Chińczycy i Japończycy na drodze dżihadu

Już nie tylko młodzi mieszkańcy Wielkiej Brytanii, Norwegii, Niemiec czy Australii wstępują do islamistów, którzy z części Syrii i Iraku stworzyli kalifat. Po stronie Państwa Islamskiego (IS) walczą lub wyrażają gotowość walki także obywatele Chin Ludowych i Japonii

Możliwe, że Chińczycy, którzy przybywają do kalifatu, kierują się – podobnie jak młodzi Japończycy – takimi samymi motywami: nie widząc sensu życia, poszukują przygód rodem z gier komputerowych. Właśnie w takich środowiskach prowadzą rekrutację osoby mające bezpośredni kontakt z przywódcami islamskich terrorystów.

Ujgurzy u boku dżihadystów?
Na początku września irackie Ministerstwo Obrony ogłosiło, że schwytano obywatela Chin Ludowych, który walczył po stronie Państwa Islamskiego w Syrii i Iraku. Abu Bakr al-Bagdadi, przywódca syryjskich i irackich dżihadystów, w jednym z przemówień powiedział, że wśród narodowości walczących po stronie Państwa Islamskiego są Chińczycy.Wu Sike, specjalny wysłannik ChRL na Bliski Wschód, na konferencji prasowej pod koniec lipca przyznał, że po stronie islamistów walczy ok. 100 obywateli chińskich. Wu dodał, że taką informację władze w Pekinie otrzymały od zagranicznych agencji prasowych. Władze w Pekinie twierdzą natomiast, że osoby, które dołączają do dżihadystów, to zamieszkujący prowincję Xjinjiang Ujgurzy. Światowi eksperci ds. terroryzmu wskazują jednak, że nie ma na to żadnych dowodów.Ujgurzy to lud turecki, liczący obecnie około 11 mln osób. Ponad 8 mln z nich zamieszkuje autonomiczny region Xinjiang w Chinach. Jak twierdzi Omer Kanat, wiceprzewodniczący działającego na uchodźstwie Światowego Kongresu Ujgurów (WUC), ludzie ci żyją w ChRL jak w więzieniu. Pozbawiono ich wszelkich praw. Zabrania im się używania własnego języka, niszczy kulturę, konfiskuje ziemię. Setki tysięcy zmusza się do przesiedlenia w inne rejony Chin. Po atakach w USA 11 września chiński rząd rozpowszechnia w świecie opinię, że Ujgurzy są terrorystami. Nic więc dziwnego, że dziś Pekin głosi, iż to oni są dżihadystami przybywający z Chin Ludowych. Dziennik KPCh „Huanqiu Shibao”, powołując się na anonimowego eksperta ds. terroryzmu, tak opisuje powody, dla których Ujgurzy mieliby się angażować po stronie islamistów: „Bojownicy z Xinjiangu  chcą usprawnić swoje techniki walki, a także rozbudować kontakty z innymi organizacjami terrorystycznymi, aby w przyszłości doprowadzić do eskalacji działalności terrorystycznej w Chinach”. Pekin nie przedstawia jednak na to żadnych dowodów. A zatrzymany przez władze irackie we wrześniu obywatel Państwa Środka nie był Ujgurem, lecz Chińczykiem Han. Sean Roberts z Uniwersytetu Jerzego Waszyngtona w USA uważa, że obecność Chińczyków wśród dżihadystów nie powinna dziwić, skoro pozbawiona praw obywatelskich młodzież z innych krajów czy poszukiwacze przygód też dołączają do tej grupy. Roberts, podobnie jak Rafaello Pantucci, specjalista ds. terroryzmu z londyńskiego instytutu RUSI, określają tezy Pekinu o ujgurskich dżihatystach jako wątpliwe. 

8 tys. zł za walkę w IS
Pantucci zwraca także uwagę, że rośnie liczba Japończyków walczących po stronie Państwa Islamskiego. We wrześniu br. były szef sztabu japońskich sił powietrznych gen. Toshio Tamogami, powołując się na informacje uzyskane od wysokiego rangą urzędnika izraelskiego, powiedział, że dziewięciu obywateli japońskich dołączyło do członków Państwa Islamskiego. Rząd oficjalnie nie potwierdza tych informacji. Ale władze przyznają, że na niektórych japońskich uczelniach, a także w miejscach, w których spotykają się studenci – w małych księgarniach czy kawiarenkach – pojawiają się osoby rekrutujące chętnych na wyjazd do kalifatu. 
Na początku października policja zatrzymała 26-letniego studenta z Uniwersytetu w Hokkaido, który przygotowywał się do podróży przez Turcję do Syrii, aby tam, jak sam przyznał, dołączyć do islamistów. Student przebywał od jakiegoś czasu na urlopie dziekańskim. Będąc w Tokio, odpowiedział na ogłoszenie wywieszone w jednej z tamtejszych księgarni. Przeczytał tam o możliwości znalezienia pracy w Syrii za kwotę 15 tys. chińskich yuanów (ok. 8 tys. PLN). W ogłoszeniu zaznaczono, że ubiegający się o pracę nie powinien bać się przemocy. Podano też kontakt do osoby pracującej w księgarni, która ma udzielić dalszych szczegółów. Zatrzymanemu studentowi, za przygotowywanie lub branie udziału w indywidualnych działaniach wojennych przeciw innemu państwu, grozi kara pozbawienia wolności od trzech miesięcy do pięciu lat. 
Eksperci wskazują, że wynagrodzenia na takich ogłoszeniach są  podawane w chińskiej walucie, co może oznaczać, że głównym celem rekrutujących są chińscy imigranci i chińscy studenci studiujący w Japonii. Od kilku tygodni policja sprawdza wszystkie księgarnie i uczelnie, na których pojawiły się takie ogłoszenia. Przeszukano także dom 45-letniego dziennikarza Kosuki Tsuneoka, który przeszedł na islam w 2000 r., gdy mieszkał w Moskwie. Według policji, może on być łącznikiem między japońskimi studentami a islamistami w Syrii. Tsuneoka ma znać osobiście przywódcę Państwa Islamskiego.W domu dziennikarza znaleziono kasetę z filmem, na którym zarejestrowana jest rozmowa z aresztowanym studentem z Hokkaido. Z rozmowy wynika, że młody człowiek nie bardzo wiedział, co dzieje się na Bliskim Wschodzie i kim są dżihadyści. Student tłumaczył, że nie widzi sensu życia i chciałby doświadczyć czegoś innego, jakiejś przygody. Nie bał sie, że może zostać zabity, bo i tak planował popełnić samobójstwo.
Inną osobą podejrzewaną  o rekrutowanie studentów w Japonii jest Hassan Ko Nakata, który wykłada prawo islamskie na Uniwersytecie Doshisha w Kioto. Zarówno dziennikarz, jak i wykładowca zaprzeczają, aby szukali przyszłych islamistów w Kraju Kwitnącej Wiśni.
Gazeta Polska

Komentarze

Popularne posty z tego bloga

Chińskie więzienia: tortury i interes

Tajwańskie maszyny trafiały do Rosji

Mieszanka chińskiego autorytaryzmu i zachodniego wokeizmu