ila. Dzieci, które opuszczają szkoły, pomagają rodzicom, pracując na bazarach albo w polu. W Pyongsong, stolicy prowincji Pyongan Południowy, uczniowie szkoły średniej zarabiają na posiłki przewożeniem bagaży. Po zajęciach w okolicach stacji kolejowej oczekują na pasażerów z pakunkami. Przewożą je na rowerach lub po prostu niosą bagaż na własnych plecach. Dzieci, których rodzice umarli z głodu, trafiają do domów dziecka, ale coraz częstsze są przypadki wysyłania ich do obozów pracy.
Piekło na ziemi
Szanse na lepszy żywot północni Koreańczycy widzą w ucieczce. Według danych południowo-koreańskiego Ministerstwa ds. Zjednoczenia w 2008 r. liczba udanych ucieczek wyniosła ok. 3 tys. Ci, którzy decydują się na ucieczkę, często wykorzystywani są do przemytu heroiny. Ucieczka odbywa się przez Chiny, gdzie przebywające nielegalnie koreańskie kobiety wykorzystywane są do pracy w prostytucji. Niektóre z kobiet wychodzą za mąż w Państwie Środka, ale ponieważ nadal przebywają tam nielegalnie, w każdej chwili grozi im deportacja; jeśli zostaną schwytane przez chińską policję, a są w ciąży, przed odesłaniem do Korei Płn. poddawane są aborcji. Są jednak tacy, którym z Chin udaje się uciec dalej do Laosu, Tajlandii, Wietnamu, a stamtąd do Korei Południowej i Japonii. Ci, którym ucieczka się nie powiodła, trafiają do obozów pracy.
W Korei Płn. są dwa rodzaje obozów. Kwan li-so, czyli obóz pracy dla więźniów politycznych i ich rodzin. Tu trafia się bez żadnych procesów i rzadko opuszcza się je żywym. Drugi rodzaj to obozy pracy dla przestępców, którzy otrzymali wyroki i mogą opuścić obozy, po odbyciu kary.
Według raportu amerykańskiej Komisji ds. Praw Człowieka w Korei Płn. w gułagach w KRL-D przebywa w tej chwili 200–300 tys. ludzi, a w ciągu ostatnich 30 lat zmarło w nich prawie pół miliona. Filozofię przetrwania w obozie wykładają więźniom na przywitanie strażnicy: „Jeśli chcesz przeżyć, zapomnij, że jesteś człowiekiem; musisz być bestią”. Kim Yong, który w latach 90. uciekł z jednego z obozów, mówił o częstych przypadkach śmierci w obozie z powodu niedożywienia. Szczęśliwcem okazuje się ten, komu udało się złapać szczura. Ma co jeść. Były strażnik więzienny, Ahn Myong Chol, w 2004 r. opisał ekipie BBC realizującej film o Korei Płn. jeden z największych gułagów Kwan li-so 22, znajdujący się w prowincji Hamgyong Północny. W obozie przebywa ok. 50 tys. więźniów, na których dokonywane są eksperymenty z bronią chemiczną. Istnieją relacje byłych więźniów świadczących o szczególnie brutalnym traktowaniu chrześcijan. Soon-Ok Lee spędziła w gułagu siedem lat. O swoich przeżyciach mówiła członkom amerykańskiego Kongresu. „Oni [chrześcijanie] pracowali w oddzielnym miejscu. Pewnego razu 30 z nich zostało zakopanych na śmierć przez strażników. I to przez tylko dwóch strażników. Więźniowie wołali: »O Boże, o mój Panie!«, a wtedy strażnicy wylali na nich wrzątek [...] Nie ma większego piekła niż Korea Północna” – kończyła swoją relacje Soon-Ok Lee. Lee mówiła także o ustalanej co roku liczbie ludzi, która musi trafić do obozów, aby mogła być kontynuowana produkcja. Powód aresztowania może być często błahy, np. głośno wypowiedziana opinia, że jest za mało jedzenia.
Oczywiście warunki, w jakich żyją komunistyczni przywódcy, dużo różnią się od tych, jakie zgotowali swoim obywatelom.
„Ukochany Przywódca”, Kim Dzong-il, posiada 10–17 posiadłości porównywalnych do pałaców. Otoczone są one ogrodami i jeziorami. Niektóre mają prywatne połączenia kolejowe, centra sportowe i tereny łowieckie. W podobne wyposażonych kompleksach mieszkaniowych mieszkają inni wysoko postawieni członkowie partii.
Walka o władzę
