Promocja biedoty
Otwarcie wystawy poświęconej Ryszardowi Kapuścińskiemu na Tajwanie najlepiej oddaje zasłyszany komentarz: „duszno i nudno”. Najpierw słowa uznania dla osoby, która wybrała lokalizację i zadbała o reklamę – na całym campusie uniwersyteckim trudno było znależć plakat infromujący gdzie dokładnie odbywa się wystawa. Mam nadzieję, że główny organizator przygotował jakieś nagrody, dla tych którzy tam dotrą...
„Duszno” – słaba klimatyzacja (aż trudno uwierzyć, że nikt tego nie sprawdził przed). Zabawny był widok wachlujących się uczestników imprezy mimo, że na zewnątrz już prawie tajwańska zima, czy kilku obecnych dyplomatów uciekających z sali po „przemowie”. Jednak wytrwaliśmy ..Nudno” – polska placówka na Tajwanie ma dość osobliwe wyobrażenie o promocji. Musi być oczywiście przemowa..jak ktoś pamięta apele szkolne z okresu komuny, to wie na czym ta osobliwość polega. Akurat bywam na prezetacjach książek innych pisarzy organizowanych także przy udziale placówek państw europejskich i ta mowa rodem z PRL bardzo razi.
Nie zrobiło wrażenia też przemówienie rektora uniwersytetu (dość śmiesznie wyglądało raptem szukanie studenta, który miał to tłumaczyć – to powinno się ustalać przed). Od naukowca tego kalibru można oczekiwać czegoś więcej niż ogólnikowych stwierdzeń, że Polska ma coś do zaoferowania światu w sensie kulturowym (w przyszłości może lepiej oddać głos tym co książkę Kapuścińskiego przeczytali).
A teraz największy grzech wystawy. W takiej formie jaką ją zaprezentowano nie powinna ona trafić na Tajwan, bo jest ona przygotowa dla odbiorcy z ChRL-u. Bez żadnej większej modyfikacji, po zmianie tekstu ze znaków uproszczonych na tradycyjne (których używa się na wyspie) zaprezentowano ją na wyspie. Wydawca, który widział wystawę dzień po otwarciu nawet zażartował, że była ona chyba MADE IN CHINA (nie jest to niestety komplement pod adresem polskiego MSZ). Wystawę rozpoczyna i promuje zdjęcie Kapuścińskiego na tle Wielkiego Muru, a jedna z planszy jest poświęcona tłumaczce Kapuścińskiego z ChRL –u. Na wystawie promuje się też książki Kapuścińskiego wydane w ChRL-u (mam nadzieję, że Polska placówka w Pekinie też bedzie promować polską literaturę wydaną na Tajwanie). Nie mam nic przeciwko tłumaczce i Wielkiemu Murowi ..tylko czy to trafia do Tajwńczyków! Dlaczego nie zaprezentowano na przykład japońskich wydań Kapuścińskiego (każdy kto choć trochę pobył na wyspie wie jak wielkim uznaniem cieszy się tu wszystko to co rekomendują w Kraju Kwitnącej Wiśni). Dlaczego nie ma takich samych planszy poświęconych tajwańskim tłumaczom !!! Przekaz jej prosty – wy będziecie się starać, tłumaczyć polską literaturę, a my i tak wypromujemy tłumaczy ze ChRL-u. Dobrze, że chociaż na otarcie łez zaproszono jednego z tajwańskich tłumaczy, aby podpisał książki... nie dano mu głosu, nie podzielił się swoimi wrażeniami.
Czy to dociera do tajwańskiej młodzieży dla których Chiny to naprawdę odległy ląd (tylko 4.7% mieszkańców wyspy określa się jako Chińczycy ). No chyba, że polscy dyplomaci chcieli prosto w oczy powiedzieć gospodarzom wyspy: „tak, widzimy was tak jak komunistyczny rząd w ChRL-u...”. Jeśli tak, to wystawa jest sukcesem.
Na otwarciu wystawy nie dowiedzieliśmy się ani słowem dlaczego akurat tajwański czytelnik ma sięgnąć po „Podroże z Herodotem” czy „Imperium”.
