Złośliwa jestem....
Złośliwa jestem i dziś wyleję gorycz złości na naszych szlachetnych promotorów polskiej książki.
Promowaniem polskiej książki zagranicą zajmuje się Instytut Książki podlegający Ministerstwu Kultury i Dziedzictwa Narodowego; jak się ma polska książka świadczy fakt, że większość wydawców w Polsce nie wierzy w możliwości wypromowania swoich tytułów zagranicą; ale nie można powiedzieć Instytut Książki, w ktorym pracę pod patronatem MKiDN znalazło całkiem niezłe towarzystwo lewacko-feministyczne, stara się i promuje ulubieńców salonów: Głowackiego, Huelle, Masłowską czy Tokarczuk.
MKiDN jest z efektów pracy Instytutu Książki bardzo zadowolony, czemu dał wyraz w odpowiedzi na zapytanie posła Jacka Kurskiego w sprawie promocji kultury polskiej i wizerunku kraju na Tajwanie (zapytanie ogłoszone 29 marca 2007). Odpowiedź jest pełna peanów na rzecz Instytutu Książki, który „pod kierownictwem Magdaleny Ślusarskiej wziął udział w tajwańskich targach ( przyp. aut.: nota bene jednych z największych na świecie imprez wydawniczych) tylko raz – w roku 2006 (7 – 12 lutego)” wystawiając w tzw. Pawilonie Europejskim (razem z Niemcami, Francją i Grecją). Zaprezentowano nowości wydawnicze (119 tytułów), no i „twórczość wszystkich wymienionych autorów znalazła zagranicą wielu wydawców i admiratorów”. Oczywiście urzędnik MKiDN nie chciał marnować w odpowiedzi miejsca ani atramentu na szczegóły; nie dowiemy się więc ile z 119 tytułów zostało/zostanie wydanych po chińsku – złośliwa jestem i nachodzi mnie pytanie o wydatki, bo przecież duża prezentacja to duże koszty, które powinny przynieść równomierne korzyści.
Koszty to akurat nie jest to czym Instytut Książki najbardziej się przejmuje. Ruch Rodaków wiedząć, iż IK nie będzię obecny na targach książki w Tajpej w 2007 roku zaoferował możliwość współpracy, w odpwiedzi na co IK zobowiązał się wysłać „materiały merytoryczne”; troche trzeba było się upominać, ale wiadomo ile taki pracownik IK ma na głowie...w końcu przesyłka doszła na dzień przed targami (sic!) pocztą kurierską; i znów budzi się moja złośliwość: wysoki koszt wysylki ( można było wysłać dużo wcześniej zwykła pocztą, bo ustaliliśmy wszystko kilka miesięcy wcześniej) zakrawa na niegospodarność ze strony Instytutu Książki,i to w sytuacji gdy wielu wydawców narzeka w Polsce na brak pięniędzy na promocje polskiej książki; ale po się liczyć z każdym groszem (zwłaszcza nie ze swoim).
Wróćmy jednak do targów. W odpowiedzi na zapytanie posła Kurskiego, MKiDN przypomniało o gościach zaproszonych na targi: Olga Tokarczuk, Józef Wilkoń i Beata Stasińska z wydawnictwa WAB (to dzięki temu wydawnictwu możemy delektować się bestsellerami Krystyny Kofty, Kingi Dunin czy Manueli Gretkowskiej); i znów górę bierze moja złośliwość: bo przypomina mi się sugestia „gościa” na jednym z seminarium organizowanym podczas targów; otóż zebrani na sali dowiedzieli się, że pod nowymi rządami (rządami PiS) może Polsce grozić cenzura; nikt z Instytutu Książki, a więc organu podlegającemu Ministertwu Kultury i Dziedzictwa Narodowego, którym kieruje PiS-owski minister, nie sprostował tej informacji. Także brak reakcji Instytutu Książki na wykład n/t literatury polskiej prowadzony przez p. Sissy Chen znowu mnie złośliwie zdziwił; p.Chen jest określana przez tutejsze media i polityków jako osoba charakteryzująca się brakiem moralności („w dzień polityk, w nocy prostytutka”- padają takie określenia); Ruch Rodaków zgłosił organizotorom targów sprzeciw wobec prezenatcji p. Chen niestety nie zostaliśmy popraci ani przez Instytut Książki ani przez Warszawskie Biuro Handlowe (przedstawicielstwo Polski na Tajwanie).
Słowem IK, a zwlaszcza jego dyrektor, p. Ślusarska, starają się jak mogą; wiadomo profesjonaliści....znów chcę być złośliwa i pamiętam o jakiejś zupełnie nieistotnej sprawie: kierowaniu przez p. Ślusarską inną organizacją promującej polską książkę; p. Ślusarska do grudniu 2005 roku stała na czele Ars Polony ..do grudnia 2005 roku, a więc tuż przed targami w Tajpej w 2006 roku (targi odbyły się w dniach 4-7 lutego 2006 roku). Była więc odpowiedzialna za przygotowanie ekspozycji Ars Polony na targi w Tajpej (takie prezenatcje przygotowuje się przecież miesiące przed wystawą); w rezultacie stoisko Ars Polony świeciło pustkami (świeciło też i w 2007 – więc to norma). To osiągnięcie nie przeszło niezauważone i p. Ślusarska spokojnie powierzono kierowanie Instytutem Książki.
