Wierni Bogu mimo prześladowań

Oficjalnie rząd wietnamski mówi o panującej w Socjalistycznej Republice Wietnamu wolności religijnej gwarantowanej przez konstytucję. Rzeczywistość jest jednak całkowicie inna. Prześladowania chrześcijan są tam codziennością.
Włoska misjonarka na stałe rezydująca na Tajwanie, siostra Ida, często bywa w Wietnamie i opowiedziała „Nowemu Państwu” o sytuacji tamtejszych chrześcijan. Na porządku dziennym są naloty policji na miejsca modlitewne, konfiskata majątków wiernych czy ich torturowanie. Mimo tak okrutnych metod mających na celu zmuszenie wiernych do wyrzeczenia się ich wiary, katolicy pozostają nieugięci, a ich liczba rośnie. – Brałam udział w spotkaniach modlitewnych, które odbywały się o trzeciej czy czwartej nad ranem, bo wtedy policja i służby bezpieczeństwa śpią. Pomimo tak niedogodnej pory w nabożeństwach brały udział całe rodziny, nawet z małymi dziećmi – mówi siostra Ida.
Od setek lat zahartowani w walce w obronie wiary
Wietnam nazywany jest najstarszą córą Kościoła katolickiego w Azji. Jednak wyznawcy Chrystusa represjonowani byli przez miejscowych władców od chwili pojawienia się w XVI wieku pierwszych misjonarzy. Niejako symbolicznie 117 z tych pierwszych męczenników, duchownych i świeckich, zostało kanonizowanych w 1988 r. przez św. Jana Pawła II, wbrew woli władz komunistycznych tego kraju. Dziś katolicka społeczność liczy około 8 mln osób (całkowita liczba ludności to 82 mln) i jest najliczniejszą, po filipińskiej, katolicką wspólnotą w Azji Południowo- -Wschodniej. Jednak Kościół wietnamski nadal przeżywa trudne chwile. Rządzący Wietnamem komuniści ingerują w wewnętrzne sprawy lokalnego Kościoła, kwestionując na przykład dokonywane przez Rzym nominacje biskupie. I tak m.in. w 2003 r. władze w Hanoi oficjalnie oprotestowały kardynalską nominację dla abp. Jeana-Baptiste’a Pham Minh Mana. Prowadzona jest bardzo restrykcyjna polityka wobec prasy czy edukacji katolickiej. Organizuje się obławy policyjne na parafie, podczas których niszczone są figury świętych i księgi. Katolicy domagający się zwrotu terenów należących do Kościoła, które teraz często padają łupem partyjnych aparatczyków bogacących się na sprzedaży nie swojej własności, są aresztowani i nierzadko poddawani torturom. Latem 2008 r. policja brutalnie rozpędziła wiernych zgromadzonych na modlitwie na terenie dawnego klasztoru redemptorystów. Reżimowa prasa nazwała modlących się katolików „kryminalistami”.
Sytuacja stała się jeszcze bardziej napięta po tym, jak w styczniu tego roku Sąd Ludowy wydał wyroki w sprawie 14 osób, w tym 12 katolików, aresztowanych pod koniec 2011 r. pod zarzutem „działalności mającej na celu obalenie władzy ludowej”. W czasie dwudniowego procesu trzy osoby skazano na 13 lat więzienia, a pozostali otrzymali wyroki pozbawienia wolności od trzech do ośmiu lat. Początkowo straszono zatrzymanych karą śmierci.
Od tego roku w Wietnamie obowiązuje też prawo ograniczające wolność religijną. Tak zwany „dekret 92” uderza szczególnie w chrześcijan, krępując ich praktyki religijne. Nowe prawo zawiera m.in. zapis nakładający na duchownych obowiązek składania specjalnych wniosków w przypadku planowanych podróży zagranicznych. Muszą też uzyskiwać pozwolenia na przeniesienie się do innego regionu kraju. Dekret przewiduje także, że każda czynność religijna – nawet najmniejsza, taka jak pogrzeb – nie będzie mogła odbyć się bez uprzedniego zgłoszenia i uzyskania na nią zgody.
Katolicy wyrzucani na bruk
Katolicy w Wietnamie nie mają szans na karierę w państwowych firmach. Ci posiadający ziemię muszą się liczyć z tym, że zostanie im ona odebrana bez żadnej rekompensaty i przeznaczona na rządowe projekty.
Pod koniec marca br. w rejonie miasta Da Nang z domów wyrzucono grupę katolickich rodzin. Świadkowie zdarzenia mówili, że na miejsce o siódmej rano przybyła policja, wojsko, buldożery i karetka pogotowia. Dzień wcześniej rodzinom odcięto dostęp do prądu. Rozebranie domów zabrało kilka godzin i oficjalnie teren został przeznaczony pod budowę luksusowego letniska, bo, jak twierdzą władze, takie rozwiązanie jest dużo „bardziej ekologiczne”. Nie jest to pierwsza eksmisja katolików w tym rejonie. Cztery lata temu władze przejęły kilka innych domów i działek, a także okoliczny cmentarz katolicki, na którym przez 135 lat chowano wiernych. Gdy w maju 2010 r. wspólnota katolicka próbowała dokonać pochówku na tym cmentarzu, doszło do starć z policją. Pobito wielu katolików, 59 osób trafiło do aresztu. Skonfiskowano także trumnę ze zmarłą i wbrew jej wcześniejszej woli dokonano jej kremacji.