Na borykających się z problemem tożsamości Tajwańczykach, wrażenie robią min. te zdania zawarte w „Rozmowach z Herodotem”:
"I Herodot z zapałem i zachwytem dziecka poznaje swoje światy. Jego najważniejsze odkrycie - że jest ich wiele. I że każdy jest inny. Każdy ważny. I że trzeba je poznać, bo te inne światy, inne kultury to są zwierciadła, w których przeglądamy się my i nasza kultura. Dzięki którym lepiej rozumiemy samych siebie.
I dlatego Herodot, dokonawszy tego odkrycia, odkrycia kultury innych, jak zwierciadła, w którym możemy się przejrzeć, aby samych siebie lepiej zrozumieć, każdego poranka, niezmordowanie, znowu i znowu wyrusza w swoją podróż."
Ale nasi spece od promocji nie potrafią wyjść poza ogólniki typu: „bo to czytają w innych krajach”. Od dyplomatów przebywających kilka lat w danym kraju wymagam więcej. Czy tak trudno zrozumieć choć trochę jak funkcjonuje społeczność wśród której przyszło im żyć i pracować, wśród której mają promować i dbać o dobre imię Polski? Chwila refleksji nad tym jak dotrzeć do tubylców z jasnym przekazem (a nie PRL-owskim speechem) nie powinna być zbyt dużym wysiłkiem dla pracownika polskiego MSZ.
Kapuściński mówi, aby poznawać inne światy, aby odrzucać przyzwaczajenia i stereotypy. A tymczasem wystawa zorganizowana pod auspicjami polskiego MSZ uświadamia Tajwańczykom, że poznaniem ich akurat zainteresowani nie jesteśmy. Że nie możemy się wyzwolić ze stereotypów jakie na temat Tajwanu szerzy Pekin.
Znajoma, szanowana na wyspie ilustratorka, odwiedziła dziś wystawę i wytłumaczyła mi: „no wiesz, twój kraj jest biedny. To po prostu taniej i szybciej tak skopiować wszystko z Chin”. A więc mamy promocje biedoty rodem z PRL...tylko czy aby o to chodziło? I kto za to zapłacił?
Niezalezna.pl
„Duszno” – słaba klimatyzacja (aż trudno uwierzyć, że nikt tego nie sprawdził przed). Zabawny był widok wachlujących się uczestników imprezy mimo, że na zewnątrz już prawie tajwańska zima, czy kilku obecnych dyplomatów uciekających z sali po „przemowie”. Jednak wytrwaliśmy ..Nudno” – polska placówka na Tajwanie ma dość osobliwe wyobrażenie o promocji. Musi być oczywiście przemowa..jak ktoś pamięta apele szkolne z okresu komuny, to wie na czym ta osobliwość polega. Akurat bywam na prezetacjach książek innych pisarzy organizowanych także przy udziale placówek państw europejskich i ta mowa rodem z PRL bardzo razi.
Nie zrobiło wrażenia też przemówienie rektora uniwersytetu (dość śmiesznie wyglądało raptem szukanie studenta, który miał to tłumaczyć – to powinno się ustalać przed). Od naukowca tego kalibru można oczekiwać czegoś więcej niż ogólnikowych stwierdzeń, że Polska ma coś do zaoferowania światu w sensie kulturowym (w przyszłości może lepiej oddać głos tym co książkę Kapuścińskiego przeczytali).
A teraz największy grzech wystawy. W takiej formie jaką ją zaprezentowano nie powinna ona trafić na Tajwan, bo jest ona przygotowa dla odbiorcy z ChRL-u. Bez żadnej większej modyfikacji, po zmianie tekstu ze znaków uproszczonych na tradycyjne (których używa się na wyspie) zaprezentowano ją na wyspie. Wydawca, który widział wystawę dzień po otwarciu nawet zażartował, że była ona chyba MADE IN CHINA (nie jest to niestety komplement pod adresem polskiego MSZ). Wystawę rozpoczyna i promuje zdjęcie Kapuścińskiego na tle Wielkiego Muru, a jedna z planszy jest poświęcona tłumaczce Kapuścińskiego z ChRL –u. Na wystawie promuje się też książki Kapuścińskiego wydane w ChRL-u (mam nadzieję, że Polska placówka w Pekinie też bedzie promować polską literaturę wydaną na Tajwanie). Nie mam nic przeciwko tłumaczce i Wielkiemu Murowi ..tylko czy to trafia do Tajwńczyków! Dlaczego nie zaprezentowano na przykład japońskich wydań Kapuścińskiego (każdy kto choć trochę pobył na wyspie wie jak wielkim uznaniem cieszy się tu wszystko to co rekomendują w Kraju Kwitnącej Wiśni). Dlaczego nie ma takich samych planszy poświęconych tajwańskim tłumaczom !!! Przekaz jej prosty – wy będziecie się starać, tłumaczyć polską literaturę, a my i tak wypromujemy tłumaczy ze ChRL-u. Dobrze, że chociaż na otarcie łez zaproszono jednego z tajwańskich tłumaczy, aby podpisał książki... nie dano mu głosu, nie podzielił się swoimi wrażeniami.