Jak mówią złość piękności szkodzi więc starałam się znaleźć jakieś pozytywne elementy w odpowiedzi MKiDN na zapytanie posła Kurskiego i....znalazłam; jakże się ucieszyłam, że ”działalność Ruchu Rodaków na Tajwanie jest Instytutowi Książki znana”; kamień spadł mi z serca, bo bałam się, że moje listy, jako przedstawiciela Ruchu Rodaków, do dyr. Ślusarskiej w sprawie targów czy zapytania wydawców z Tajwanu nie dochodzą; często nie było odpowiedzi; może e-mail albo faks nie działał, myślałam; a tu proszę oni wiedzą...pewnie p. Ślusarska była bardzo zajęta i nie miała głowy do zajmowania sie jednymi z największych targów książki na świecie. Ale do tematu: oni wiedzą i zupełnie nie złośliwie podkreślili w odpowiedzi posłowi Kurskiemu, że stoisko Ruchu Rodaków było niewielkie; niewielkie stoisko nieprofesjonalistów czy skrajnej prawicy - ulubione epitety jakie nam kulturalne towarzystwo promotorów polskiej książki przypisuje - jest przygotowane w Tajpej od dwóch lat; stoisko i materiały promocyjne (w językach chińskim i angielskim) są sponsorowane przez osoby prywatne; w ciągu dwóch lat doprowadziliśmy do sprzedaży praw autorskich do 10 tytułów. Wiele z wystawianych przez nas pozycji trafiło do Bibkioteki Narodowej na Tajwanie (dzięki czemu powstała tzw. Polska kolekcja). Wielu z tajwańskich wydawców przyznało, że dopiero prezentacja Ruchu Rodaków wzbudziła ich zainteresowanie literaturą polską (do tej pory prawie nieznaną na wyspie)....ale wszystko to takie nieistotne, bo przecież mamy (oj, nachodzi mnie złośliwość) ekspertów, którzy zawsze dostaną ministerialne pieniądze zabrane podatnikom i nas wypromują. Wot kultura!!
Promowaniem polskiej książki zagranicą zajmuje się Instytut Książki podlegający Ministerstwu Kultury i Dziedzictwa Narodowego; jak się ma polska książka świadczy fakt, że większość wydawców w Polsce nie wierzy w możliwości wypromowania swoich tytułów zagranicą; ale nie można powiedzieć Instytut Książki, w ktorym pracę pod patronatem MKiDN znalazło całkiem niezłe towarzystwo lewacko-feministyczne, stara się i promuje ulubieńców salonów: Głowackiego, Huelle, Masłowską czy Tokarczuk.
MKiDN jest z efektów pracy Instytutu Książki bardzo zadowolony, czemu dał wyraz w odpowiedzi na zapytanie posła Jacka Kurskiego w sprawie promocji kultury polskiej i wizerunku kraju na Tajwanie (zapytanie ogłoszone 29 marca 2007). Odpowiedź jest pełna peanów na rzecz Instytutu Książki, który „pod kierownictwem Magdaleny Ślusarskiej wziął udział w tajwańskich targach ( przyp. aut.: nota bene jednych z największych na świecie imprez wydawniczych) tylko raz – w roku 2006 (7 – 12 lutego)” wystawiając w tzw. Pawilonie Europejskim (razem z Niemcami, Francją i Grecją). Zaprezentowano nowości wydawnicze (119 tytułów), no i „twórczość wszystkich wymienionych autorów znalazła zagranicą wielu wydawców i admiratorów”. Oczywiście urzędnik MKiDN nie chciał marnować w odpowiedzi miejsca ani atramentu na szczegóły; nie dowiemy się więc ile z 119 tytułów zostało/zostanie wydanych po chińsku – złośliwa jestem i nachodzi mnie pytanie o wydatki, bo przecież duża prezentacja to duże koszty, które powinny przynieść równomierne korzyści.
Koszty to akurat nie jest to czym Instytut Książki najbardziej się przejmuje. Ruch Rodaków wiedząć, iż IK nie będzię obecny na targach książki w Tajpej w 2007 roku zaoferował możliwość współpracy, w odpwiedzi na co IK zobowiązał się wysłać „materiały merytoryczne”; troche trzeba było się upominać, ale wiadomo ile taki pracownik IK ma na głowie...w końcu przesyłka doszła na dzień przed targami (sic!) pocztą kurierską; i znów budzi się moja złośliwość: wysoki koszt wysylki ( można było wysłać dużo wcześniej zwykła pocztą, bo ustaliliśmy wszystko kilka miesięcy wcześniej) zakrawa na niegospodarność ze strony Instytutu Książki,i to w sytuacji gdy wielu wydawców narzeka w Polsce na brak pięniędzy na promocje polskiej książki; ale po się liczyć z każdym groszem (zwłaszcza nie ze swoim).
