Pekin okroi państwo Putina?
Wspólne manewry chińsko-rosyjskie przeprowadzone na Morzu Japońskim w lipcu br. miały zademonstrować, że Moskwa i Pekin dogadują się. W rzeczywistości Putin jest zaniepokojony chińską ekspansją na Syberię.
Moskwa zdaje sobie sprawę, że choć Pekin jeszcze potrzebuje dziś rosyjskich technologii wojskowych, to jednocześnie rozwija własne (a często też je kradnie) i za jakiś czas rosyjskie rozwiązania nie będą już Państwu Środka do niczego potrzebne. Co jest i będzie konieczne dla ChRL-u, to surowce, a więc bogata w nie Syberia. A Rosja się przecież Syberią nie podzieli...
Parę groszy na zachętę
Gdy w 2005 r. Anna Politkowska na łamach dziennika „Nowaja Gazieta”, powołując się na badania prof. Vilyi Gelbrasa, eksperta ds. chińskiej migracji, pisała, że chińscy imigranci w Rosji, którzy poślubiają Rosjanki, otrzymują od rządu w Pekinie „dodatek finansowy”, spotykała się z niedowierzaniem.
Kontrargumentowano wtedy, że zwiększona aktywność Chińczyków na Syberii to nic innego jak naturalny efekt współpracy na linii Pekin–Moskwa. Dziś wszyscy w FR biją na alarm. Telewizja rosyjska nieraz mówiła o tajnym planie Pekinu, według którego władze ChRL namawiają swoich obywateli do osiedlania się na Syberii, poślubiania tamtejszych kobiet i przejmowania miejscowych biznesów. Podkreśla się, że gdy dziesięć lat temu Chińczycy przybywali do dużych miast syberyjskich, aby coś sprzedać i szybko wrócić do domu, to teraz, co potwierdza prof. Gelbras, „co drugi Chińczyk przybywa do Rosji, by tu zostać”. Ta tendencja nie jest żadną nowością, prognozowali ją już Amerykanie. Zmarły w 2010 r. John Parsons Wheeler, jeden z twórców doktryny Reagana, uważał, że celowe wspieranie przez Pekin migracji na rosyjski Daleki Wschód doprowadzi do tego, że po roku 2025 będziemy mówili o chińskiej Syberii.
Co Chińczyk zatrzyma, Rosjanin przepije
Według różnych źródeł (oficjalne dane nie są znane), przy granicy z Chinami po rosyjskiej stronie mieszka w tej chwili 200–300 tys. Chińczyków. Rosyjskie MSW podaje tylko liczbę Chińczyków zamieszkujących w całej Rosji. I jest to, według władz w Moskwie, 2,5 mln osób. Inne dane mówią o 5 mln. Cała ludność Syberii to 30 mln ludzi, z czego ok. 7 mln mieszka w rejonach graniczących z ChRL-em. Tymczasem tuż obok, za rzeką Amur, w północno-wschodnich Chinach, mieszka ponad 100 mln osób. Pekiński plan zasiedlania rosyjskiej Syberii to świetna metoda na rozwiązanie problemów demograficznych Państwa Środka.
Na Syberii chińscy chłopi, którym brakuje ziemi, mogą uprawiać grunty dawnych sowchozów i kołchozów. I są gotowi to robić po 10, a nawet 12 godzin dziennie. Tymczasem rozpici Rosjanie nie palą się do pracy. Nic dziwnego, że coraz więcej Rosjanek decyduje się na małżeństwo z Chińczykiem. Wiadomo, że będą ciężko pracować, a zarobione pieniądze przyniosą do domu, a nie przepiją.
Zaalarmowane władze rosyjskie próbują zastopować zwiększającą się liczbę chińskich rolników osiedlających się w Rosji. Rok temu zakazały imigrantom z ChRL-u pracy na roli w regionach Obwodu Amurskiego i Kraju Krasnojarskiego, ale to nie załatwia sprawy. Syberia bowiem coraz bardziej jest uzależniona od osiedlających się tam Chińczyków. Na targach w większych miastach zdominowali oni handel i są najbogatszymi prywatnymi przedsiębiorcami. Wykupują upadłe fabryki, takie jak ta w mieście Czyta (Kraj Zabajkalski), w której kiedyś produkowano czołgi. Dziś Chińczycy wytwarzają tu ciężarówki. Jak donosi „Niezawisimaja Gazieta: „Chiny inwestują na rosyjskim Dalekim Wschodzie więcej niż nasz własny rząd”.
Chińskie drewno z Syberii
Syberia jeszcze nie jest chińska, ale syberyjskie drzewa wydają się już być w rękach Chińczyków. Miliony metrów sześciennych drewna transportuje się nielegalnie do ChRL-u. Kilka dni temu rosyjskie Ministerstwo Spraw Wewnętrznych poinformowało o aresztowaniu grupy przestępczej zajmującej się przemytem drewna do Chin. Chińczycy kierujący szajką wraz z rosyjskimi partnerami przemycili do momentu aresztowania towar o wartości 2 mld rubli (ok. 192 mln zł).
