Sportowcy Niewolnicy

Według byłego zawodnika chińskiej reprezentacji koszykówki, Kai Chena, chińscy sportowcy to niewolnicy bez prawa do posiadania prywatnych zainteresowań, rozwijania innych talentów i wreszcie - pozbawieni godności. Choć Kai Chen od ponad 20 lat mieszka w USA, dobrze pamięta metody, jakie stosują władze w Chińskiej Republiki Ludowej ‘wychowując’ kolejne pokolenia olimpijskich medalistów.
W okresie rewolucji kulturalnej Kai Chen i jego rodzice okazali się wrogami ludu. Największą zbrodnią, jaką popełnili, było to, że część ich krewnych mieszkała na Tajwanie. Kai wraz braćmi został zesłany do pracy na wieś, gdzie pracował w magazynie ziarna zboż. Ponieważ wyrożniał się dwumetrowym wzrostem, zakwalifikowano go jako „specjalny przypadek” i wysłano do Pekinu, by tam po poddaniu treningowi grał dla chińskiej drużyny koszykarskiej. Najpierw dla drużyny chińskijej armii. Kai, którego cześć rodziny przebywała na wrogim Tajwanie, musiał być także poddany odpowiedniemu szkolenie ideologicznemu. Pod koniec lat 70 tych został przyjęty do chińskiej reprezentacji koszykówki.

Maszyna do zdobywania medali
W swojej najnowszej książce “Jeden z miliarda” Kai Chen opisuje katorgę fizyzczną ale i psychologiczną, jakiej poddani są chińscy sportowy. Kai, który często w wyniku nadmiernego treningu przebywał w szpitalu, a raz nawet niemal że utracił życie, twierdzi że metody wychowania mistrzów w Państwie Środka niewiele się zmieniły.
W Chinach nadal istnieją szkoły sportowe oparte na modelu sowieckim. „95% naszych złotych medalistów, mistrzów świata pochodzi z takich szkół” stwierdza z dumą Shi Fenghua, wicedyrektor szkoły Shichahai w Pekinie, gdzie rozpoczyna się naukę już nawet w wieku 6 lat.
Niemiecki trener kajakarstwa Josef Capousek, który pracował z chińska reprezenatcją i zostal zwolniony na kilka tygodni przed rozpoczęciem olimpiady, porównał chiński sport do wojska „ Tam panuje ścisła hierachia, a zawodnik jest na samym dole tej piramidy”. Nie liczy się jako człowiek, ale jako maszyna do zdobywania medali. To jego sukcsesy partia będzie mogła wykorzystać w swojej propagandzie. Zawodnik nie może myśleć o sobie, rozczulać się na sobą. „ Pamiętam jak po raz pierwszy świętowałem urodziny razem z moja żona Susan (Amerykanka). My w Chinach świętowaliśmy narodziny Mao, armii, Chin Ludowych. Nigdy nie obchodziłem swoich własnych urodzin; i wtedy, kiedy pierwszy raz świętowałem je z moją rodziną uświadomiłem sobie że ja, moja osoba, moje życie mają wartość” wspomina Kai Chen. W Chinach nie liczy się jednostka, jej wolność. “Uczono nas że wolność przyniesie tylko chaos”, dodaje Kai.

Partia płaci i wymaga
Podczas gdy w większosci państw zainteresowanie sportem powoduje, że człowiek decyduje się na uprawianie danej dyscypliny zawodowo, w Chinach nie ma to nic wspólnego z przyjemnością. „ Jesteś silny, jesteś wysoki, a więc masz to robić, partia wydaje rozkaz”, twierdzi niemiecki trener Capousek. Chińscy sportowcy mają trenować długie godziny, 7 dni w tygodniu, a przypadku kontuzji czas na wyzdrowienie jest minimalny. Chińskim władzom sportowym nie podobały się metody treningu stosowane przez Capouseka. “Dałem im więcej swodoby, okazywałem szacunek, a także tłumaczyłem dlaczego dana metoda treningu jest lepsza niż inna i dostarczałem informacji”. Chińscy trenerzy postępują inaczej: wymagają, poddają presji, a gdy to nie pomaga stosują przemoc. Brytyjski wioślarz Matthew Pinsett, czterokrotny złoty medalista olimpijski, miał okazję przyjrzeć się treningowi chińskich gimnastyczek przygotowujących się do olimpiady w Pekinie. Widział jak trenerzy bili je, a całe doświadczenie opisał jako ‘bardzo niepokojące”. Dwa lata temu chińska biegaczka długodystansowa Sun Yinjie publicznie wyznała, że była bita za pomoca pasa przez trenera aż do utraty przytomności. Cóż, za wszystko, za cały trening, utrzymanie sportowca płaci partia, a ta wymaga.

