Nieświadomym...
Roztacza pan czarny scenariusz. Musi być jednak jakiś ratunek, droga wychodzenia z kryzysu.
- Najpierw trzeba postawić właściwą diagnozę. A na razie w Polsce nie ma winnych. Z całą pewnością winien jest minister finansów, Jan Vincent-Rostowski. Według mnie powinien podać się do dymisji. Rzeka kryzysu rozlewa się coraz bardziej. W pierwszym kwartale liczba osób, które nie otrzymują regularnie wynagrodzenia, wzrosła o 600 proc. Rośnie deficyt handlowy Polski. Minister finansów wprowadził w błąd polską opinię publiczną i polskich przedsiębiorców, którzy opierając się na wskaźnikach makroekonomicznych resortu finansów, budowali swoje budżety, planowali inwestycje na ten rok. Minister zapewniał ich jeszcze jesienią ub. roku, kiedy konstruowano budżet, że wzrost gospodarczy będzie wynosił 4,8 proc. Pod koniec roku, gdy budżet był ustalony i głosowany w Sejmie, zapewniał, że wzrost PKB wyniesie 3,7 proc. A obecnie mówi o ewentualnym wzroście na poziomie 1,7 proc., nie wykluczając recesji, czyli ujemnego wskaźnika wzrostu. Rozbieżność między budżetem uchwalanym a obecnym stanem finansów państwa jest ogromna. Po trzech miesiącach realizacji budżetu minister finansów nagle mówi, że możliwa jest recesja. To świadczy albo o braku podstawowej wiedzy ekonomicznej, albo nieuczciwości. Minister założył w budżecie spadek inflacji i spadek bezrobocia, a jest odwrotnie – wzrost inflacji do poziomu 3,6 proc. i wzrost bezrobocia do 12 proc. Pod koniec roku, jeśli z powodu kryzysu dojdzie do zwolnień grupowych, bezrobocie może osiągnąć nawet 18 proc., czyli 3 mln bezrobotnych. Oprócz tego, że błędnie zaprojektowano wzrost PKB na poziomie 3,7 proc., żle ustalono kurs euro na poziomie 3,50 zł. A dziś mamy euro po 4,50 z tendencją wzrostową, moim zdaniem, do poziomu 5,50 a może nawet 6 zł w drugiej połowie tego roku.
(...)
Dlaczego analitycy finansowi nie biją na alarm, skoro stoimy według pana nad przepaścią?
- Nie wiem. Na pewno jest to na rękę spekulantom, którzy chcieliby wytransferować z Polski to, czego jeszcze nie udało się z naszego kraju wywieść w związku z opcjami walutowymi. Dzisiaj, według doniesień mediów, najważniejsze dla Polaków jest, czy pan Palikot pił „małpkę” na rynku lub czy domagał się badań medycznych prezydenta Kaczyńskiego, a nie katastrofalny stan finansów kraju. Polacy są oszukiwani i nie mają świadomości skali zagrożenia, w jakim znalazł się dorobek wielu pokoleń.
Cały wywiad z analitykiem ekonomicznym Januszem Szewczakiem TUTAJ.
Komentarze
Prześlij komentarz