Ale Chińczycy działają na rosyjskim rynku drewna również legalnie i współpracują nawet w tej dziedzinie z Romanem Abramowiczem, jednym z najbogatszych ludzi świata. Na początku tego roku zainwestowali spore środki w spółkę Rosyjskie Produkty Drewniane (RFP), drugiej co do wielkości firmy handlującej drzewem w Federacji Rosyjskiej. Już teraz większość produktów RFP, w której 33 proc. udziałów ma Abramowicz, trafia do Chin. Najpierw do Manzhouli, miasta w autonomicznym regionie Mongolii Wewnętrznej. Tu jak grzyby po deszczu wyrastają zakłady przeróbki drewna. Gdy w 2011 r. udał się tam dziennikarz niemieckiego tygodnika „Der Spiegel” Matthias Schepp, jego oczom ukazały się całe szeregi fabryk drzewa. „Z każdego kloca drewna sterczała flaga Chińskiej Republiki Ludowej, co, wydawało się, miało jasno podkreślać, do kogo teraz należy ten skarb” – donosił reporter.
Błąd Clancy’ego
W 2000 r. amerykański pisarz powieści sensacyjnych Tom Clancy w książce „Niedźwiedź i Smok” pisał o militarnej inwazji Chin na Syberię. Dziś Pekin wydaje się realizować scenariusz agresji, ale nie militarnej. Chińska migracja przez chińskie inwestycje podbija Syberię. A nastroje w Państwie Środka temu sprzyjają. W trakcie wizyty prezydenta Chin Xi Jinpinga w Moskwie w marcu tego roku do ambasady rosyjskiej w Pekinie napłynęły drogą internetową tysiące listów z żądaniami zwrotu terytoriów chińskich zagarniętych przez carską Rosję w XIX w. (w 1860 r. na podstawie rosyjsko-chińskiej Konwencji Pekińskiej tereny na północ od rzeki Amur i na wschód od rzeki Ussuri zostały przekazane Rosji). Internauci sugerowali, że jeśli nie zostaną uregulowane sprawy terytorialne, Rosja nie może liczyć na status chińskiego sojusznika.
Gazeta Polska
Moskwa zdaje sobie sprawę, że choć Pekin jeszcze potrzebuje dziś rosyjskich technologii wojskowych, to jednocześnie rozwija własne (a często też je kradnie) i za jakiś czas rosyjskie rozwiązania nie będą już Państwu Środka do niczego potrzebne. Co jest i będzie konieczne dla ChRL-u, to surowce, a więc bogata w nie Syberia. A Rosja się przecież Syberią nie podzieli...
Parę groszy na zachętę
Gdy w 2005 r. Anna Politkowska na łamach dziennika „Nowaja Gazieta”, powołując się na badania prof. Vilyi Gelbrasa, eksperta ds. chińskiej migracji, pisała, że chińscy imigranci w Rosji, którzy poślubiają Rosjanki, otrzymują od rządu w Pekinie „dodatek finansowy”, spotykała się z niedowierzaniem.
Kontrargumentowano wtedy, że zwiększona aktywność Chińczyków na Syberii to nic innego jak naturalny efekt współpracy na linii Pekin–Moskwa. Dziś wszyscy w FR biją na alarm. Telewizja rosyjska nieraz mówiła o tajnym planie Pekinu, według którego władze ChRL namawiają swoich obywateli do osiedlania się na Syberii, poślubiania tamtejszych kobiet i przejmowania miejscowych biznesów. Podkreśla się, że gdy dziesięć lat temu Chińczycy przybywali do dużych miast syberyjskich, aby coś sprzedać i szybko wrócić do domu, to teraz, co potwierdza prof. Gelbras, „co drugi Chińczyk przybywa do Rosji, by tu zostać”. Ta tendencja nie jest żadną nowością, prognozowali ją już Amerykanie. Zmarły w 2010 r. John Parsons Wheeler, jeden z twórców doktryny Reagana, uważał, że celowe wspieranie przez Pekin migracji na rosyjski Daleki Wschód doprowadzi do tego, że po roku 2025 będziemy mówili o chińskiej Syberii.
Co Chińczyk zatrzyma, Rosjanin przepije
Według różnych źródeł (oficjalne dane nie są znane), przy granicy z Chinami po rosyjskiej stronie mieszka w tej chwili 200–300 tys. Chińczyków. Rosyjskie MSW podaje tylko liczbę Chińczyków zamieszkujących w całej Rosji. I jest to, według władz w Moskwie, 2,5 mln osób. Inne dane mówią o 5 mln. Cała ludność Syberii to 30 mln ludzi, z czego ok. 7 mln mieszka w rejonach graniczących z ChRL-em. Tymczasem tuż obok, za rzeką Amur, w północno-wschodnich Chinach, mieszka ponad 100 mln osób. Pekiński plan zasiedlania rosyjskiej Syberii to świetna metoda na rozwiązanie problemów demograficznych Państwa Środka.
