Literacki Nobel czy noblowski bubel
Na wieść o przyznaniu tegorocznego literackiego Nobla pisarzowi Mo Yan chińska telewizja przerwała program, aby przekazać tę informację. Komunistyczny rząd mówił o poczuciu dumy z powodu przyznania jej akurat temu autorowi. W 2000 r. literacki Nobel dla Gao Xingjian i pokojowa nagroda w 2010 r. dla pisarza dysydenta Liu Xiaobo wzbudziły duże niezadowolenie wśród chińskich dygnitarzy. Tym razem było inaczej.
Kilka godzin po ogłoszeniu werdyktu Szwedzkiej Akademii redaktor naczelny komunistycznego dziennika „Global Times” Hu Xijin stwierdził, że Zachód wreszcie spojrzał „ponad chińskimi dysydentami” i zrozumiał, że „głównego nurtu Chin nie da się długo ignorować”. Według Li Changchun, kierującego departamentem propagandy Komitetu Centralnego Komunistycznej Partii Chin Ludowych (KPChL), nagroda dla Mo „odzwierciedla rozwój chińskiej literatury, a także coraz większe wpływy, jakimi Chiny cieszą się na świecie”.
Kim tak naprawdę jest Mo Yan, którego literacki Nobel jest „powodem do dumy i radości” chińskich komunistów, a jest krytykowany przez chińskich dysydentów?
Wychowanek armii i partii
Prawdziwe imię i nazwisko pisarza urodzonego w 1955 r. w „słusznej ideowo” rodzinie chłopskiej brzmi Guan Moye. Pseudonim Mo Yan oznacza w klasycznym chińskim „nie mów”. Wielu uważa, że właśnie owo „niemówienie” zapewniło Mo Yan sukces w komunistycznych Chinach. Laureat tegorocznej literackiej Nagrody Nobla nigdy nie zdobył się na krytykę chińskiego reżimu. W służalczej postawie wobec partii posunął się tak daleko, że w jednej z wypowiedzi sugerował, iż pisarze chińscy nie są narażeni na żadne kłopoty ani ingerencje cenzury.
Jako 12-latek w czasie Rewolucji Kulturalnej Mo porzucił szkołę i rozpoczął pracę w rafinerii oleju. W 1976 r. wstąpił do Chińskiej Armii Ludowo-Wyzwoleńczej, gdzie był oficerem ochrony, instruktorem politycznym i oficerem propagandy. W trakcie służby wojskowej Mo Yan zaczął studiować literaturę na Akademii Sztuki i Literatury Chińskiej Armii Ludowo-Wyzwoleńczej. W 1991 r. otrzymał tytuł magistra literatury na Uniwersytecie w Pekinie.
Od pochwał partii po kanibalizm
Najbardziej znana powieść laureata tegorocznej literackiej Nagrody Nobla to „Czerwone sorgo” (1986 r.), w której autor opisuje historię rodzinnej prowincji w XX w. – głód, wojny, japońską okupację. Pochwały komunistycznej partii, głoszone przez niektórych z bohaterów książki, niemiecki sinolog prof. Kubin nazwał po prostu „żenującymi”. Filmowa adaptacja powieści dokonana przez Zhang Yimou otrzymała Złotego Niedźwiedzia na festiwalu w Berlinie w 1988 r. Inna powieść Mo, wydana w Polsce pt. „Obfite piersi, pełne biodra” to epicka opowieść o historii Chin.
Najbardziej znana powieść laureata tegorocznej literackiej Nagrody Nobla to „Czerwone sorgo” (1986 r.), w której autor opisuje historię rodzinnej prowincji w XX w. – głód, wojny, japońską okupację. Pochwały komunistycznej partii, głoszone przez niektórych z bohaterów książki, niemiecki sinolog prof. Kubin nazwał po prostu „żenującymi”. Filmowa adaptacja powieści dokonana przez Zhang Yimou otrzymała Złotego Niedźwiedzia na festiwalu w Berlinie w 1988 r. Inna powieść Mo, wydana w Polsce pt. „Obfite piersi, pełne biodra” to epicka opowieść o historii Chin.
Twórczość Mo Yan jest pełna naturalizmu. Autor opisuje nawet czynności fizjologiczne, przedstawia ostre sceny erotyczne i akty przemocy, a nawet – jak w „Krainie wódki” – wprowadza wątek kanibalizmu, którego ofiarą padają kilkuletni chłopcy.