Wróćmy jednak do targów. W odpowiedzi na zapytanie posła Kurskiego, MKiDN przypomniało o gościach zaproszonych na targi: Olga Tokarczuk, Józef Wilkoń i Beata Stasińska z wydawnictwa WAB (to dzięki temu wydawnictwu możemy delektować się bestsellerami Krystyny Kofty, Kingi Dunin czy Manueli Gretkowskiej); i znów górę bierze moja złośliwość: bo przypomina mi się sugestia „gościa” na jednym z seminarium organizowanym podczas targów; otóż zebrani na sali dowiedzieli się, że pod nowymi rządami (rządami PiS) może Polsce grozić cenzura; nikt z Instytutu Książki, a więc organu podlegającemu Ministertwu Kultury i Dziedzictwa Narodowego, którym kieruje PiS-owski minister, nie sprostował tej informacji. Także brak reakcji Instytutu Książki na wykład n/t literatury polskiej prowadzony przez p. Sissy Chen znowu mnie złośliwie zdziwił; p.Chen jest określana przez tutejsze media i polityków jako osoba charakteryzująca się brakiem moralności („w dzień polityk, w nocy prostytutka”- padają takie określenia); Ruch Rodaków zgłosił organizotorom targów sprzeciw wobec prezenatcji p. Chen niestety nie zostaliśmy popraci ani przez Instytut Książki ani przez Warszawskie Biuro Handlowe (przedstawicielstwo Polski na Tajwanie).
Słowem IK, a zwlaszcza jego dyrektor, p. Ślusarska, starają się jak mogą; wiadomo profesjonaliści....znów chcę być złośliwa i pamiętam o jakiejś zupełnie nieistotnej sprawie: kierowaniu przez p. Ślusarską inną organizacją promującej polską książkę; p. Ślusarska do grudniu 2005 roku stała na czele Ars Polony ..do grudnia 2005 roku, a więc tuż przed targami w Tajpej w 2006 roku (targi odbyły się w dniach 4-7 lutego 2006 roku). Była więc odpowiedzialna za przygotowanie ekspozycji Ars Polony na targi w Tajpej (takie prezenatcje przygotowuje się przecież miesiące przed wystawą); w rezultacie stoisko Ars Polony świeciło pustkami (świeciło też i w 2007 – więc to norma). To osiągnięcie nie przeszło niezauważone i p. Ślusarska spokojnie powierzono kierowanie Instytutem Książki.
Jak mówią złość piękności szkodzi więc starałam się znaleźć jakieś pozytywne elementy w odpowiedzi MKiDN na zapytanie posła Kurskiego i....znalazłam; jakże się ucieszyłam, że ”działalność Ruchu Rodaków na Tajwanie jest Instytutowi Książki znana”; kamień spadł mi z serca, bo bałam się, że moje listy, jako przedstawiciela Ruchu Rodaków, do dyr. Ślusarskiej w sprawie targów czy zapytania wydawców z Tajwanu nie dochodzą; często nie było odpowiedzi; może e-mail albo faks nie działał, myślałam; a tu proszę oni wiedzą...pewnie p. Ślusarska była bardzo zajęta i nie miała głowy do zajmowania sie jednymi z największych targów książki na świecie. Ale do tematu: oni wiedzą i zupełnie nie złośliwie podkreślili w odpowiedzi posłowi Kurskiemu, że stoisko Ruchu Rodaków było niewielkie; niewielkie stoisko nieprofesjonalistów czy skrajnej prawicy - ulubione epitety jakie nam kulturalne towarzystwo promotorów polskiej książki przypisuje - jest przygotowane w Tajpej od dwóch lat; stoisko i materiały promocyjne (w językach chińskim i angielskim) są sponsorowane przez osoby prywatne; w ciągu dwóch lat doprowadziliśmy do sprzedaży praw autorskich do 10 tytułów. Wiele z wystawianych przez nas pozycji trafiło do Bibkioteki Narodowej na Tajwanie (dzięki czemu powstała tzw. Polska kolekcja). Wielu z tajwańskich wydawców przyznało, że dopiero prezentacja Ruchu Rodaków wzbudziła ich zainteresowanie literaturą polską (do tej pory prawie nieznaną na wyspie)....ale wszystko to takie nieistotne, bo przecież mamy (oj, nachodzi mnie złośliwość) ekspertów, którzy zawsze dostaną ministerialne pieniądze zabrane podatnikom i nas wypromują. Wot kultura!!
Komentarze
Prześlij komentarz