„Dlaczego,
obcując z Tajwańczykami, mam wrażenie, że oni nie uważają się za Chińczyków?”
Wierzę, iż takie pytanie często zadają sobie obywatele Chin Ludowych, którzy
mają w głowie zakodowane przekonanie, że Tajwan jest częścią Chin, a w
podręcznikach szkolnych czytali, że „my i Tajwańczycy to rodacy z krwi i
kości”. W takim razie, jak to możliwe, że Tajwańczycy nie utożsamiają się z
Chinami?
W przeszłości
na Tajwanie nie podnoszono głośno tematu tożsamości; poddani propagandzie
rządowej mieszkańcy Tajwanu w większości uważali się za Chińczyków. (Gdy
w 1949 r. chińscy nacjonaliści, Kuomintang, pokonani przez komunistów
osiedlili się na Tajwanie, wprowadzili politykę sinizacji. Ludzie przybyli
z Chang Kai-shekiem byli uważani za „bardziej cywilizowanych”, za tych,
którzy przynieśli na wyspę „prawdziwą kulturę chińską”. Tubylcy do końca lat 80
nie mogli oficjalnie używać własnych języków: tajwańskiego, czyli dialektu minan, i języków aborygenów – red.).
Tak że fakt, że do lat 70 to właśnie Republikę Chińską (oficjalna nazwa Tajwanu) uznawano na
arenie międzynarodowej za reprezentanta Chin, jeszcze wzmacniał wśród mieszkańców wyspy przekonanie o tym, że są Chińczykami.
Ale to był
okres autorytarnych rządów,
a w miarę rozwoju demokracji na wyspie i częstych kontaktów z ChRL, tożsamość Tajwańczyków
przeszła ogromną transformację. Są tacy, którzy uważają, że do tej zmiany doprowadziły rządy
prezydentów Lee
Teng-huia i Chen Shui-biana (uważanych za zwolenników niepodległości wyspy – red.) i ich
polityka desinizacji tajwańskiej
edukacji. Wydaje się to jednak zbyt powierzchownym wytłumaczeniem, jako że grupa wiekowa, w której doszło do metamorfozy tożsamości, doświadczyła jeszcze wieloletniej
prochińskiej
edukacji pod hasłem: „bądź
prawym Chińczykiem”.
W jej
wyniku poczucie identyfikacji z chińską wspólnotą było tak silnie, że niemożliwe jest, by wyłącznie późniejsza polityka desinizacji na wyspie
mogła je zmienić.
Powodów, dla których Tajwańczycy nie utożsamiają się z Chinami, jest kilka.
Spróbuję wyjaśnić to na prostych przykładach.
1. Zmiana
w sposobie pojmowania Chin i (nie)realność polityki
W latach
70. USA zmieniły swoją politykę i rozpoczęły współpracę z Chinami
Ludowymi (ChRL) wymierzoną w Związek Sowiecki. W ten sposób
odizolowane do tej pory Chiny komunistyczne znalazły się w centrum,
a Republika Chińska zaczęła być uznawana w coraz mniejszym stopniu.
ChRL od razu ogłosiła, że jest jedynym reprezentantem Chin – jako że Republika
Chińska nie istnieje. Te wydarzenia spowodowały, iż Tajwańczycy sami zaczęli
mieć wątpliwości: „skoro Republika Chińska to nie Chiny, skoro obywatele ChRL
są Chińczykami, to my raczej Chińczykami
nie jesteśmy”.
Podążając tym
tropem, Tajwańczycy
uznali, że ChRL
„ukradła” nazwę ich kraju (Chin) i dlatego pytani przez obywateli Chin
Ludowych o to, czy są Chińczykami
– co w rozumieniu mieszkańców komunistycznych Chin było równoznaczne z pytaniem, czy są
obywatelami ChRL – Tajwańczycy
odpowiadali: nie, nie jestem Chińczykiem.
A wkrótce,
aby na arenie międzynarodowej odseparować się od Chin Ludowych, zaczeli używać logo: TAJWAN
(„Jestem z Tajwanu”).