W uzasadnieniu werdyktu Szwedzka Akademia porównała prace Mo Yan m.in. do powieści Gabriela Garcii Marqueza. Jednak eseista i krytyk literacki Yu Shicun twierdzi, że właśnie dlatego przyznanie tej nagrody nie ma sensu. „Jego prace pochodzą z lat 80., kiedy był pod wpływem literatury latynoamerykańskiej. Nie wydaje mi się, aby tworzył coś własnego. Nie jest uważany za innowatora w literaturze chińskiej”.
Jeden z najwybitniejszych żyjących sinologów, wspomniany niemiecki profesor z Uniwersytetu w Bonn Wolfgang Kubin twierdzi, że Mo Yan potrafi pisać książki, które się sprzedają, ale w Chinach „jest wielu dużo lepszych pisarzy”. Niemiecki naukowiec uważa, że głównym problemem Mo jest to, że „nie ma on żadnych własnych przemyśleń. Nawet sam mówił publicznie, że pisarz nie musi mieć własnych myśli. On jest ilustratorem. Ilustruje własne cierpienia z lat 50. XX w., używając do tego przebogatej wyobraźni. Ale nudzi mnie to śmiertelnie”.
Prezent dla KPChL
Tuż przed ogłoszeniem nazwiska zdobywcy tegorocznej literackiej Nagrody Nobla chiński pisarz Yefu uspokajał: „Nagroda Nobla nie trafi w ręce osoby, która wychwala autorytarny system. Istnieją przecież jakieś zasady”. A jednak po raz kolejny Akademia niemiło nas zaskoczyła. Chińscy dysydenci grzmieli pełni gniewu po ogłoszeniu werdyktu. Także internauci w Państwie Środka pisali, że to „chyba najlepszy prezent dla Partii Komunistycznej tuż przed mającym się wkrótce rozpocząć jej XVIII Kongresem”.
Yu Jie, chiński eseista i zarazem przyjaciel Liu Xiaobo, uważa, że literacka Nagroda Nobla dla Mo Yan to w rzeczywistości zwycięstwo KPChL. Mo jest członkiem partii, a także zastępcą przewodniczącego Stowarzyszenia Pisarzy Chińskich. Przez wielu prześladowanych autorów i opozycjonistów w Chinach uważany jest za jednego z czołowych pomocników partii we wprowadzaniu cenzury w kraju.
Chiński pisarz i dysydent Mo Zhixu uważa, że Mo Yan nigdy nie wykazał się niezależnością. Na swoim blogu przypomina, że to właśnie on wraz z grupą komunistycznych oficjeli opuścił prezentację na Międzynarodowych Targach Książki we Frankfurcie w 2009 r. w proteście przeciwko zaproszeniu na imprezę chińskiej pisarki i dziennikarki Dai Qing. Dai obłożona została zakazem druku za krytykowanie władzy, upominanie się o prawa kobiet i pisanie o zatruciu środowiska w Chinach. W wyniku nacisków oficjalnej delegacji chińskiej (w tym Mo Yan) organizatorzy targów we Frankfurcie ostatecznie cofnęli zaproszenie dla Dai Qing. Także po przyznaniu pisarzowi Liu Xiaobo Pokojowej Nagrody Nobla w 2010 r. Mo odmówił komentowania tego faktu i dopiero dziś po otrzymaniu nagrody zdobył się na stwierdzenie, iż ma nadzieję, że Liu zostanie zwolniony z więzienia (Liu został skazany w 2009 r. na 11 lat więzienia za prowadzenie wywrotowej działalności; rzeczywistym powodem uwięzienia Liu było stworzenie przez niego opublikowanej w internecie tzw. Karty 08, czyli apelu grupy intelektualistów o zniesienie systemu jednopartyjnego w Chinach).
Ai Weiwei, chiński artysta, architekt, współtwórca Stadionu Narodowego w Pekinie, zaangażowany m.in. w ujawnienie wielu nadużyć przy budowie szkół, które zawaliły się po trzęsieniu ziemi w prowincji Sichuan w 2008 r., napisał o Szwedzkiej Akademii: „Oni po prostu nabijają się z tych, którzy mają odwagę mówić, wyrażać swoje opinie w Chinach, i ignorują ofiarę, jaką ponoszą ci, którzy chcą mieć prawo do wolnego głosu. To wstyd. To wstyd dla Komitetu Noblowskiego”.