Dla chwały kraju warto kłamać
Mieszkający obecnie w USA Kai Chen uważa się za człowieka szczęśliwego. Wyrwał się z sideł, ale chce się dzielić swoją wiedzą o Chinach. Pragnie abyśmy poznali prawdę o Państwie Środka.” Kiedyś zaatakowano mnie i oskarżono, że zdradziłem Chiny, które mnie wychowały. O nie, to Bóg dał mi talent sportowy, a rząd chiński próbował tylko ten talent i moją miłość do koszykówki wykorzystać do swoi własnych celów propagandowych. Probowano zastraszyć mnie i moją rodzinę. Nie tylko nie mam im za co dziękować, ale też muszę robić wszystko, aby zbrodnie, jakie chiński rząd popełnia, ujrzały światło dzienne. Nie zawdzięczam Chinom niczego, tylko Bogu i sobie? Kropka”, mówi.
Ale nie każdy z chińskich sportowców czy byłych sportowców ma tyle odwagi co Kai organizator Ruchu na Rzecz Wolności Olimpijskiej.
Jedną z chińskich gwiazd Olimpiady w Pekinie jest Yao Ming. To on wniósł ogień olimpijski na plac Niebiańskiego Spokoju, a świat obiegły zdjęcia Yao na tle portretu Mao Zedong’a . Yao to obecnie gwiazda NBA . Jak każdy chiński sportowiec przed podpisaniem kontraktu z zagraniczną drużyną, Yao musiał podpisać lojalkę – dokument, w którym obiecał służyć wiernie chińskiemu rządowi. W zamian za swoją „wierną służbę” Yao otrzymał od rządu chińkiego tytuł „Modelowego Robotnika”, przyznawany „bezinteresownym robotnikom, których życie podporządkowane jest zasadom marksizmu”.
Kai Chen twierdzi ze Ming , którego rodzina nadal mieszka w Chinach z pewnością poddany jest dużej presji – co mogłoby się stać z jego najbliższymi gdyby wyjawił prawdę na temat metod jakie stosują władze chińskie i w jaki sposób łamią chińskich sportowców? Ale Chen dodaje: „ Oczywiście strach to jedno, ale jest jeszcze moralne zamieszanie z jakim mamy do czynienia w Chinach. Ludzie w Chinach nie wiedzą jak odróżnic dobro od zła; liczy się dla nich tylko, po której stronie jest siła, władza.”
Bicie , zastraszanie to część treningu chińskich sportowców. Dorzućmy jeszcze kłamstwo –także przydatne narzędzie władz sportowych ChRL-u.
W prasie amerykańskiej pojawiły się ostatnio liczne informacje o fałszowaniu wieku chińskich sportowców, zwłaszcza gimastyczek. Biorący udział w Olimpiadzie gimastycy i gimnastyczki powinni ukończyć 16 lat. Specjalizująca się w skokach do wody Chen Ruolin według danych z Urzędu Stanu Cywilnego urodziła się w 1994 roku. Jednak w 2007 tuż przed międzynarodowymi zawodami w Melbourne chińskie władze sportowe podały rok urodzenia Chen jako 1992, a dane w Internecie pochodzące z Urzędu Stanu Cywilnego znikneły.
Także wiek biorących w tym roku w olimpiadzie gimnastyczek He Kexin i Jiang Yuyuan został podany celowo błędnie; obie mają po 14 lat
Urodzony w Chinach, a trenujący amerykańskich skoczków do wody, Hongping Li wyjaśniaŁ „ Sportowcy po prostu wierzą, że to dla chwały ich kraju. Wmówiono im, że jeśli to jest dla dobra kraju, to można tak postępować. Czy dziwi mnie, że są takie praktyki? Nie.”

Zapomniani mistrzowie
„ Ojczyzna ponad wszystko. Walcz o olimpijskie złoto” głosi jeden z napisów na transparencie wywieszonym w ośrodku szkoleniowym chińskiej kadry olimpijskiej.
Chińska Republika Ludowa potrzebuje mistrzów, ale i szybko o nich zapomina. Nawet chińskie gazety zaczynają donosić o tragediach i biedzie w jakiej żyja byli, niepotrzebni już władzy sportowcy. Wedlug China Sports Daily 80 proc. z 300 tys. sportowców, którzy zakończyli karierę sportową, nie ma pracy, jest chorych i klepie biedę. Ai Dongmei, mistrzyni w biegach długodystansowych, sprzedaje swoje medale, bo nie może wyżywić rodziny; wielokrotny mistry w podnoszeniu ciężarów Cai Li,w 2003 roku roku zachorował na zapalenie płuc; nie miał pieniędzy na leczenie i zmarł w wieku 33 lat pozostawiając żonę i dziecko. Li Fei zdobywała siedmiokrotnie złoto w zawodach gimnastycznych w Chinach. Obecnie zarabia 20 dolarów miesięcznie jako nauczycielka wychowania fizycznego. Zou Chunlan była mistrzyni w podnoszeniu ciężarów zmuszana była do zażywania pigułek które spowodowały, że rosła jej broda, i zmienił się głos. Trener twierdził, że to środki wspomagające, że jedyne, o co powina się martwić, to jak wygrywać. Dziś 38-letnia Zou jest bezpłodna. „Oddalam swoje życie dla sportu a w zamian potraktowano mnie jak śmieć który nie ma nic poza jałowym łonem”, Zou wyznała w wywiadzie dla magazynu Time.

Jesli mieliśmy jeszcze jakieś złudzenia, że sport, olimpiada zmienią Chiny to według Kai Chena właśnie ceremonia otwarcia igrzysk powinna nas ich pozbawić. 8 sierpnia 2008 r. Pokazano, czym naprawdę są dzisiejsze Chiny. Według Kai Chena to: „Tłumy ludzi, ale brak człowieka, kolektyw pozbawiony sensu. Manifestacja bez jakiejkolwiek głębszej treści; jednopartyjne państwo bez wolności, grupa „arystokratów” bez poczucia niezależnosci i godności, kraj niewolników.To jest to co zobaczyliście”
Tekst ukazał się 13 sierpnia w Gazecie Polskiej

Komentarze

Popularne posty z tego bloga

Chińskie więzienia: tortury i interes

Bonum est diffusivum sui

Wojna bez zasad