Rząd Korei Północnej opiera swoją politykę na idei Songun, która jako priorytet traktuje kwestie potęgi militarnej państwa. 23-milionowa komunistyczna Korea chlubi się armią o liczebności ponad 1 mln żołnierzy, a siły zbrojne pochłaniają 30 proc. wydatków państwa. Na początku kwietnia północno-koreański parlament mianował 13 dodatkowych członków Narodowej Komisji Obrony, najwyższego organu decyzyjnego w Korei Północnej, odpowiedzialnego m.in. za nadzorowanie armii i wybór najwyższych urzędników wojskowych. Powiększenie Komisji było jasnym sygnałem, że nie zapowiada się żadne osłabienie twardej polityki militarnej Korei i że armia nadal będzie dźwignią władzy.
Na tej samej sesji parlamentu przewodniczącym Komisji po raz trzeci został Kim Dzong-il. W sierpniu 2008 r. wódz prawdopodobnie doznał wylewu i kilka miesięcy nie pokazywał się publicznie. Udział Kim Dzong-ila w wiosennej sesji parlamentu nie uciął jednak plotek na temat jego złego stanu zdrowia, a może nawet zbliżającej się śmierci. Wódz zdaje sobie sprawę, jak ważna jest sukcesja przy poparciu armii. Bez tego cały mechanizm funkcjonowania państwa może ulec załamaniu. Wśród sukcesorów Kima wymieniało się jego szwagra Chang Song-thaeka, mianowanego w kwietniu do Narodowej Komisji Obrony . Wcześniej pojawiały się pogłoski, iż następcą Kim Dzong-ila może być jego przyrodni brat Kim Pyong-il. Ten jednak od ponad 10 lat jest ambasadorem Koreańskiej Republiki Ludowo-Demokratycznej w Polsce. To tu ukończyła studia magisterskie dwójka jego dzieci: córka Kim Eun-song i syn Kim In-kang. Do walki o przywództwo mieli stanąć także synowie Kim Dzong-ila, ale dwóch z nich popadło w niełaskę ojca. Drugi syn Kim Dzong-chol do niedawna cieszył się dużym poparciem koreańskiego przywódcy. Jednak ostatnio pojawiły się doniesienia, że cierpi na chorobę hormonalną, a ojciec nazywa go „zbyt kobiecym”. Najstarszy z dzieci, 37-letni Kim Chong-nam, próbował kilka lat temu odwiedzić Japonię, a zwłaszcza Disneyland w Tokio, posługując się fałszywym paszportem i wprowadził ojca w furię. To właśnie Kim Chong-nam przekazał mediom południowokoreańskim, że następcą Kim Dzong-ila będzie najmłodszy z synów, wykształcony w Szwajcarii i znany ze swojej okrutności Kim Dzong-un (ur. w 1983 r. lub 1984 r.). Kim Dzong-il miał podjąć decyzję o wyznaczeniu swojego następcy już na początku stycznia. Spekulacje na temat wyboru Kim Dzong-una potwierdza jego nominacja w ostatnich dniach na szefa tajnej policji. Najmłodszy syn ukochanego przywódcy gromadzi w swoich rękach coraz więcej władzy. Kim Dzong-il na spotkaniu z kierownictwem policji wystosował apel o pełne wsparcie dla jego najmłodszego syna. Kim-ojciec nie zapomniał podarować szefom poszczególnych departamentów pięciu luksusowych samochodów, wartości 80 tys. dol. każdy. Kim zabiegał także o poparcie dla syna na spotkaniu na Uniwersytecie Bezpieczeństwa Narodowego, kształcącego elity partyjne w Korei Płn. Mieszkańcy KRL-D już uczą się pieśni ku czci przyszłego wodza zwanego „Dowódcą Kim”. Pozostaje jeszcze tylko oficjalne poparcie ze strony armii, w czym pomóc ma szwagier Kim Dzong-ila – Chang Song-thaek.
Według Bruca Klingera, eksperta ds. koreańskich w fundacji Heritage, możliwe, że po śmierci Kim Dzong-ila to właśnie Chang Song-thaek zgromadzi najwięcej władzy, choć na czele kraju stanie ktoś inny, choćby właśnie Kim Dzong-un. Ktokolwiek jednak będzie sterował polityką w Phenianie, to i tak, jak twierdzi Klinger, „niewiele się zmieni w Korei Północnej” . Nadal będzie to państwo gułagów i głodu dla obywateli, a pałaców, wystawnego życia, studiów zagranicą, pobytu na placówkach, a w wolnych chwilach przedstawień operowych dla komunistycznych bonzów.
Artykul ukazal sie Niezaleznej Gazecie Polskiej

Komentarze

Prześlij komentarz

Popularne posty z tego bloga

Chińskie więzienia: tortury i interes

Tajwańskie maszyny trafiały do Rosji

Mieszanka chińskiego autorytaryzmu i zachodniego wokeizmu