Nagroda naiwnej zachodniej lewicy
Także komentarze, jakie pojawiły się w chińskim internecie, nie zawsze współgrały z atmosferą dumy i radości, jaką starała się w mediach kreować komunistyczna władza. „W przeciwieństwie do wielu, byłem niemal pewny, że nagrodę dostanie Mo. Nie zawiodła mnie naiwna zachodnia lewica” – pisał jeden z internautów. Inni żartowali, że „lepiej już było przyznać literacką nagrodę Obamie”, a pokojową przywódcy KPChL, a zarazem prezydentowi Chin Hu Jintao.
Cui Weiping, profesor Pekińskiej Akademii Filmowej i krytyk literacki, napisała na Twitterze, że przyznanie nagrody Mo jest „ciosem dla więzionych pisarzy i wszystkich tych, którzy są prześladowani przez cenzurę w Chinach”.
Na szczęście nie wszyscy na Zachodzie przyjęli entuzjastycznie przyznanie literackiej Nagrody Nobla Mo Yan. Zwłaszcza w Niemczech pojawiło się wiele głosów krytycznych. Cytowany wcześniej profesor Wolgang Kubin zapytany przez „Deutsche Welle”, dlaczego nagroda trafiła do Mo, stwierdził, że „jest w tym jakiś element politycznej poprawności, przekonanie, że trzeba nagrodzić »prawdziwego Chińczyka«, a nie np. Bei Dao, który jest znacznie lepszym pisarzem i o wiele bardziej reprezentatywnym dla chińskiej literatury, ale ma amerykański paszport”.
Utalentowany, ale konformista; pracowity, ale na usługach partii komunistycznej; kim jest Mo Yan? Najlepszy opis dał nam pewnie sam pisarz w wypowiedzi, jakiej udzielił w 2006 r. agencji Xinhua:
W codziennym życiu jestem sługusem, tchórzem i żałosnym łajdakiem, ale kiedy piszę powieści, mam odwagę bandyty, żądzę libertyna i monstrualny tupet”.
Nic więc dziwnego, że na wiadomość, iż literacki Nobel trafi do człowieka, który sam określa się mianem sługusa, jeden z chińskich internautów zadał pytanie, czy przyznający nagrodę nie cierpią być może na niedołężność?
Gazeta Polska Puls Polonii
Kilka godzin po ogłoszeniu werdyktu Szwedzkiej Akademii redaktor naczelny komunistycznego dziennika „Global Times” Hu Xijin stwierdził, że Zachód wreszcie spojrzał „ponad chińskimi dysydentami” i zrozumiał, że „głównego nurtu Chin nie da się długo ignorować”. Według Li Changchun, kierującego departamentem propagandy Komitetu Centralnego Komunistycznej Partii Chin Ludowych (KPChL), nagroda dla Mo „odzwierciedla rozwój chińskiej literatury, a także coraz większe wpływy, jakimi Chiny cieszą się na świecie”.
Kim tak naprawdę jest Mo Yan, którego literacki Nobel jest „powodem do dumy i radości” chińskich komunistów, a jest krytykowany przez chińskich dysydentów?
Wychowanek armii i partii
Prawdziwe imię i nazwisko pisarza urodzonego w 1955 r. w „słusznej ideowo” rodzinie chłopskiej brzmi Guan Moye. Pseudonim Mo Yan oznacza w klasycznym chińskim „nie mów”. Wielu uważa, że właśnie owo „niemówienie” zapewniło Mo Yan sukces w komunistycznych Chinach. Laureat tegorocznej literackiej Nagrody Nobla nigdy nie zdobył się na krytykę chińskiego reżimu. W służalczej postawie wobec partii posunął się tak daleko, że w jednej z wypowiedzi sugerował, iż pisarze chińscy nie są narażeni na żadne kłopoty ani ingerencje cenzury.
Jako 12-latek w czasie Rewolucji Kulturalnej Mo porzucił szkołę i rozpoczął pracę w rafinerii oleju. W 1976 r. wstąpił do Chińskiej Armii Ludowo-Wyzwoleńczej, gdzie był oficerem ochrony, instruktorem politycznym i oficerem propagandy. W trakcie służby wojskowej Mo Yan zaczął studiować literaturę na Akademii Sztuki i Literatury Chińskiej Armii Ludowo-Wyzwoleńczej. W 1991 r. otrzymał tytuł magistra literatury na Uniwersytecie w Pekinie.