Czy to dociera do tajwańskiej młodzieży dla których Chiny to naprawdę odległy ląd (tylko 4.7% mieszkańców wyspy określa się jako Chińczycy ). No chyba, że polscy dyplomaci chcieli prosto w oczy powiedzieć gospodarzom wyspy: „tak, widzimy was tak jak komunistyczny rząd w ChRL-u...”. Jeśli tak, to wystawa jest sukcesem.
Na otwarciu wystawy nie dowiedzieliśmy się ani słowem dlaczego akurat tajwański czytelnik ma sięgnąć po „Podroże z Herodotem” czy „Imperium”.
Na borykających się z problemem tożsamości Tajwańczykach, wrażenie robią min. te zdania zawarte w „Rozmowach z Herodotem”:
"I Herodot z zapałem i zachwytem dziecka poznaje swoje światy. Jego najważniejsze odkrycie - że jest ich wiele. I że każdy jest inny. Każdy ważny. I że trzeba je poznać, bo te inne światy, inne kultury to są zwierciadła, w których przeglądamy się my i nasza kultura. Dzięki którym lepiej rozumiemy samych siebie.
I dlatego Herodot, dokonawszy tego odkrycia, odkrycia kultury innych, jak zwierciadła, w którym możemy się przejrzeć, aby samych siebie lepiej zrozumieć, każdego poranka, niezmordowanie, znowu i znowu wyrusza w swoją podróż."
Ale nasi spece od promocji nie potrafią wyjść poza ogólniki typu: „bo to czytają w innych krajach”. Od dyplomatów przebywających kilka lat w danym kraju wymagam więcej. Czy tak trudno zrozumieć choć trochę jak funkcjonuje społeczność wśród której przyszło im żyć i pracować, wśród której mają promować i dbać o dobre imię Polski? Chwila refleksji nad tym jak dotrzeć do tubylców z jasnym przekazem (a nie PRL-owskim speechem) nie powinna być zbyt dużym wysiłkiem dla pracownika polskiego MSZ.
Kapuściński mówi, aby poznawać inne światy, aby odrzucać przyzwaczajenia i stereotypy. A tymczasem wystawa zorganizowana pod auspicjami polskiego MSZ uświadamia Tajwańczykom, że poznaniem ich akurat zainteresowani nie jesteśmy. Że nie możemy się wyzwolić ze stereotypów jakie na temat Tajwanu szerzy Pekin.
Znajoma, szanowana na wyspie ilustratorka, odwiedziła dziś wystawę i wytłumaczyła mi: „no wiesz, twój kraj jest biedny. To po prostu taniej i szybciej tak skopiować wszystko z Chin”. A więc mamy promocje biedoty rodem z PRL...tylko czy aby o to chodziło? I kto za to zapłacił?
Niezalezna.pl
Taka przykra nasza rzeczywistość. Podejście, że to można odbębnić, kto tam w Polsce by się przejmował, jak będziemy się promować na "jakimś" Tajwanie. Ja mam takie wrażenie, że w Polsce specjalnie się nie dba o nasz wizerunek na świecie. Dziwnym jest jednak, że takie podejście reprezentują nasi dyplomaci w tym kraju. Chociaż... może mają wymówkę, bo oficjalnych stosunków dyplomatycznych z Tajwanem nie utrzymujemy, to tylko prowincja przecież ;) Piękny artykuł, acz smutny. Dziękuję.
OdpowiedzUsuń