Targi cd.
Rozpoczęły się Miedzynarodowe Targi Książki w Tajpej; to już 17-te ; jestem na nich obecna pomagając w organizacji polskiego stoiska już po raz 4-ty. O samej wystawie napiszę później. Dziś o bankietach i powitaniach. W środę rano targi odwiedził prezydent Ma Yingjiu
Ma zauważył, że potencjał wydawniczy Tajwanu jest dość imponujący. Tylko w zeszłym roku na Tajwanie wydanych zostało 40 000 nowych książek; dla porównania w ponad 50 razy większych Chinach wydano 200 tys. tytułów ; celna uwaga prezydenta szkoda, że nie trafia do organów decydujących o promocji polskiej kultury na wyspie! Wieczorem byliśmy na bankiecie w hotelu Hyatt zorganizowanym dla gości zagranicznych i lokalnych wydawców. Obecny był premier Tajwanu Liu Zhao-xuan. Po raz pierwszy od kilku lat tak wysoki przedstawiciel rządu zaszczycił przyjęcie, choć wcale nie jestem pewna czy ta wizyta była najlepszym pomysłem; premier Liu nie popisał się dużą elokwencją i w kółko powtarzał, że lubi czytać i że czytanie jest ważne; mówił za długo i to po chińsku (bez tłumaczenia) co biorąc pod uwagę, że słuchający to w większości cudzoziemcy nie było strzałem w dziesiątkę.Poza wydawcami jak co roku w bankiecie wzięli udział przedstawiciele placówek min. francuskiej, niemieckiej i szwedzkiej...zresztą osoby te można spotkać na wielu imprezach kulturalnych na Tajwanie; nic więc dziwnego, że przeciętnemu Tajwańczykowi właśnie z tymi krajami kojarzy się Europa, a o Polsce potrafią powiedzieć „ a tu u was jeszcze jest komunizm” (mój mąż mówi, że to efekt kontaktów z polskim przedstawicielstwem na wyspie…ale chyba jest trochę złośliwy :-)Ale wracając do obecnych:Francuzi (w tym roku mają duże stoisko) czy Niemcy dobrze rozumieją, że obecność na targach na Tajwanie to nie tylko możliwość wejścia na rynek lokalny. Gdy dwa lata temu starałam się zainteresować tajwańskich wydawców poezją Herberta nie przypuszczałam, że wydawca który zdecydował się na wydanie poezji Herberta podpisze kontrakt także na Chiny. Gdy rok temu asystowałam przy podpisaniu umowy pomiędzy tajwańskim wydawcą, a Muzeum Marii Skłodowskiej Curie też ku mojemu zaskoczeniu wydawca zakupił prawa do wydania „Autobiografii” Marii Skłodowskiej w Chinach. Inny przykład: dziś odebrałam telefon z Pekinu; jeden z wydawców otrzymał tajwańskie wydanie „Imperium: Kapuścińskiego i to zachęciło go do zainteresowania się autorem..,ale prosił o przesłanie także informacji o innych pisarzach...a więc Tajwan może być oknem na dużo większy rynek chińskojęzyczny (zwłaszcza, że wydawcy tajwańscy współpracują z chińskimi; często też tajwańskie wydawnictwa mają swoje filie w Chinach); szkoda tylko, że mający reprezentować i promować Polskę urzędnicy kompletnie tego nie potrafią wykorzystać i serwują argumentami, iż trzeba być „ostrożnym , aby nie drażnić Pekinu”...nasi urzędnicy zbudowaliby mocarstwo gdyby tylko brać pod uwagę ilość i jakość wymówek (aby nic nie robić) jakie potrafią “wyprodukować”.
Ma zauważył, że potencjał wydawniczy Tajwanu jest dość imponujący. Tylko w zeszłym roku na Tajwanie wydanych zostało 40 000 nowych książek; dla porównania w ponad 50 razy większych Chinach wydano 200 tys. tytułów ; celna uwaga prezydenta szkoda, że nie trafia do organów decydujących o promocji polskiej kultury na wyspie! Wieczorem byliśmy na bankiecie w hotelu Hyatt zorganizowanym dla gości zagranicznych i lokalnych wydawców. Obecny był premier Tajwanu Liu Zhao-xuan. Po raz pierwszy od kilku lat tak wysoki przedstawiciel rządu zaszczycił przyjęcie, choć wcale nie jestem pewna czy ta wizyta była najlepszym pomysłem; premier Liu nie popisał się dużą elokwencją i w kółko powtarzał, że lubi czytać i że czytanie jest ważne; mówił za długo i to po chińsku (bez tłumaczenia) co biorąc pod uwagę, że słuchający to w większości cudzoziemcy nie było strzałem w dziesiątkę.Poza wydawcami jak co roku w bankiecie wzięli udział przedstawiciele placówek min. francuskiej, niemieckiej i szwedzkiej...zresztą osoby te można spotkać na wielu imprezach kulturalnych na Tajwanie; nic więc dziwnego, że przeciętnemu Tajwańczykowi właśnie z tymi krajami kojarzy się Europa, a o Polsce potrafią powiedzieć „ a tu u was jeszcze jest komunizm” (mój mąż mówi, że to efekt kontaktów z polskim przedstawicielstwem na wyspie…ale chyba jest trochę złośliwy :-)Ale wracając do obecnych:Francuzi (w tym roku mają duże stoisko) czy Niemcy dobrze rozumieją, że obecność na targach na Tajwanie to nie tylko możliwość wejścia na rynek lokalny. Gdy dwa lata temu starałam się zainteresować tajwańskich wydawców poezją Herberta nie przypuszczałam, że wydawca który zdecydował się na wydanie poezji Herberta podpisze kontrakt także na Chiny. Gdy rok temu asystowałam przy podpisaniu umowy pomiędzy tajwańskim wydawcą, a Muzeum Marii Skłodowskiej Curie też ku mojemu zaskoczeniu wydawca zakupił prawa do wydania „Autobiografii” Marii Skłodowskiej w Chinach. Inny przykład: dziś odebrałam telefon z Pekinu; jeden z wydawców otrzymał tajwańskie wydanie „Imperium: Kapuścińskiego i to zachęciło go do zainteresowania się autorem..,ale prosił o przesłanie także informacji o innych pisarzach...a więc Tajwan może być oknem na dużo większy rynek chińskojęzyczny (zwłaszcza, że wydawcy tajwańscy współpracują z chińskimi; często też tajwańskie wydawnictwa mają swoje filie w Chinach); szkoda tylko, że mający reprezentować i promować Polskę urzędnicy kompletnie tego nie potrafią wykorzystać i serwują argumentami, iż trzeba być „ostrożnym , aby nie drażnić Pekinu”...nasi urzędnicy zbudowaliby mocarstwo gdyby tylko brać pod uwagę ilość i jakość wymówek (aby nic nie robić) jakie potrafią “wyprodukować”.
Komentarze
Prześlij komentarz