Azjaci też kochają Polaków

Mało kto wie, że to Polska, jej doświadczenia, wielcy synowie i córki – nasi bohaterowie – byli i nadal są inspiracją zarówno dla bardziej znanych, jak i przeciętnych obywateli Tajwanu i Chin. Mieszkając już ponad 13 lat na Tajwanie i podróżując po Azji, nieraz słuchałam historii, które wzruszały, a jednocześnie utwierdzały w sercu poczucie dumy z polskości.
Bohater naszych czasów
„Podejdź tu, koniecznie przeczytaj o tym człowieku – to niezwykły bohater, nigdy nie słyszałam, żeby ktoś wykazał się taką odwagą. Musisz o tym napisać w szkolnym wypracowaniu” – te słowa wypowiedziała do swojej 11-letniej córki pani Huang, patrząc na wystawę poświęconą rotm. Witoldowi Pileckiemu na Międzynarodowych Targach Książki w Tajpej w lutym 2011 r. Będąc wtedy jednym z organizatorów polskiego stoiska, a przy wsparciu IPN wystawy poświęconej Witoldowi Pileckiemu (na stoisku prezentowaliśmy także za zgodą autora książkę „Ochotnik” Marco Patricellego), przez kilka dni na targach słyszałam wiele takich wypowiedzi. Reakcje te były także zaprzeczeniem słów polskiego dyplomaty, który „wpadł” na stoisko i widząc materiały o rotm. Pileckim, rzucił tylko: „a kto tu by chciał o nim czytać?” Mylił się. Życie i czyny (dziś już pułkownika) Pileckiego zafascynowały Tajwańczyków; przed zdjęciami i folderami opisującymi dokonania naszego bohatera cały czas na trwających pięć dni targach stał tłum przede wszystkim młodych ludzi. Pytano, gdzie można znaleźć więcej informacji po chińsku na temat rotm. Pileckiego lub czy jest jakiś film jemu poświęcony.
Zadaniu przybliżenia postaci tego bohatera swoim rodakom postanowiła sprostać Patience Zhuang, właścicielka wydawnictwa Acropolis. Na początku przyszłego roku to właśnie dzięki niej wydany zostanie po chińsku Raport Witolda Pileckiego. „My Tajwańczycy czytaliśmy i oglądaliśmy wiele historii dotyczących Auschwitz, ale nigdy nie padło tam nazwisko Witolda Pileckiego – człowieka, który dobrowolnie dostał się do Auschwitz i opisał, co tam zobaczył na własne oczy. Raport Pileckiego to niesamowity dokument; dla mnie nie jest to opis ofiary, ale świadka, i czytając go, zrozumiałam, że historia Auschwitz, historia II wojny światowej, ale i historia Polski nie jest pełna bez postaci Pileckiego. Na Tajwanie wiemy o Auschwitz, znamy historię II wojny, ale nie wiedzieliśmy o Pileckim i dlatego zdecydowaliśmy się opublikować Raport po chińsku. Cały czas odkrywamy prawdę o tym, co wydarzyło się w XX wieku także dzięki Pileckiemu i dlatego patrzę na niego jak na bohatera naszych czasów” – powiedziała Patience Zhuang w wypowiedzi dla „Nowego Państwa”.
Czerpią z „Solidarności”
Po wystawie poświęconej rotm. Witoldowi Pileckiemu zainteresowane wydaniem książki „Ochotnik” było jedno z wydawnictw w Chinach Ludowych; niestety, bardzo szybko otrzymało ono informację od cenzury, że publikacja taka nie jest wskazana. Pilecki jest nadal niebezpieczny dla komunistycznego reżimu. Nie tylko on. Także polska „Solidarność” stanowiła i nadal stanowi zagrożenie dla Komunistycznej Partii Chin Ludowych. Jednak dla wielu Chińczyków miliony Polaków zrzeszone w „Solidarności” stały się symbolem ludzi, którzy przeciwstawili się potędze komunistycznej dyktatury.