Katolicy „chuliganie”
Katolicy są często zatrzymywani bez powodów. Tak było w czerwcu ub.r., kiedy aresztowano dwóch wiernych w diecezji Vinh – 53-letniego Ngo Van Khoi i 43-letniego Nguyen Van Hai. Najpierw przetrzymywano ich bez procesu i dopiero w październiku skazano na „kilkumiesięczne kary jako chuliganów”, którzy „zakłócali porządek publiczny”. Od czasu aresztowania lokalne władze wielokrotnie obiecywały zwolnienie katolików, ale nie dotrzymywały słowa. Doszło więc do protestów w rodzinnej parafii uwięzionych, które policja tłumiła przemocą. Przeciwko bp Paulowi Nguyen Thai Hopowi, który upomniał się o uwolnienie dwóch wiernych, rozpoczęto w wietnamskiej telewizji publicznej kampanię oskarżającą o rozsiewanie kłamstw, celowe łamanie prawa i działalność przeciwko rządowi. Ostatecznie Khoi i Hai zostali wypuszczeni z więzienia 22 grudnia 2013 r., przed samym Bożym Narodzeniem.
Zakazane Pismo Święte
Ci z katolików, którzy nadal pozostają w więzieniach, pozbawiani są prawa do spotkania z księżmi, a nawet posiadania Biblii. Pisma Świętego odmówiono na przykład blogerce Marii Ta Phong Tan. Tan została skazana w 2012 r. na 10 lat więzienia za „publikowanie antyrządowej propagandy” i odbywa karę w jednym z najcięższych wietnamskich gułagów
– obozie Yen Dinh. Według siostry uwięzionej Maria prosiła władzę obozu kilka razy o Biblię, bo „chciała móc wsłuchać się w głos Pana”. Jej próśb nie spełniono; za to strażnicy kilka razy ją pobili. Protestując przeciwko skazaniu blogerki i przeciwko warunkom, w jakich więziona jest Maria, jej matka podpaliła się pod jednym z budynków partyjnych; zmarła w wyniku poparzeń w drodze do szpitala.
Pismo Święte wysłała do więzienia Paulowi Tran Minh Nhat rodzina. Służba więzienna jednak skonfiskowała przesyłkę. 26-letni Nhat został aresztowany rok temu wraz z 13 innymi katolikami i skazany na cztery lata za prowadzenie działalności mającej na celu obalenie komunistycznego rządu.
Kościół rośnie w siłę
Mimo okrutnych represji w Wietnamie i nieudanej próbie stworzenia Kościoła patriotycznego na wzór chiński rośnie liczba wiernych i powołań. W ciągu ostatnich 10 lat liczba powołań do kapłaństwa zwiększyła się o 50 proc. I tak na przykład w 2009 r. studia seminaryjne rozpoczęło 1349 kleryków (dwa razy więcej niż w Polsce). Obecnie w Wietnamie istnieje siedem wyższych seminariów duchownych. Zakonnicy działają w duszpasterstwie, gdyż prawo zakazuje Kościołowi prowadzenia szkół, szpitali czy posiadania mediów, np. audycji radiowych, stacji nadawczych, gazet i wydawnictw katolickich. Przybywa także katolików w Wietnamie. Często dorośli przygotowują się do przyjęcia sakramentu chrztu św. poprzez katechumenat. W Wielkanoc w 2010 r. w archidiecezji Hanoi przyjęło chrzest
200 osób, a w Ho Chi Minh – 450.
Wietnamskie świadectwa
Wśród tych, którzy odkryli Pana, jest znany wietnamski kompozytor To Hai. Hai był członkiem partii, ale w 2009 r. wyrzucił legitymację partyjną i – jak to sam to określił – rozpoczął szukanie Boga. Pod koniec maja tego roku muzyk przyjął chrzest i napisał na swoim blogu:
„Po kilku bezsennych nocach w końcu odkryłem to, co czyni moje życie wartościowym, głos, który od dziecka odrzucałem; teraz wybrałem Pana; jestem spokojny”.
W tym roku chrzest przyjął także 68-letni J.B. Nguyen Hun Cao. Ten poeta i muzyk spędził 39 lat w więzieniu skazany za sabotaż i niszczenie wizerunku władzy. W rzeczywistości Nguyen ujawnił przypadki korupcji wśród oficerów w Hanoi.
Większość kary Cao odbywał w obozie pracy. Niemal całkowicie stracił słuch i wzrok w lewym oku.
22 maja tego roku prezydent Wietnamu Truong Tan Sang udzielił mu amnestii. Wietnamski poeta twierdzi, że właśnie w więzieniu zetknął się po raz pierwszy z Bogiem; przypadkowo w jego ręce trafił różaniec i to on pomógł mu przetrwać okrutne chwile w obozie. Do chrztu przygotował go spotkany w obozie ksiądz, w 1988 r. Cao stał się członkiem Kościoła katolickiego. „To wiara w Boga pozwoliła mi przetrwać najtrudniejsze chwile w czasie uwięzienia i uchroniła mnie od popełnienia samobójstwa” – mówił Cao po wyjściu na wolność.
Nowe Panstwo

Komentarze

Popularne posty z tego bloga

Chińskie więzienia: tortury i interes

Tajwańskie maszyny trafiały do Rosji

Mieszanka chińskiego autorytaryzmu i zachodniego wokeizmu