Chrześcijanie w Azji – świadectwo aż po męczeństwo

Chrześcijanie w Azji stanowią niewielką trzyprocentową grupę. Ich liczba wzrasta jednak jak na żadnym innym kontynencie. W samym tylko 2010 r. w Azji przybyło 40 mln katolików, dwa razy tyle, ile w tym samym czasie na kontynencie afrykańskim. Jednak mimo rozwoju Kościoła nasilają się także prześladowania chrześcijan na tym kontynencie.
Do największych prześladowań chrześcijan dochodzi w Korei Płn. Władze w Phenianie traktują chrześcijaństwo jako niebezpieczny wpływ z zagranicy, który może być bodźcem do obalenia komunistycznego rządu, jak to miało miejsce w Polsce. Za wyznawanie wiary i posiadanie przedmiotów kultu religijnego grożą w KRLD surowe kary więzienia i obozów pracy. Przebywający tam chrześcijanie poddawani są torturom, przeprowadza się na nich eksperymenty medyczne.
Według raportu amerykańskiej Komisji ds. Praw Człowieka w Korei Płn. w gułagach przebywa 200–300 tys. ludzi, z tego 70 tys. to chrześcijanie. Istnieją relacje byłych więźniów świadczących o ich szczególnie brutalnym traktowaniu. Soon-Ok Lee spędziła w gułagu siedem lat. O swoich przeżyciach mówiła członkom amerykańskiego Kongresu. „Oni [chrześcijanie] pracowali w oddzielnym miejscu. Pewnego razu 30 z nich zostało zakopanych na śmierć przez strażników. Więźniowie wołali: »O Boże, o mój Panie!«, a wtedy strażnicy wylali na nich wrzątek [...]. Nie ma większego piekła niż Korea Północna” – kończyła swoją relację Soon-Ok Lee.
Gułag dla chrześcijan 
Zeszłoroczny raport pt. „Pomoc Kościołowi w potrzebie” przygotowany przez Stolicę Apostolską, a poświęcony tematowi wolności religijnej w świecie, mówi o „straszliwym pogwałceniu wolności religijnej” w Chinach Ludowych. Katolicy są w ChRL podzieleni. Około 5 mln należy do tzw. Patriotycznego Stowarzyszenia Katolików Chińskich. Ów „koncesjonowany” związek katolików jest pod ścisłą kontrolą Pekinu i bez zgody papieża mianuje biskupów. Kościół podziemny (katakumbowy), skupiający ponad 8 mln Chińczyków (są też jednak dane mówiące o ok. 60 mln wiernych), to z kolei „nielegalna organizacja religijna”. Duchowni i zakonnice tego Kościoła poddawani są licznym represjom. W celu reedukacji są np. osadzani w Laogai – chińskim gułagu. Aresztowani, wypuszczani, a potem znów zatrzymywani, dobrze poznają brutalną rzeczywistość chińskiego systemu penitencjarnego. 
Na porządku dziennym jest tu tygodniowe przetrzymywanie więźniów w lodowatej wodzie, bicie elektrycznymi pałkami, wykorzystywanie osadzonych jako „kukieł” w treningach komandosów.
O 21-letnim pobycie w chińskim gułagu opowiadała przed Komisją Stosunków Międzynarodowych w amerykańskiej Izbie Reprezentantów siostra Catherine Ho. „Jednym z celów obozów Laogai jest złamanie człowieka poprzez tortury. Ale dużo gorszy od fizycznej przemocy jest nieustający atak na myśli i wolną wolę więźniów”. W obozie pracy siostra Ho najpierw pracowała w gospodarstwie rolnym, gdzie wyrabiano herbatę, a następnie w fabryce odzieży. Dzień pracy wynosił 14 godzin. – Musiałam walczyć ze zmęczeniem, aby nie opaść na maszyny – mówiła. Pracownice w fabryce odzieży były poddane ciągłej obserwacji, gdyż odzież przeznaczona na eksport miała być „najlepszej jakości”. Jakikolwiek błąd albo brak zapału do pracy były surowo karane np. uwięzieniem w karcerze. Oczywiście posiadanie Biblii i modlitwa były zakazane. Przyłapana na modlitwie w celi siostra Ho usłyszała: „Nawet na progu śmierci nie możesz wyzbyć się tych przesądów. To jest czyn antyrewolucyjny”. Siostra Catherine opisała także przypadek katoliczki, która odmówiła pracy w niedzielę. Została wywleczona na środek placu i pobita na śmierć. Pomimo takich represji jednej ze starszych sióstr udało się wykonać małe różańce, które więźniarki musiały przechowywać w ukryciu. – Dziś, pijąc herbatę albo wkładając jedwabne ubrania, zastanawiam się, czy one nie pochodzą z Laogai i czy nie są wykonane przez tych, którzy nadal cierpią w Chinach, przez niewolników w obozach – kończyła swoje zeznanie siostra. 