Solidarność zainspirowała m.in. chińskiego opozycjonistę Li Wangyanga. W 1983 r. Li postanowił utworzyć związek zawodowy właśnie na wzór polskiej „Solidarności”. Tak powstało Stowarzyszenie Robotników w Shaoyang (prowincja Hunan), za co Li został aresztowany. Nie poddał się i na wieść o protestach studentów na Placu Niebiańskiego Spokoju w Pekinie w 1989 r. jeszcze raz odwołał się do polskiej „Solidarności” i założył Niezależną Ligę Robotników w Shaoyang. Li wezwał robotników, aby wzorem polskiego ruchu stanęli po stronie wartości demokratycznych i poparli protestujących w Pekinie studentów. Odpowiedź komunistów była ostra. Li Wangyang został skazany na 13 lat za „działalność antyrewolucyjną i antypaństwową”. Brutalne tortury w więzieniu doprowadziły do tego, że niemal stracił wzrok i słuch, ale wypuszczony z więzienia w 2000 r. chiński opozycjonista nie zamierzał zakończyć swojej walki. Wystąpił do rządu chińskiego z żądaniem o odszkodowanie za prześladowania, w wyniku których po opuszczeniu więzienia nie był zdolny do pracy. I znów komuniści pokazali swoją prawdziwą naturę: Li został ponownie aresztowany i skazany na 10 lat za „obrazę organów państwowych”. Rok temu Li w trakcie pobytu w szpitalu „powiesił się, stojąc”. Dla rodziny jest jasne, że było to morderstwo dokonane przez służby bezpieczeństwa. Dla komunistów pełen ducha polskiej „Solidarności” chiński opozycjonista był niewygodny, bo mimo słabego zdrowia nadal nawoływał Chińczyków, aby walczyli o to, o co kiedyś Polacy: „wolne wybory i godne, sprawiedliwe życie dla każdego człowieka”.
Marzenie o Solidarności dla Li Wangyanga skończyło się tragicznie, ale o tym, że Chiny powinny czerpać z doświadczenia polskiej „Solidarności”, mówi wielu chińskich dysydentów, m.in. Cao Chang-qing, który oburzony radą Adama Michnika dla chińskiej opozycji, aby ta dogadała się z komunistami, napisał artykuł pt. „Zła recepta Michnika”. Przypomniał w nim, że o sukcesie „Solidarności” stanowi to, że „od początku odważnie oparła się tyranii” i tę drogę powinna kontynuować chińska opozycja, zamiast słuchać nawoływań do kompromisu redaktora „Gazety Wyborczej”.
Uczą się na naszej historii
O tym, że polskie doświadczenie i polska historia są ważne dla Tajwańczyków, mówi często w swoich artykułach i wykładach tajwański poeta Li Minyong, który od lat tłumaczy wiersze Herberta, Miłosza i Zagajewskiego na chiński. „1895 rok przyniósł Tajwanowi okupację japońska, a w 1945 skonfundowani, czym naprawdę jest ojczyzna, witaliśmy chiński Kuomintang. A teraz? Komunistyczne Chiny stają się kolejną atrapą ojczyzny. Tajwan chce decydować o swoim własnym losie, ale tak jak w przeszłości Niemcy i Sowieci pragnęli pozbawić Polskę prawa do samostanowienia, tak i dla nas samostanowienie nie jest łatwe. Musimy przyglądać się polskiej historii, ale także przyjrzeć się, jak o niej pamiętacie, i jak z nią mierzycie. Musimy się od was i na waszym przykładzie uczyć, jakiego poczucia państwowości, odpowiedzialności i odwagi potrzebujemy” – powiedział tajwański poeta w wypowiedzi dla „Nowego Państwa”.
Wielcy Polacy zmienili ich życie