Od pochwał partii po kanibalizm
Najbardziej znana powieść laureata tegorocznej literackiej Nagrody Nobla to „Czerwone sorgo” (1986 r.), w której autor opisuje historię rodzinnej prowincji w XX w. – głód, wojny, japońską okupację. Pochwały komunistycznej partii, głoszone przez niektórych z bohaterów książki, niemiecki sinolog prof. Kubin nazwał po prostu „żenującymi”. Filmowa adaptacja powieści dokonana przez Zhang Yimou otrzymała Złotego Niedźwiedzia na festiwalu w Berlinie w 1988 r. Inna powieść Mo, wydana w Polsce pt. „Obfite piersi, pełne biodra” to epicka opowieść o historii Chin.
Najbardziej znana powieść laureata tegorocznej literackiej Nagrody Nobla to „Czerwone sorgo” (1986 r.), w której autor opisuje historię rodzinnej prowincji w XX w. – głód, wojny, japońską okupację. Pochwały komunistycznej partii, głoszone przez niektórych z bohaterów książki, niemiecki sinolog prof. Kubin nazwał po prostu „żenującymi”. Filmowa adaptacja powieści dokonana przez Zhang Yimou otrzymała Złotego Niedźwiedzia na festiwalu w Berlinie w 1988 r. Inna powieść Mo, wydana w Polsce pt. „Obfite piersi, pełne biodra” to epicka opowieść o historii Chin.
Twórczość Mo Yan jest pełna naturalizmu. Autor opisuje nawet czynności fizjologiczne, przedstawia ostre sceny erotyczne i akty przemocy, a nawet – jak w „Krainie wódki” – wprowadza wątek kanibalizmu, którego ofiarą padają kilkuletni chłopcy.
W uzasadnieniu werdyktu Szwedzka Akademia porównała prace Mo Yan m.in. do powieści Gabriela Garcii Marqueza. Jednak eseista i krytyk literacki Yu Shicun twierdzi, że właśnie dlatego przyznanie tej nagrody nie ma sensu. „Jego prace pochodzą z lat 80., kiedy był pod wpływem literatury latynoamerykańskiej. Nie wydaje mi się, aby tworzył coś własnego. Nie jest uważany za innowatora w literaturze chińskiej”.
Jeden z najwybitniejszych żyjących sinologów, wspomniany niemiecki profesor z Uniwersytetu w Bonn Wolfgang Kubin twierdzi, że Mo Yan potrafi pisać książki, które się sprzedają, ale w Chinach „jest wielu dużo lepszych pisarzy”. Niemiecki naukowiec uważa, że głównym problemem Mo jest to, że „nie ma on żadnych własnych przemyśleń. Nawet sam mówił publicznie, że pisarz nie musi mieć własnych myśli. On jest ilustratorem. Ilustruje własne cierpienia z lat 50. XX w., używając do tego przebogatej wyobraźni. Ale nudzi mnie to śmiertelnie”.
Prezent dla KPChL
Tuż przed ogłoszeniem nazwiska zdobywcy tegorocznej literackiej Nagrody Nobla chiński pisarz Yefu uspokajał: „Nagroda Nobla nie trafi w ręce osoby, która wychwala autorytarny system. Istnieją przecież jakieś zasady”. A jednak po raz kolejny Akademia niemiło nas zaskoczyła. Chińscy dysydenci grzmieli pełni gniewu po ogłoszeniu werdyktu. Także internauci w Państwie Środka pisali, że to „chyba najlepszy prezent dla Partii Komunistycznej tuż przed mającym się wkrótce rozpocząć jej XVIII Kongresem”.
Yu Jie, chiński eseista i zarazem przyjaciel Liu Xiaobo, uważa, że literacka Nagroda Nobla dla Mo Yan to w rzeczywistości zwycięstwo KPChL. Mo jest członkiem partii, a także zastępcą przewodniczącego Stowarzyszenia Pisarzy Chińskich. Przez wielu prześladowanych autorów i opozycjonistów w Chinach uważany jest za jednego z czołowych pomocników partii we wprowadzaniu cenzury w kraju.