Na Syberii chińscy chłopi, którym brakuje ziemi, mogą uprawiać grunty dawnych sowchozów i kołchozów. I są gotowi to robić po 10, a nawet 12 godzin dziennie. Tymczasem rozpici Rosjanie nie palą się do pracy. Nic dziwnego, że coraz więcej Rosjanek decyduje się na małżeństwo z Chińczykiem. Wiadomo, że będą ciężko pracować, a zarobione pieniądze przyniosą do domu, a nie przepiją.
Zaalarmowane władze rosyjskie próbują zastopować zwiększającą się liczbę chińskich rolników osiedlających się w Rosji. Rok temu zakazały imigrantom z ChRL-u pracy na roli w regionach Obwodu Amurskiego i Kraju Krasnojarskiego, ale to nie załatwia sprawy. Syberia bowiem coraz bardziej jest uzależniona od osiedlających się tam Chińczyków. Na targach w większych miastach zdominowali oni handel i są najbogatszymi prywatnymi przedsiębiorcami. Wykupują upadłe fabryki, takie jak ta w mieście Czyta (Kraj Zabajkalski), w której kiedyś produkowano czołgi. Dziś Chińczycy wytwarzają tu ciężarówki. Jak donosi „Niezawisimaja Gazieta: „Chiny inwestują na rosyjskim Dalekim Wschodzie więcej niż nasz własny rząd”.
Chińskie drewno z Syberii
Syberia jeszcze nie jest chińska, ale syberyjskie drzewa wydają się już być w rękach Chińczyków. Miliony metrów sześciennych drewna transportuje się nielegalnie do ChRL-u. Kilka dni temu rosyjskie Ministerstwo Spraw Wewnętrznych poinformowało o aresztowaniu grupy przestępczej zajmującej się przemytem drewna do Chin. Chińczycy kierujący szajką wraz z rosyjskimi partnerami przemycili do momentu aresztowania towar o wartości 2 mld rubli (ok. 192 mln zł).
Ale Chińczycy działają na rosyjskim rynku drewna również legalnie i współpracują nawet w tej dziedzinie z Romanem Abramowiczem, jednym z najbogatszych ludzi świata. Na początku tego roku zainwestowali spore środki w spółkę Rosyjskie Produkty Drewniane (RFP), drugiej co do wielkości firmy handlującej drzewem w Federacji Rosyjskiej. Już teraz większość produktów RFP, w której 33 proc. udziałów ma Abramowicz, trafia do Chin. Najpierw do Manzhouli, miasta w autonomicznym regionie Mongolii Wewnętrznej. Tu jak grzyby po deszczu wyrastają zakłady przeróbki drewna. Gdy w 2011 r. udał się tam dziennikarz niemieckiego tygodnika „Der Spiegel” Matthias Schepp, jego oczom ukazały się całe szeregi fabryk drzewa. „Z każdego kloca drewna sterczała flaga Chińskiej Republiki Ludowej, co, wydawało się, miało jasno podkreślać, do kogo teraz należy ten skarb” – donosił reporter.
Błąd Clancy’ego
W 2000 r. amerykański pisarz powieści sensacyjnych Tom Clancy w książce „Niedźwiedź i Smok” pisał o militarnej inwazji Chin na Syberię. Dziś Pekin wydaje się realizować scenariusz agresji, ale nie militarnej. Chińska migracja przez chińskie inwestycje podbija Syberię. A nastroje w Państwie Środka temu sprzyjają. W trakcie wizyty prezydenta Chin Xi Jinpinga w Moskwie w marcu tego roku do ambasady rosyjskiej w Pekinie napłynęły drogą internetową tysiące listów z żądaniami zwrotu terytoriów chińskich zagarniętych przez carską Rosję w XIX w. (w 1860 r. na podstawie rosyjsko-chińskiej Konwencji Pekińskiej tereny na północ od rzeki Amur i na wschód od rzeki Ussuri zostały przekazane Rosji). Internauci sugerowali, że jeśli nie zostaną uregulowane sprawy terytorialne, Rosja nie może liczyć na status chińskiego sojusznika.
Gazeta Polska
Pozwolę sobie powtórzyć komentarz, który umieściłem pod tym samym Pani artykułem na Salonie: [...] dla Rosji Sowieckiej sojusz z ChRL jest koniecznością, nawet za cenę stania się w przyszłości wasalem Pekinu. Po prostu komunistyczne Chiny są i będą swego rodzaju gwarantem pozycji międzynarodowej Moskwy (umożliwienie ekspansji na Europę), czego kosztem będzie odgrywanie roli "głębokiego zaplecza" Pekinu.
OdpowiedzUsuńPisałem także o tym samym w moich wpisach na temat osi Moskwa-Pekin, ale polecam szczególnie artykuły źródłowe do nich:
http://jaszczur09.blogspot.com/2013/01/pekin-moskwa-sojusz-i-miraz-konfliktu.html
http://jaszczur09.blogspot.com/2013/03/xi-jinping-w-moskwie-jeszcze-o-osi.html