Czasem to polskie doświadczenie, wielcy Polacy zmieniają życie. Tak było w przypadku prof. Lee Yuan-tseh, jedynego jak do tej pory tajwańskiego laureata Nagrody Nobla (w dziedzinie chemii w 1986 r.) i członka Papieskiej Akademii Nauk. W dzieciństwie Lee Yuan-tseh uwielbiał sport, ale także rozmyślał o tym, aby zostać muzykiem. I dopiero biografia Marii Skłodowskiej-Curie, która wpadła mu w ręce w bibliotece, zmieniła te plany. We wstępie do wydanej na Tajwanie przez wydawnictwo Commercial Press książce Marii Skłodowskiej-Curie pt. „Autobiografia i wspomnienie o Piotrze Curie” prof. Lee Yuan-tseh napisał, że polska naukowiec miała prawdopodobnie największy wpływ na jego życie. Jej osobowość, poświęcenie nauce, bezinteresowność i idealizm spowodowały, że młody Lee nie widział już dla siebie innej drogi niż ta, jaką obrała Maria Skłodowska-Curie. „To dzięki niej zrozumiałem, jaką rolę w naszym życiu odgrywa nauka i że jest w niej miejsce dla mnie” – stwierdził w wypowiedzi dla „Nowego Państwa” prof. Lee. „Maria Skłodowska-Curie naprawdę rozpaliła we mnie pasję, miłość do nauki” – dodał.
Trudno wyobrazić sobie, jak wyglądałoby życie prof. Anny Fujity bez Chopina. Ta utalentowana japońska pianistka, po zawarciu małżeństwa ze znanym tajwańskim skrzypkiem Deng Changguo (1923–1992), trafiła z Osaki na Tajwan. Nie wiedziała, jak się tu odnajdzie, ale, jak twierdzi, po raz kolejny jej życiem pokierował Fryderyk Chopin. Poza koncertami i pracą na lokalnej uczelni muzycznej prof. Fujita założyła na Tajwanie w 1985 r. Fundację Fryderyka Chopina, która od lat nie tylko propaguje muzykę naszego wielkiego kompozytora, pomaga w kształceniu dziesiątek młodych pianistów, ale jest z pewnością jednym z najważniejszych ośrodków promujących polską kulturę na Tajwanie. Profesor Fujita przez lata organizowała na Tajwanie festiwale pianistyczne im. F. Chopina dla młodych ludzi. „»Panowie, czapki z głowy. Oto geniusz« – powiedział kiedyś o Chopinie Robert Schumman i tego samego uczę tych młodych ludzi – oddać należną wielkość temu wspaniałemu kompozytorowi i wirtuozowi fortepianu” – mówi „Nowemu Państwu” dziś już 80-letnia prof. Fujita. Wielu z uczniów pani profesor brało udział w Konkursie Chopinowskim w Warszawie. Dla swoich wychowanków drobna prof. Fujita to surowy pedagog, lecz także wierny przyjaciel, zawsze służący radą, ale dla wielu miłośników muzyki klasycznej to „Księżniczka Chopina” – jak nazywają ją Tajwańczycy, dziękując za promowanie muzyki wirtuoza na wyspie.
Dziękują Janowi Pawłowi II
Mówiąc o polskiej „Solidarności”, często na Tajwanie i w Chinach nie może zabraknąć wspomnienia o Janie Pawle II. Chiński opozycjonista Cao Changqing zauważa w wypowiedzi dla „Nowego Państwa”, że to dzięki naszemu papieżowi Polacy odnaleźli w sobie siłę moralną, która pchnęła ich w stronę odpowiedzialności, do skończenia z komunistycznym reżimem i do stania się wolnymi obywatelami. Ta siła do stawiania czoła królestwu szatana, do walki z symbolem ateizmu – „relatywizmem moralnym” – jest potrzebna Chińczykom, jest to bardzo ważne dla ich odrodzenia religijnego. Obecnie w Chinach jest prawie 80 mln chrześcijan, to więcej niż członków partii komunistycznej. „Polska »Solidarność« stała się dla Chińczyków wzorem; coraz więcej chińskich dysydentów nawraca się na chrześcijanizm; oni i Kościół podziemny zaczynają tworzyć zintegrowaną siłę; to w imperium ciemności, jakim nadal są Chiny, przynosi pewną nadzieję. I kiedy o tym myślę, to chciałbym Janowi Pawłowi II i Polakom powiedzieć: Dziękuję”.
