Ewangelizować poprzez taniec

Z kamilianinem o. Gianem Carlo Michelinim, założycielem grupy Lan Yang Dancers oraz współtwórcą Lan Yang Youth Catholic Center na Tajwanie, rozmawia Anna Wiejak

Wydaje się nieco niezwykłe, że katolicki duchowny prowadzi tajwańską grupę tancerzy folk. Skąd ten pomysł? Czy to Wasz pierwszy występ w Polsce?
- Tak. Do Polski przyjechaliśmy po raz pierwszy, jednakże nie jest to nasz debiutancki występ. Nasza grupa działa na Tajwanie w ramach Katolickiego Centrum Młodzieżowego. Centrum podejmuje także wiele innych inicjatyw. Proszę pamiętać, że jestem kamilianinem i pracuję dla szpitala. Taką mamy misję. Zdecydowałem się udać na Tajwan, gdyż nasz ojciec przełożony był wcześniej w Chinach. Nie byłem jeszcze księdzem, kiedy pomagałem mu budować szpital. Wiedziałem, że mamy tam, obok szpitala, także dom opieki dla osób starszych i zastanawiałem się, co jeszcze mógłbym uczynić dla poprawy sytuacji zdrowia mieszkańców naszego dystryktu. Jednocześnie zdawałem sobie sprawę z tego, iż aby prowadzić ewangelizację, należy zrozumieć kulturę ludzi, z którymi się rozmawia. Chciałem zrobić coś dla dzieci i młodzieży, dla całych rodzin. Nie pielęgnuję zatem jedynie folkloru. Zacząłem prowadzić grupy folkowe, ponieważ uważam, że Tajwan jest krajem pokojowym, potrzebującym naszej pomocy, aby wyjść ze swoją kulturą poza granice wyspy. Chciałem, aby ludzie zrozumieli Tajwan, pragnąłem dać dzieciom oraz młodzieży możliwość stania się w przyszłości kimś ważnym. Starałem się stworzyć im horyzonty rozwoju. Poziom, który reprezentuje grupa Lan Yang Dancers, jest bardzo wysoki i wielu naszych studentów udaje się na studia za granicę, często związane z muzyką czy tańcem. Pracę z młodzieżą rozpocząłem jakieś czterdzieści cztery lata temu. Pomagamy im wzrastać w kulturze, w której przyszły na świat - dysponujemy naprawdę świetną kadrą nauczycielską. Jedno katolickie centrum kultury mamy na północnym-wschodzie kraju, drugie - w samym Tajpej.
Na ile w Waszej działalności taniec łączy się z misją ewangelizacyjną?
- Większość młodzieży, z którą pracujemy, nie jest wyznania katolickiego. Współpracują jednak z nami siostry, które mówią tym dzieciom o Bogu i zaznajamiają z religią katolicką, uczą, jak się modlić. Na Tajwanie głównymi wyznaniami są buddyzm i taoizm. Proszę sobie wyobrazić, że pod naszym wpływem owi buddyści i taoiści zaczęli budować szpitale i ośrodki opiekuńcze. Nie zmuszaliśmy ich do tego, ale swoim postępowaniem daliśmy im sporo do myślenia i pewne rzeczy zrozumieli. Tajwańczycy, niezależnie od wyznania, bardzo lubią i cenią katolików. Zdarzały się sytuacje, w których ludzie po prostu przychodzili i prosili o chrzest. Bywało, że całe grupy prosiły, aby przynajmniej pozwolić im przyjrzeć się ceremonii. Myślę, że dla dzieci uczenie się własnej kultury, fantazjowanie, poznawanie środowiska naturalnego itp. jest niezwykle istotne, ponieważ pomaga im się rozwijać. Wszystko to można osiągnąć także poprzez taniec - dzieci naprawdę świetnie się w takich warunkach rozwijają. Zresztą, co pragnę podkreślić, nasza grupa była pierwszą z Tajwanu, która tańczyła dla Ojca Świętego.
Dla Jana Pawła II?
