Chiny - raj dla inwestorów?
Gwarancją na prowadzenie prosperującego biznesu w Chinach niejednokrotnie staje się współpraca z organami bezpieczeństwa, policją i np. monitorowanie, cenzorowanie i blokowanie sieci internetowej - wskazują członkowie Stowarzyszenia Ofiar Inwestycji w Chinach. To dzięki temu trwają w Państwie Środka Sun Microsystem czy Yahoo. Tymczasem wielu inwestorów, którzy nie podporządkowali się dyktatowi lokalnych władz, pod fałszywymi pretekstami trafia do więzień i traci swój majątek.Koncern Yahoo, obecny na chińskim rynku, podpisał ostatnio kodeks, w którym zobowiązuje się "bronić interesów państwa chińskiego". Inna firma elektroniczna - Cisco, nie tylko wykonuje na zamówienie Pekinu specjalny sprzęt pozwalający władzy kontrolować sieć internetową w całym kraju, ale także sprzedaje go po zaniżonej cenie. Według ekspertów zajmujących się chińskim rynkiem, Motorola przeznacza ok. 60 mln USD rocznie na łapówki dla chińskich dygnitarzy. Te przypadki pokazują inną, ciemną stronę inwestowania w Chinach, które często przedstawiane są jako raj dla inwestorów. Doktor William Kao, przewodniczący Stowarzyszenia Ofiar Inwestycji w Chinach, wskazuje, że komunistyczna indoktrynacja zupełnie zmieniła chińskie społeczeństwo, system wartości ludzi władzy, jak i zwykłych obywateli. - Tam wszystkiego można się spodziewać - zauważa. - Inwestowanie w Chinach ma swoją cenę, i nie zawsze jest to tylko kwestia niepowodzenia w działalności biznesowej - podkreśla z kolei Ethan Gutmann, amerykański dziennikarz, autor publikacji poświęconych Chinom. - Chiny to nie państwo prawa, ale dżungla, gdzie rządzi prawo silniejszego. Prawo ustanawia partia, a ta często zmienia zdanie - stwierdza Shieh Jhy-wey.
Komentarze
Prześlij komentarz