I tak
retoryka zaprzeczania faktom, polityka nieuznania Republiki Chińskiej, bezpośrednie odebranie Tajwańczykom prawa do obecności (bycia
reprezentowanym w wielu organizacjach międzynarodowych – red.)
i wreszcie zupełny brak szacunku dla mieszkańców wyspy spowodowały, że na Tajwanie zaczeło rosnąć poczucie
niechęci wobec rządu Chin, co miało wpływ na zmianę tożsamości Tajwańczyków.
2.Incydenty
i polityka wymierzone w Tajwańczyków
Na odrzucenie
chińskiej tożsamości miały wpływ także wydarzenia w historii
tajwańsko-chińskiej. Pod koniec lat 80. na Tajwanie nastąpił proces
demokratyzacji. W 1987 r. rząd na wyspie zezwolił Tajwańczykom na podróże do ChRL – najpierw w celu odwiedzin
krewnych. Przez 40 lat mieszkańcy po
obu stronach Cieśniny Tajwańskiej
nie mieli ze sobą żadnego
kontaktu. Po raz pierwszy Tajwańczycy
doświadczyli, czym tak naprawdę są Chiny Ludowe i jak duże są różnice między obiema społecznościami.
Mniej więcej pół roku po wydarzeniach z 4 czerwca
1989 r. (masakra na placu Niebiańskiego
Spokoju w Pekinie – red.) na Tajwanie doszło do podobnych wystąpień, ale, inaczej niż ChRL, tajwański prezydent Lee Teng-hui zaakceptował żądania studentów i rozpoczął się proces demokratyzacji
wyspy. Tak oto na początku 1990 r. Tajwan i Chiny obrały zupełnie inne
drogi.
Do dużego spadku liczby osób określających się jako Chińczycy (po raz pierwszy była ona mniejsza
od liczby tych, którzy mówili, że są Tajwańczykami) doszło w 1994 r. Wówczas doszło do incydentu na jeziorze
Qiandao w prowincji Zhejiang. 31 marca porwano tam prom z tajwańskimi turystami. 1 kwietnia lokalni
mieszkańcy
odnaleźli
statek z ciałami zamordowanych 32 Tajwańczyków i chińskiej załogi. Media chińskie na polecenie partii początkowo podały,
iż Tajwańczycy zgineli
w wyniku pożaru na
promie. Według rodzin ofiar ciała nie miały jednak oznak oparzeń, a na promie były liczne ślady po
kulach. Kilka dni po incydencie tajwański prezydent Lee Teng-hui w publicznym
wystąpieniu określił Komunistyczną Partię Chin Ludowych mianem „bandytów” i wyjawił, że tajwański wywiad ustalił, iż rabunku i zabójstwa turystów dopuścili się żołnierze Chińskiej Armii Ludowo-Wyzwoleńczej. Dla osób z Tajwanu agresja, z jaką
spotkali się ze strony władz chińskich,
próbując wyjaśnić przyczyny tragedii, i sposób, w jaki tragedię opisywały media
będące pod całkowitą kontrolą władzy komunistycznej, były nie do
zaakceptowania.
Potem,
w 1995 r., odbyła się wizyta prezydenta Lee Teng-hui do USA. Rząd amerykański, mimo że oficjalnie nie uznawał Tajwanu za
niepodległe państwo,
zgodził się na wizytę jego przywódcy
w Cornell University, alma mater tajwańskiego prezydenta, a także na jego udział w konferencji na
temat amerykańsko-tajwańskich stosunków gospodarczych, jaka odbyła się
w Anchorage na Alasce. Przeciwko wizycie w USA tajwańskiej głowy państwa ostro protestował Pekin.
W 1996 r.
na Tajwanie po raz pierwszy odbyły się powszechne wybory prezydenckie
(wcześniej prezydent wybierany był przez Zgromadzenie Narodowe – red.).
