Pekin sprzymierzył się z gangsterami?

Były szef słynnego gangu Bamboo Union Chang An-lo zwany Białym Wilkiem wyraził gotowość do ochrony prezydenta kraju Ma Yingjiu, głoszącego hasła zbliżenia z Chinami, przed jego wrogami. Czyli obywatelami wyspy, którym prochiński kurs głowy państwa nie odpowiada. – Trzeba podjąć kroki przeciwko tym, którzy protestują na ulicach – oświadczył Chang An-lo, wywołując niepokój wśród polityków i mediów.
Politycy opozycyjnej Demokratycznej Partii Postępu (DPP), optujący za niepodległością wyspy od Chin, są zaniepokojeni słowami An-lo sugerującymi, że w wypadku protestów do „zapewnienia porządku” mogą zostać wykorzystani gangsterzy. – To byłaby hańba dla tajwańskiej demokracji – przekonywał poseł DPP Gao Jyh-peng. Niektórzy idą o krok dalej i uważają, że uaktywnienie się kręgów mafijnych i ich coraz większy wpływ na politykę na wyspie to dobrze przemyślana strategia Pekinu. – Ponad 80 proc. tajwańskich gangsterów prowadzi legalne interesy w komunistycznych Chinach. Ci ludzie są pod całkowitą kontrolą chińskich służb specjalnych – twierdzi w rozmowie z „Codzienną” radny miasta Tajpej z ramienia DPP Liang Wen-chieh.
„Biały Wilk” jest tego dobrym przykładem. Przez 17 lat ukrywał się w Chinach przed tajwańskim wymiarem sprawiedliwości. W czerwcu tego roku wrócił jednak na wyspę, bo jak twierdzi, doszedł „do porozumienia z ministerstwem sprawiedliwości”. Aresztowany na krótko został zwolniony za kaucją i odtąd często pojawia się w mediach i organizuje wiece, na których promuje zjednoczenie Tajwanu z komunistycznymi Chinami. W ostatnich miesiącach jednak drastycznie spadło poparcie dla prochińskiego prezydenta Tajwanu Ma Yingjiu z ramienia Kuomintangu. Wynosi ono w tej chwili zaledwie 9 proc. Tajwańczycy co kilka tygodni wychodzą na ulice, by protestować przeciwko rosnącemu wpływowi Pekinu na tajwańskie media oraz chińskim inwestycjom w sektor bankowy i usług. Może to oznaczać, że w następnych wyborach, zaplanowanych na 2016 r., zwolennicy zbliżenia z Chinami utracą władzę.
Pekin wprawdzie chce prowadzić dialog także z tajwańską opozycją, ale ta woli od Państwa Środka m.in. Japonię. Szef DPP Su Tseng-chang spotkał się w lutym podczas wizyty w Kraju Kwitnącej Wiśni m.in. z byłym gubernatorem Tokio Shintaro Ishihara, znanym z antykomunistycznego i antychińskiego nastawienia. Wśród tajwańskich komentatorów pojawiają się coraz częściej sugestie, że Pekin może za pomocą tajwańskiego półświatka usiłować wzniecić niepokój społeczny na wyspie, by uniemożliwić przeprowadzenie wyborów w 2016 r.
GPCodziennie

Komentarze

Popularne posty z tego bloga

Chińskie więzienia: tortury i interes

Tajwańskie maszyny trafiały do Rosji

Mieszanka chińskiego autorytaryzmu i zachodniego wokeizmu