Nie taki humanitarny buddyzm?
Chyba mało kto na Tajwanie
nie przekazał pieniędzy na buddyjską fundację Tzu Chi(慈濟基金會), która
niesie pomoc ofiarom klęsk żywiołowych w różnych krajach. Do tego zachęcano w
mediach, na ulicach….(zupełnie jak z Owsiakiem). Organizacja założona w 1966
roku przez tajwańska mniszkę Cheng Yen (證嚴) ma dziś oddziały w 47 krajach.
Większość dochodów Tzu Chi pochodzi z darowizn….i niestety wiele wskazuje na to,
że fundacja zbyt uzależniła się się od pomocy znanych polityk[w i dużego biznesu
i coraz częściej odbiorze społecznym
staje w obronie tych grup i traci swój humanitarny charakter. Tak było w
czasie Rewolucji Słoneczników, gdy policja brutalnie biła studentów, a Cheng
Yen i jej fundacja wysyłały w darze owoce policjatom, bo podobno w tym okresie
byli “szczególnie przepracowani”. W tym samym czasie wielu mieszkańców wyspy
słało pomoc protestującym w Tajpei przez ponad 4 tygodnie studentom (przysyłano koce, jedzenie, picie; oferowano też
bezpłatne prysznice dla tych, który nie mogli wrócić do domów) ….dziś jesteśmy świadkami nowego skandalu udziałem Tzu Chi. Kilka dni temu
nowy burmistrz Tajpej Ke Wenjen skrytykował
projekt budowlany przedstawiony przez fundację na terenach, które
zakupiła ona w latach 90-tych za cenę 1.3 mld NT (151 mln PLN); chodzi o rejon w
dzielnicy Neihu w Tajpej, który jest obszarem chronionym; tu Tzu Chi chce
wybudować fabrykę, w której produkowane będą koce wykorzystywane przy niesieniu
pomocy ofiarom tragedii np. trzęsień ziemi; tu także ma powstać centrum logistyczne
Tzu Chi. Projekt budowy odrzuciło już 3 poprzednch burmistrzów Tajpej i
protestuje przeciwko niemu wielu okolicznych mieszkańców. Ale to właśnie wypowiedź
burmistrza Ke (stwierdził on tylko, że projekt jest dziwny, bo ma być wykonany
na terenie chronionym) wzbudziła ostrą reakcję przedstawicielki
Tzu Chi ; mniszka Shih
Chao-hwei (釋昭慧) określiła słowa Ke
Wenje jako obrazę dla Tzu Chi przynoszącej pomoc potrzebującym ( zupełnie jak
Owsiaka krytykować nie wolno) i radziła burmistrzowi, aby nie atakował Tzu Chi
bo…złe słowa mogą nawet wywołać raka (głupie ale i nie na miejscu jeśli się
weźmie pod uwagę, że żona burmistrza ma raka!) Buddyjska mniszka postraszyła też dżihadystami. “Zachowanie
stabilności w tajwańskim społeczeństwie nie jest łatwe. Nie twórzmy nienawiści,
bo jak pewnego razu pojawi się u nas IS to sobie z tym nie poradzimy”, martwiła się Shih
Chao-hwei. Mniszce Shih podziękowała za reakcję sama Cheng Yen, a internauci są oburzeni,
że Tzu Chi stosuje zupełnie pozbawione sensu argumenty i nie przemawia do
fundacji to, że teren, na którym chce
wybudować fabrykę jest chroniony, a na dodatek jest obszarem położonym wokół gór
i kilka razy doszło tam już do tragedii np. osunięcia ziemi po tajfunie. Prace
budowlane w tym rejonie mogą być niebezpieczne. Internauci twierdzą, że
fundacja otrzymuje duże darowizny od znanych firm zaplątanych w skandale i
teraz sama zachowuje się jak te przedsiębiostwa zatruwające środowisko i konsumentów.
Wypomina się Tzu Chi, że gdy wybuchł skandal ze skażoną żywnością to fundacja
milczała; nie mówiła, że żywność z olejem z odpadu może spowodować raka, bo
chodziło o firmę, która darowała ogromne sumy mniszce Cheng Yen…..czyżby w przypadku
Tzu Chi humanitaryzm przegrał w starciu z dużym pieniądzem?
Przykre, lecz pieniądze biorą górę niezależnie od systemu religijnego. Także w Japonii, gdzie mieszkam. Jestem chrześcijanką, krecią robotę w kręgach buddyzmu odbieram - no cóż - już bez większego zdziwienia. Cieszy mnie jedynie, że taka sytuacja nie jest totalnie nagminna.
OdpowiedzUsuńDziękuję za kolejny rzeczowy post. Pozdrawiam.
Świetna sprawa. Pozdrawiam serdecznie.
OdpowiedzUsuń