Atomowy problem


Po proteście przeciwko umowie handlowej z Chinami administracja prezydenta Ma Yingjeou, którego poparcie na Tajwanie spadło do rekordowo niskiego poziomu 9 proc., musi stawić czoła następnej fali niezadowolenia związanej tym razem z planowanym uruchomieniem kolejnej elektrowni atomowej. 


Po tym, jak studenci wyco- fali się z okupowanego przez 24 dni budynku parlamentu, a Wang Jin-pyng, przewodniczący Yuanu Legislacyjnego (najwyższego organu ustawodawczego na Tajwanie), zapewnił, że do momentu ustanowienia mechanizmów pozwalających na nadzór procesu uchwalania i wprowadzania umów z Chinami, wstrzymana zostanie debata w parlamencie nad czekającą na ratyfikację umową o wolnym handlu między Tajwanem a Chinami. Wydawało się, że sytuacja na Tajwanie się unormowała.
Przed parlamentem protestuje co prawda grupa obywateli domagająca się przeprowadzenia referendum w sprawie zmiany nazwy kraju z Republika Chińska na Tajwan, ale ta pikieta trwa tam od prawie pięciu lat i nie doprowadza do zaognienia stosunków z władzami.
Tymczasem we wtorek późnym wieczorem przed budynkiem parlamentu otoczonym już siecią kolczastą zebrała się grupa ponad 300 obywateli żądających wstrzymania budowy elekrowni atomowej; doszło do przepychanek z policją, która aresztowała 11 osób, dwie trafiły do szpitala; zatrzymani zostali zwolnieni w środę rano.
W poniedziałek premier Jiang Yi-huah odrzucił propozycję opozycji, aby rozporządzeniem wykonawczym powstrzymać budowę prawie zakończonej już elektrowni atomowej Lungmen w okolicach Tajpej (rejon Gongliao); rządząca Tajwanem partia Kuomintang zgadza się jednak na referendum w tej sprawie; referendum pragnie także opozycja, ale żąda najpierw obniżenia progu wymaganej frekwencji, by uznać głosowanie za wiążące (próg ten wynosi w tej chwili 50 proc.). We wtorek poparcie dla propozycji obniżenia progu do 40 proc. wyraziła część posłów Kuomintangu, jednak premier Jiang stwierdził, że nie widzi możliwości zmiany ustawy referendalnej. 

Domagając się zaprzestania budowy elektrowni Lungmen, strajk głodowy rozpoczął były przewodniczący partii DPP Lin I-hsiung. 73-letni Lin cieszy się dużym szacunkiem na wyspie. W 1980 r. w czasie stanu wojennego, gdy Lin aresztowany przez rząd Kuomintangu przebywał w więzieniu, zamordowano jego matkę i dwie córki bliźniaczki. Sprawcy do dziś nie zostali wykryci, ale na Tajwanie panuje powszechne przekonanie, że była to zbrodnia zlecona przez władzę. Lin I-hsiung rozpoczął głodówkę w kościele protestanckim znajdującym się na terenie należącym kiedyś do rodziny Lin, w miejscu, w którym zginęli jego bliscy.
Tajwan ma obecnie trzy elektrownie jądrowe, które zaspokajają potrzeby energetyczne kraju w 17 proc. Obecny rząd opowiada się za dokończeniem budowy czwartej elektrowni jądrowej. Przegląd projektu, którego dokonano po katastrofie w elektrowni jądrowej Fukushima Daiichi w Japonii, wykazał wiele błędów projektowych i konstrukcyjnych w budowanej elektrowni Lungmen. 

Według sondażu przeprowadzonego w marcu br. przez TIST, tajwański ośrodek badania opinii publicznej, 59,4 proc. obywateli sprzeciwia się uruchomieniu elektrowni Lungmen, 23,4 proc. jest za, a 17,1 proc. nie ma zdania. Wielu Tajwańczyków uważa, że w kraju, który często nawiedzają trzęsienia ziemi, korzystanie z energii jądrowej jest ryzykowane.
Na sobotę organizacje sprzeciwiające się uruchomieniu czwartej elektrowni atomowej zapowiadają demonstrację w Tajpej. 
Gazeta Polska Codziennie
  

Komentarze

Popularne posty z tego bloga

Chińskie więzienia: tortury i interes

Tajwańskie maszyny trafiały do Rosji

Mieszanka chińskiego autorytaryzmu i zachodniego wokeizmu