-Tak, ale najpierw dla Pawła VI. Był to nasz pierwszy poważny zagraniczny występ, na który z racji własnego pochodzenia - jestem Włochem - wybrałem właśnie Włochy. Przyznam, że nie było łatwo to wszystko zorganizować. Byliśmy na audiencji u Papieża i zapytałem po prostu, czy możemy wykonać taniec, po czym poprosiłem dzieci, aby wyszły na środek sali. Potem występowaliśmy także przed Papieżem Janem Pawłem II, waszym Papieżem, który był bardzo otwarty na ludzi i na kulturę. Pamiętam, że jak dzieci zatańczyły, on zapytał: "Czy możecie jeszcze raz?". Ojciec Święty zrobił na dzieciach niesamowite wrażenie, był dla nich przy tym bardzo serdeczny. Tego się nie da zapomnieć. Od chwili kiedy Papież odszedł, modlę się, aby wstawiał się za nami u Pana i pomagał nam, kamilianom, prowadzić naszą działalność, abyśmy wzrastali. Jan Paweł II był naprawdę wielkim człowiekiem. Trudno było by znaleźć drugiego tak wspaniałego, który tak bardzo kochałby dzieci. Zaprosił nas na spotkanie rodzin w Rio de Janeiro. Pojechało tam wtedy ponad 50 osób. Naprawdę robił niezapomniane wrażenie. Zresztą dla samego Tajwanu Watykan jest niezwykle istotny. Proszę zwrócić uwagę, jak niewiele krajów utrzymuje z Tajwanem stosunki dyplomatyczne - Watykan tak. To dla Tajwańczyków bardzo ważne. Poza tym Kościół katolicki prowadzi na Tajwanie wiele szkół, szpitali i ośrodków opieki. Na terenie kraju funkcjonuje wiele organizacji katolickich niekoniecznie o charakterze misyjnym.
Dokąd udaliście się z pierwszymi występami?
- Najpierw, jak już mówiłem, spróbowaliśmy we Włoszech. Nie było łatwo, ponieważ początkowo nie mogliśmy otrzymać wizy. Poleciałem więc do Rzymu i... udało mi się załatwić wizę. Ściągnąłem do Włoch naszą grupę. Mieliśmy tydzień na przygotowanie przedstawienia, a to bardzo niewiele. Niepokoiłem się, czy damy sobie radę. Wystąpiliśmy na ogromnym stadionie, którego użyczyły nam władze miasta. Na występ przyszło zaledwie czterdzieści osób. Potem były Europa i Ameryka Łacińska w 1977 roku, od Kolumbii, przez Brazylię i Argentynę, do Wenezueli. Najczęściej podróżujemy autobusami ze względu na ilość rekwizytów, jakie musimy przewieźć. Wielokrotnie odwiedzaliśmy też Chiny i Japonię, Kanadę, Stany Zjednoczone.
Czy mógłby mi Ojciec opowiedzieć trochę o charakterze samego tańca?
- W tańcu staramy się pielęgnować tradycję i opowiadać pradawne historie. Ponieważ główny trzon Tajwańczyków przywędrował z Chin, a na samej wyspie mamy jedenaście plemion pierwotnych, wyzwanie, które sobie postawiłem, to skupienie tych wszystkich tradycji w jednym tańcu. W przedstawieniu mamy także libretto, jak w operze. Muzyka, w rytm której tańczymy, jest tradycyjną muzyką ludową, ale do libretto - już specjalnie skomponowana. Od 1992 roku prowadzimy również balet. Mamy trzech kompozytorów. Jeden z nich przebywa obecnie w Szwajcarii, wcześniej zaś przez prawie 20 lat wykładał na Uniwersytecie w Tajwanie. Choreografię natomiast układają studenci. Staramy się, aby przedstawienia były wystawiane przynajmniej raz do roku, przy czym co roku pokazujemy coś zupełnie nowego.
Na jakich instrumentach wykonujecie muzykę?
- Zazwyczaj na starych, tradycyjnych. W czasie ważniejszych występów, przed poważniejszą publicznością korzystamy głównie z instrumentów chińskich, jednakże na samym Tajwanie chętnie podkreślamy i uzupełniamy ścieżkę dźwiękową za pomocą lokalnych, nie zawsze znanych instrumentów. Wtedy ona zdecydowanie lepiej brzmi. Nasze występy obejrzało już ponad 900 tys. widzów.

Dziękuję za rozmowę.

Nasz Dziennik zdj. Reuters

Komentarze

Popularne posty z tego bloga

Chińskie więzienia: tortury i interes

Tajwańskie maszyny trafiały do Rosji

Mieszanka chińskiego autorytaryzmu i zachodniego wokeizmu