O Janie Pawle II mówi też często żona byłego prezydenta Tajwanu Chen Shui-biana (Chen za obecnych rządów głoszącego politykę zbliżenia z komunistycznymi Chinami Kuomintangu trafił do więzienia skazany za korupcję. Dla wielu Tajwańczyków uwięzienie Chena to zemsta Pekinu za jego walkę o niepodległość Tajwanu i wspieranie, także finansowe, chińskiej opozycji), Wu Shu-jen, że „gdyby każdy z nas miał w sobie taką wolę przebaczania i tyle szlachetności co Jan Paweł II, na świecie nie byłoby przemocy, wojen, nie doszłoby do wielu tragedii”. Wśród podróży, jakie odbyła w imieniu swojego męża niepełnosprawna Wu Shu-jen, spotkanie z Ojcem Świętym w Watykanie w lipcu 2003 r. na trwałe pozostało w jej pamięci. Wizyta, której celem był udział w obchodach 25. rocznicy pontyfikatu Jana Pawła II, miała charakter bardzo oficjalny, ale to, co żona prezydenta zapamiętała najbardziej, to uścisk dłoni papieża. Ponieważ w momencie spotkania Wu Shu-jen była na wózku inwalidzkim, dokładniej niż inni mogła zauważyć, w jak serdeczny sposób Jan Paweł II wita się z gośćmi. „Był przepełniony życzliwością, a Jego uścisk pełen ciepła; w rozmowie bardzo bezpośredni i przyjacielski miał dla rozmówcy ogromny szacunek i zrozumienie”.
Ale nie tylko prezydent i jego żona będą pamiętać Jana Pawła II i jego nauczanie. Tłumacząca na chiński włoską literaturę Tajwanka Michela Chang w czasie świąt Bożego Narodzenia w 1997 r. była na placu Świętego Piotra. „Obok mnie stała grupa Niemców; za chwilę plac wypełnił się wiernymi i turystami; grupa hiszpańskich zakonnic uderzała w dzwoneczki, wołając: »Janie Pawle II, kochamy Cię«. Nagle doszły do mnie okrzyki podekscytowanego tłumu. Ojciec Święty powoli podszedł do balkonu; widok papieża machającego do tłumu na znak powitania zelektryzował nas wszystkich. Ojciec Święty zaczął błogosławić zebranych w wielu językach; po każdym z pozdrowień mówiący danym językiem odpowiadali okrzykami. Kiedy usłyszałam życzenia wypowiedziane po chińsku, zaczęłam bić brawo tak mocno, jak to możliwe. Odczułam wtedy uwielbienie, jakim tłum darzył papieża; nawet kilka prostych słów wypowiedzianych przez Niego przykuwało uwagę wszystkich”. Od tego spotkania Michela zaczęła swoją drogę do poznania Jana Pawła II. Czyta jego książki i przesłania, a aby lepiej zrozumieć jego życie, uczy się polskiego. Pragnie odwiedzić Polskę, a następnie w swojej książce przybliżyć Ojca Świętego tym na Tajwanie, dla których jest on ciągle nieznany. „Sama jestem osobą, która łatwo się poddaje. Tymczasem Ojciec Święty uświadomił mi, że w obliczu trudności i cierpienia człowiek może stać się silniejszy i stawić im czoło; powinien pozostać wierny wartościom, a nie płynąć z prądem”.
Nowe Panstwo

Komentarze

Prześlij komentarz

Popularne posty z tego bloga

Chińskie więzienia: tortury i interes

Bonum est diffusivum sui

Wojna bez zasad