Komunistyczne Chiny uznały owe wybory za krok w kierunku niepodległości
wyspy i w odpowiedzi na to „agresywne zachowanie ze strony Tajwanu”
dwa dni przed wyborami dokonały ostrzału wyspy. Przez kilka dni państwowa telewizja chińska pokazywała manewry wojskowe, którymi przygotowywano się do ataku na
Tajwan. Chińska
propaganda często używa
sloganu: „Chińczycy
nie walczą z Chińczykami”. Ale to, co wydarzyło się w 1996 r., jasno
pokazało, że ChRL
nie traktuje Tajwańczyków „jak braci i siostry”.
W 1999 r.
doszło do jednego z najgorszych trzęsień ziemi na Tajwanie. Zgineło ponad 2 tys.
osób, a około 100 tys.
budynków
zostało zniszczonych. Otrzymaliśmy ogromną pomoc z wielu krajów. Ale to właśnie wtedy rząd
w Pekinie twierdził, że
wszelka pomoc i dotacje mogą się odbywać tylko pod nadzorem i za zgodą rządu
ChRL i że każda zagraniczna ekipa ratunkowa powinna najpierw
otrzymać
pozwolenie z Pekinu, zanim wjedzie na terytorium Tajwanu. To opóźniło prace wielu ratowników; nie przeszkadzało jednak chińskim komunistom wysyłać wyrazy podziękowania za pomoc niesioną
„Tajwanowi będącemu częścią CHRL”. Wszystko to tylko zwiększyło poczucie
niechęci na wyspie wobec Chin.
Gdy
w 2003 r. wybuchła epidemia SARS, Tajwan złożył wniosek o przyjęcie do Światowej
Organizacji Zdrowia, co rozwścieczyło Chiny. „A kogo wy obchodzicie?” –
powiedział wtedy tajwańskiemu dziennikarzowi chiński oficjał w holu budynku ONZ
(Tajwan miał wtedy największą po Chinach i Hongkongu liczbę zachorowań i zgonów z powodu SARS – red.).
3. Różnice
kulturowe
Do tego
wszystkiego dochodzą jeszcze ciągłe stwierdzenia, że Tajwan jest jedną
z prowincji ChRL, co dla Tajwańczyków jest publicznie głoszonym kłamstwem.
Pekin często zwraca się do innych krajów, aby „nie raniły uczuć chińskiego
narodu”, ale nigdy nie wykazał odrobiny szacunku wobec odczuć i woli
Tajwańczyków.
Przez 60 lat
mieszkańcy po obu stronach cieśniny żyli w zupełnie innych systemach
społecznych. Mimo że Tajwan i Chiny należą do tzw. chińskiej strefy
kulturowej, to dzielą je ogromne różnice. Na przykład w pisowni korzystamy
z innych znaków: tu, na Tajwanie, używane są nadal tradycyjne znaki chińskie,
podczas gdy w CHRL uproszczono je w latach 50. W okresie
Rewolucji Kulturalnej Chiny były wrogo nastawione do tradycyjnej kultury
i wartości chińskich. To samo dotyczy religii. Wyznawane na Tajwanie
buddyzm i taoizm mają swoje korzenie w Chinach. Ale to właśnie
w ChRL niszczone były świątynie, a praktyki religijne zakazywane;
wielu z wyznawców nadal jest prześladowanych.
Niezmiernie
trudno jest znaleźć choćby jedno wydarzenie, do którego Tajwańczycy
i Chińczycy mieliby taki sam stosunek emocjonalny. I tak na przykład,
gdy lekkoatleta chiński Liu Xiang zdobył medal olimpijski, Chińczycy czuli się
dumni, ale dla Tajwańczyków nie miało to żadnego znaczenia. Gdy urodzony na
Tajwanie baseballista Chien Ming Wang rozpoczął karierę w lidze amerykańskiej,
dla Tajwańczyków był to powód do dumy, a większość Chińczyków nie
wiedziała, kim jest Wang.
