Rewolucja Słoneczników a sprawa polska
Ok, przyszedł czas, aby opowiedzieć jak Niezależna,a przy okazji i ja staliśmy się częścią Rewolucji Słoneczników na Tajwanie.
Zapisano to w Wikipedii – tutaj.
Redaktor Naczelny portalu Niezależna.pl, Grzegorz Wierzchołowski,
otrzymał list z tajwańskiego przedstawicielstwa w Polsce z informacją, iż nasz
artykuł pt. “ Majdan przeniósł się na Tajwan” zawiera niewłaściwe informacje, a
użyta przez nas analogia (Tajwan – Majdan) szkodzi stosunkom tajwańsko – polskim. Tajwańskie przedstawicielstwo pragneło, abyśmy wycofali fragmenty tekstu
(lub przynajmniej jego tytuł). Podkreślam słowo wycofali
(make retractions)!
Jako
osoba relacjonująca ostatnie wydarzenia na Tajwanie dla
Niezależnej.pl, Gazety Polskiej Codziennie i Gazety Polskiej od momentu gdy rozpoczął
się protest tajwańskich studentów przeciwko umowie
handlowej zawartej z komunistycznymi Chinami, czułam się zobowiązana
odpowiedzieć.
List
z Biura Gospodarczego i Kulturalnego Tajpej na tyle mnie zaniepokoił, że
postanowiłam zasięgnąć rady tutejszych dziennikarzy i ekspertów ds. mediów czy
są to normalne praktyki dyplomacji tajwańskiej. Wszyscy byli zdumieni. Znajomy
tajwański dziennikarz stwierdził nawet, że to chyba jedyny list, w którym
tajwański MSZ użył słowa “retraction” (usunięcie). Postanowiliśmy więc pismo
opublikować na Tajwanie…..i zaczeło się!
Tajwański
MSZ najpierw zaprzeczył, że list istnieje, potem stwierdził, że jest, ale
zawiera tylko informacje, które pomogą polskim mediom przygotowywać bardziej obiektywne
relacje z Tajwanu. Aż wreszcie w sprawie wypowiedział się sam Minster Spraw
Zagranicznych David Lin (林永樂) stwierdzając, że nie chodziło
o wycofanie, ale że proszono “zmianę
słownictwa”. Tajwańskie przedstawicielstwo zaś poczuło się dotknięte, że (uwaga!)
porównaliśmy Tajwan do “zacofanej Ukrainy”.
W
każdym razie przybyło mi tajwańskich przyjaciół na Facebooku– Tajwańczycy
staneli za mną murem, a Niezależna, Gazeta Polska Codziennie i Gazeta Polska to
chyba teraz najpopularniejsze polskie media na wyspie J
Jest
też niezmiernie miło, bo całe to zamieszanie spowodowało, że Tajwańczycy
zaczeli bardziej interesować się Polską, zadawać pytania (np. dotyczące katastrofy
smoleńskiej); tak więc moje ostatnie wpisy na Facebooku są głównie po chińsku.
To
że mogłam stanąć obok studentów broniących
niezależności swojego kraju to dla mnie zaszczyt. W jakimś stopniu dla
Tajwańczyków Niezależna i ja staliśmy się bohaterami, ale my tylko byliśmy z
nimi, byliśmy z bohaterami!
Ps.
W międzyczasie okazało się, że tajwańskie przedstawicielstwa w USA i Niemczech
także wysłały podobne listy do lokalnych mediów i wyraziły swoje niezadowolenie
ze sposobu relacjonowania wydarzeń na Tajwanie ( w żadnym z tych listów nie użyto już jednak
słowa “retraction”)
Komentarze
Prześlij komentarz