Chiński pisarz i dysydent Mo Zhixu uważa, że Mo Yan nigdy nie wykazał się niezależnością. Na swoim blogu przypomina, że to właśnie on wraz z grupą komunistycznych oficjeli opuścił prezentację na Międzynarodowych Targach Książki we Frankfurcie w 2009 r. w proteście przeciwko zaproszeniu na imprezę chińskiej pisarki i dziennikarki Dai Qing. Dai obłożona została zakazem druku za krytykowanie władzy, upominanie się o prawa kobiet i pisanie o zatruciu środowiska w Chinach. W wyniku nacisków oficjalnej delegacji chińskiej (w tym Mo Yan) organizatorzy targów we Frankfurcie ostatecznie cofnęli zaproszenie dla Dai Qing. Także po przyznaniu pisarzowi Liu Xiaobo Pokojowej Nagrody Nobla w 2010 r. Mo odmówił komentowania tego faktu i dopiero dziś po otrzymaniu nagrody zdobył się na stwierdzenie, iż ma nadzieję, że Liu zostanie zwolniony z więzienia (Liu został skazany w 2009 r. na 11 lat więzienia za prowadzenie wywrotowej działalności; rzeczywistym powodem uwięzienia Liu było stworzenie przez niego opublikowanej w internecie tzw. Karty 08, czyli apelu grupy intelektualistów o zniesienie systemu jednopartyjnego w Chinach).
Ai Weiwei, chiński artysta, architekt, współtwórca Stadionu Narodowego w Pekinie, zaangażowany m.in. w ujawnienie wielu nadużyć przy budowie szkół, które zawaliły się po trzęsieniu ziemi w prowincji Sichuan w 2008 r., napisał o Szwedzkiej Akademii: „Oni po prostu nabijają się z tych, którzy mają odwagę mówić, wyrażać swoje opinie w Chinach, i ignorują ofiarę, jaką ponoszą ci, którzy chcą mieć prawo do wolnego głosu. To wstyd. To wstyd dla Komitetu Noblowskiego”.
Nagroda naiwnej zachodniej lewicy
Także komentarze, jakie pojawiły się w chińskim internecie, nie zawsze współgrały z atmosferą dumy i radości, jaką starała się w mediach kreować komunistyczna władza. „W przeciwieństwie do wielu, byłem niemal pewny, że nagrodę dostanie Mo. Nie zawiodła mnie naiwna zachodnia lewica” – pisał jeden z internautów. Inni żartowali, że „lepiej już było przyznać literacką nagrodę Obamie”, a pokojową przywódcy KPChL, a zarazem prezydentowi Chin Hu Jintao.
Cui Weiping, profesor Pekińskiej Akademii Filmowej i krytyk literacki, napisała na Twitterze, że przyznanie nagrody Mo jest „ciosem dla więzionych pisarzy i wszystkich tych, którzy są prześladowani przez cenzurę w Chinach”.
Na szczęście nie wszyscy na Zachodzie przyjęli entuzjastycznie przyznanie literackiej Nagrody Nobla Mo Yan. Zwłaszcza w Niemczech pojawiło się wiele głosów krytycznych. Cytowany wcześniej profesor Wolgang Kubin zapytany przez „Deutsche Welle”, dlaczego nagroda trafiła do Mo, stwierdził, że „jest w tym jakiś element politycznej poprawności, przekonanie, że trzeba nagrodzić »prawdziwego Chińczyka«, a nie np. Bei Dao, który jest znacznie lepszym pisarzem i o wiele bardziej reprezentatywnym dla chińskiej literatury, ale ma amerykański paszport”.
Utalentowany, ale konformista; pracowity, ale na usługach partii komunistycznej; kim jest Mo Yan? Najlepszy opis dał nam pewnie sam pisarz w wypowiedzi, jakiej udzielił w 2006 r. agencji Xinhua:
W codziennym życiu jestem sługusem, tchórzem i żałosnym łajdakiem, ale kiedy piszę powieści, mam odwagę bandyty, żądzę libertyna i monstrualny tupet”.
Nic więc dziwnego, że na wiadomość, iż literacki Nobel trafi do człowieka, który sam określa się mianem sługusa, jeden z chińskich internautów zadał pytanie, czy przyznający nagrodę nie cierpią być może na niedołężność?
Gazeta Polska Puls Polonii
Komentarze
Prześlij komentarz