4. To ChRL
zniszczyła pozytywne wyobrażenie o Chinach
Dziś Chiny
twierdzą, że „ich naród odrodził się w wielkiej chwale”. Ale wartości,
jakie reprezentuje rząd chiński, różnią się bardzo od tych, jakie wyznaje
większość krajów,
w tym także
Tajwan. Społeczeństwo
chińskie zżerają materializm i duchowa pustka.
Często człowiek patrzący z zagranicy na to, co dzieje się w chińskim społeczeństwie, używa określeń takich, jak: szokujące, niewyobrażalne. Nie tak dawno w prowincji
Guangdong ciężarówka
przejechała dwuletnie dziecko; kierowca uciekł z miejsca wypadku. Okropna
historia. Jednak co było jeszcze bardziej przerażające, to to, że spośród 18 osób, które znajdowały się na miejscu wypadku, nikt
dziecku nie pomógł.
Dopiero gdy dziewczynkę przejechała druga ciężarówka, śmieciarz, stojący niby na dolnych
szczeblach społecznej drabiny, rzucił się na pomoc. Ale za późno; dziecko zmarło w szpitalu.
I to nie jest odosobniony przypadek. ChRL doświadcza moralnego upadku:
zdrady w rodzinie, kradzieże
w miejscach pracy, wykorzystywanie zatrutego oleju czy mleka przy
produkcji towarów
jadalnych. Słyszymy o tym często.
I to także dodatkowe powody, dla których Tajwańczycy nie chcą być identyfikowani jako Chińczycy. Image „wielkiego narodu chińskiego” został zniszczony przez same Chiny
Ludowe.
Oczywiście
Tajwan ma swoje problemy; w tajwańskiej demokracji często do głosu dochodzi
populizm; jakość mediów też zostawia wiele do życzenia i z pewnością dużo nam brakuje, aby równać się z innymi, wysoko-cywilizowanymi państwami. Ale Tajwańczycy wierzą, że gwarantami poprawy są demokracja
i budowa społeczeństwa
obywatelskiego. I będziemy tę wiarę demonstrować dopóty, dopóki żadna
siła z zewnątrz nie zmusi do zmiany naszego sposobu życia.
Tajwańczycy nie identyfikują się z Chinami.
Ale można też powiedzieć, że nie identyfikują się ze stylem życia Chińczyków. Przyzwyczailiśmy się do tego, co zostało nam
dane na wyspie; co więcej, kochamy ten model oparty na wolności
i demokracji. Tajwańczycy
są po prostu Tajwańczykami.
I oczywiście życzymy
Chińczykom po drugiej
stronie Cieśniny, aby kiedyś także
mogli cieszyć się
takim samym modelem życia.
Tłum. Hanna
Shen
autor: Zhang Geng-wei
- studiuje na wydziale fizyki na tajwańskim Uniwersytecie Tsing Hua; pisze dla
prasy lokalnej na temat stosunków tajwańsko-chińskich; artykuł, który
drukujemy, zdobył nagrodę przyznawaną przez czołowe media na Tajwanie
w kategorii „Rozważania na temat tajwańskiej tożsamości”.
Wielkie dzięki za ten wpis to rozjaśniło moje spojrzenie na ten temat i teraz tym bardziej będę wspierać Tajwan w ich działaniach. ^^
OdpowiedzUsuńCiesze się i pozdrawiam.
OdpowiedzUsuńTo oddaje właściwie tylko punkt widzenia stonnictwa zielonych. Niebiescy zaś jak najbaddziej uważają się za Chińczyków. Mało tego, uważają Tajwan za Chiny (ze stolicą w Nankinie czy też, jak kto woli, Nanjingu, chwilowo co prawda zajętym przez komuchów, ups!).
OdpowiedzUsuńNie można tak WYKRZYWIAĆ obrazu, jakby gdzieś za 7 morzami napisano, że niby Polska (w bulu i nadzieji) popiera post-platfusiarnię.
Twierdzenie że na Tajwanie jest jeszcze liczący się pogląd iż Tajwan to Chiny ze stolicą w Nanjingu to WYKRZYWIANIE obrazu albo TOTALNA NIEZNAJOMOść REALIóW na wyspie....
OdpowiedzUsuń