W Hong Kongu po wyborach

Pro-demokratyczne partie zdobyły 23 miejsca w 60 osobowym Radzie Legislacyjnej - parlamencie Hong Kongu. Jest to liczba pozwalająca zawetować jakiekolwiek zmiany konstytucyjne proponowane przez delegatów popierających politykę Pekinu. Porażkę poniosła popierająca władze Chińskiej Republiki Ludowej Partia Liberalna nie zdobywając żadnego miejsca. Po ogłoszeniu wyników przewodniczący partii James Tien ogłosił swoją rezygnację. Na wieść o wynikach w obozie pro-demokratyczny zapanowała radość. Początkowo prognozowano, iż demokraci zdobędą mniej niż 21 miejsc. Z jednej strony w kampanii wyborczej zwolennicy polityki Pekinu wykorzystywali m. in. Olimpiadę do podgrzewania uczuć nacjonalistycznych, a z drugiej mało było informacji na temat wyborów. Emily Lau, jedna z czołowych postaci ruchu demokratycznego w Hong Kongu stwierdziła, że “władze w Pekinie robiły wszystko co możliwe, aby zniechęcić mieszkańców Hong Kongu do udziału w wyborach”. Frekwencja wyborcza wyniosła 45%. Mimo, że ruch demokratyczny cieszy się z osiągniętego wyniku to jego członkowie zdają sobie sprawę, iż jakiekolwiek zmiany pro-demokratyczne nie będą możliwe, aż do 2017 kiedy to odbędą się bezpośrednie wybory.
W wyborach do Rady Legislacyjnej mieszkańcy Hongkongu mogą wybierać jedynie połowę z 60 deputowanych. Pozostali członkowie Rady wskazywani są przez grupy interesów cieszących się dużym poparciem władz w Pekinie. Pekin zgodził się aby w 2017 odbyły się bezpośrednie wybory szefa administracji, do tej pory mianowanego przez Pekin. W 2020 r. mieszkańcy Hong Kongu będą mieć prawo do wyboru pełnego składu Rady Legislacyjnej.
Tzw. Mini-konstytucja Hong Kong-u zawiera zapis o wprowadzeniu wyborów powszechnych "jako ostatecznego celu". Przedstawiciele ruchu demokratycznego w Hong Kongu mają nadzieję, że władze chińskie dotrzymają tego zobowiązania.
Na zdjęciu ciesząca się z wyniku wyborów Emily Lau.

Komentarze

Popularne posty z tego bloga

Chińskie więzienia: tortury i interes

Bonum est diffusivum sui

Wojna bez zasad