Tortury i areszt w Wietnamie
Trudne chwile przeżywa także Kościół w Wietnamie. Wprowadzony na początku tego roku tzw. dekret 92 ma krępować praktyki religijne. Nowe prawo zawiera m.in. zapis nakładający na duchownych obowiązek składania specjalnych wniosków w wypadku planowanych podróży zagranicznych. Muszą też oni uzyskiwać pozwolenia na przeniesienie się do innego regionu kraju. Władze ograniczają także liczbę mszy, które mogą się odbyć w danym rejonie np. w ciągu tygodnia. Za nieprzestrzeganie praw ograniczających wolność religijną chrześcijanie w Wietnamie doświadczają surowych kar i przemocy. W zeszłym roku brutalnie napadnięty został po tym, jak odprawił pogrzeb bez zgody władz ks. Luis Nguyen Quang Hoa. 
W prowadzonej przez niego parafii Kon Hring komuniści zezwalali tylko na jedną publiczną mszę św. tygodniowo. Ksiądz prosił władze o pozwolenia na dodatkowe nabożeństwo i katolicki pochówek zmarłego, ale go nie otrzymał. Po mszy, gdy wracał do parafii na motorowerze, został napadnięty przez trzech młodych ludzi. Ci pobili go metalowymi prętami. Cudem uszedł z życiem. 
W styczniu tego roku Sąd Ludowy wydał wyroki w sprawie 14 osób, w tym 12 katolików, aresztowanych pod koniec 2011 r. pod zarzutem „działalności mającej na celu obalenie władzy ludowej”. W czasie dwudniowego procesu trzy osoby skazano na 13 lat więzienia, a pozostali otrzymali wyroki pozbawienia wolności od 3 do 8 lat. Początkowo zatrzymanym groziła kara śmierci. Coraz częściej też organizowane są ataki policyjne na parafie, podczas których niszczone są figury świętych i księgi. Katolicy domagający się zwrotu terenów należących do Kościoła, które teraz często padają łupem partyjnych aparatczyków bogacących się na sprzedaży cudzej własności, są aresztowani i poddawani torturom. 
W Indiach chrześcijanie na stos 
Według najnowszego raportu Ogólnoindyjskiej Rady Chrześcijan (GCIC) w roku 2012 odnotowano w Indiach 135 ataków przeciw chrześcijanom. Do szczególnie brutalnych ataków hinduskich ekstremistów doszło w 2008 r. Wtedy to w stanie Orissa na wschodzie Indii zniszczono chrześcijańskie ośrodki i kościoły. Hinduscy ekstremiści wdzierali się do świątyń podczas nabożeństw i niszczyli ołtarze oraz tabernakula. Chrześcijanie byli brutalnie bici, a wielu z nich podpalono żywcem.
Jednym z pierwszych misjonarzy, który opisał włoskiej agencji Asia News, co stało się w Orissa, był o. Thomas Chellana. Gdy przed bramami kierowanego przez duchownego Centrum Duszpasterskiego pojawił się tłum wykrzykujący antychrześcijańskie hasła, schronił się wraz z pracującą w centrum siostrą zakonną w lesie. Złapani byli bici łopatami i łomami. – Oblali mnie benzyną i zabrali się energicznie do zapalania zapałek, by mnie podpalić – wspomina o. Thomas. Początkowo policja stała bezczynnie. Jednak gdy funkcjonariusze zobaczyli, że tłum znosi opony do spalenia księdza i siostry, zareagowali.
– Jestem gotów wrócić, by służyć tym, którzy mnie zranili – mówił kilka dni po brutalnym ataku o. Thomas Chellan.
GPCodziennie

Komentarze

  1. A każdy myśli, że chrześcijaństwo nie jest już w dzisiejszych czasach prześladowane, mało o tym mówi się...

    OdpowiedzUsuń

Prześlij komentarz

Popularne posty z tego bloga

Chińskie więzienia: tortury i interes

Bonum est diffusivum sui

Wojna bez zasad