No i po wyborach....

Największym bohaterem dnia wyborczego na Tajwanie był dla mnie....mój mąż.
Przewodniczący komisji wyborczej (w Great Taipei Hua-cheng 大台北華城) po odebraniu przez jednego z wyborców karty do głosowania w wyborach parlamentarych skierował głosującego (biorąc go pod ramię) natychmiast do urny. W ten sposób wyborca nie wziął karty do głosowania w referendum, a przypominam, że do bojkotu referendum namawiał Kuomintang. Mój mąż zwrócił uwagę przewodniczącemu, że zachował sie nie właściwie, na co usłyszał, że wyborca to jego znajomy a i tak „nikogo nie obchodzi referendum”. Gdy mój mąż poprosił o numer telefonu do Centralnej Komisji Wyborczej usłyszał, że robi zamieszanie. Tradycja chińska wymaga bycia powściągliwym w wyrażaniu własnych opinii. Wskazane jest raczej obserwować innych i starać się przewidzieć co myślą (jak łatwo wtedy przyłączyć się do stada). Należy kalkulować czy zabranie głosu, na przykład w sytuacji gdy łamane jest prawo, się opłaca. Mój mąż jest osobą bezpośrednią i jasno wyrażającą swoje poglady (bez względu na to co myśli otoczenie), a w sytuacjach takich jak ta w trakcie wyborów mającą odwagę cywilną, aby tę opinie głośno wyartykułować (aha, oczywiście zgłosił sprawę do komisji wyborczej)

A co myślę o wyborach...wygrała partia (Kuomintang), która miała fajne (i dużo) spoty wyborcze; wow!!! KMT ma naprawdę kupę pieniędzy, ale będą się nimi dzielić i nie mam tu na myśli kupowania głosów (które nadal jest fenomenem wyborów tajwańskich). Będziemy po prostu żyć dostanio...mój sąsiad Lai Shi-bao(賴士葆) jako swoje hasło wyborcze wybrał slogan „Glosuj na Lai Shi-bao, a najesz się do syta” (po chińsku to akurat niezła rymowanka 投給賴士葆,大家吃得飽) i wygrał. Coż musimy mieć dużo głodujących w kraju, w którym bezrobocie wynosi ok 4%, PKB per capita sięga prawie 30 tys. USD, a osoby żyjące na granicy ubóstwa stanowią 0.9% społeczeństwa.
Mieliśmy więc kolorową i pełną pustych haseł kampanię...nie najlepszą, jak na Tajwan, frekwencję – prawdopodobne ok . 55% to nie dużo ( z reguły frekwencja wynosi 70 – 75%)
Miejmy nadzieję że kampania prezydencka (wybory w marcu) będzie dyskują nad programem kandydatów.

A czego mnie nauczyły te wybory? Do tej pory wierzyłam, że Jow-y są sposobem na walkę z korupcją (kupowanie głosów) i łamanie układów. Otóż myliłam się. Przy obecnych wyborach na Tajwanie wprowadzono system mieszany:75% kandydatów wybieranych w okręgach jednomandatowych(na wzór japoński z zasadą głosu podwójnego - GP); 25% wzbierano z list partyjnych. I czy coś się zmieniło. Mamy te same nazwiska: znane z burd w parlamencie i blokowania najważniejszych ustaw..ale co gorsza nazwiska silnie powiązane z biznesem i światkiem kryminalnym.

Komentarze

Popularne posty z tego bloga

Chińskie więzienia: tortury i interes

Bonum est diffusivum sui

Wojna bez zasad