Protesty na Tajwanie
Od kilku dni jesteśmy świadkami różnego rodzaju protestów na Tajwanie.
Najpierw w parlamencie doszło do strać pomiędzy paniami posłankami z opozycji i tymi reprezentującymi partię Kuomintang. Wczoraj w nocy przed
Pałacem Prezydenckim protestowali studenci.
Co wzbudza tak ogromne emocje? Dwie sprawy i oczywiście obie dotyczą Chin
Ludowych.
Pierwsza to otwarcie przez Pekin nowej drogi
lotniczej (tzw. korytarz M 503) dla chińskich samolotów w Cieśninie Tajwańskiej. Pekin rozpoczął korzystanie z trasy
29 marca, mimo że strona tajwańska protestowała, iż M 503 znajduje się zbyt blisko kluczowego węzła komunikacji lotniczej obsługiwanej przez Tajwan. ChRL
twierdzi, że nowa droga lotnicza jest konieczna ze względu na rosnące natężenie
w ruchu lotniczym w regionie. Opozycja na wyspie uważa, że M 503 jest zagrożeniem
dla bezpieczeństwa Tajwanu - gdy samolot leci z kontynentu, obrona powietrzna
na wyspie może mieć za mało czasu, aby określić typ maszyny i rodzaj lotu
(cywilny czy wojskowy).
Wojskowy pilot Huang Chih-cheng (黃植誠), który w 1981 roku uciekł
z Tajwanu do ChRLu w wypowiedzi dla ukazującej się na Tajwanie propekińskiej gazety “China Times” twierdzi, że trasa M 503 to część strategii rządu w
Pekinie. Według Huanga wprowadzając ją władze komunistyczne Chin chcą osiągnąć
dwa cele; pierwszy to cel wjskowy - poszerzanie
chińskiej strefy identyfikacji obrony powietrznej na Morzu Wschodniochińskim, która powstała w listopadzie
2013 roku, a tym samym powstrzymanie amerykańskiego zaangażowania wojskowego w
regionie. Drugi cel ma charakter polityczny. Nowa trasa ma odgrywać role
straszaka i być kartą przetargową, która powstrzyma zwycięstwo w wyborach
w 2016 roku na Tajwanie
proniepodległościowej partii DPP.
Partia ta nie uznaje istnienia tzw. “konsensusu z 1992 roku”[1],
a prezydent Xi Jinping na zakończonej niedawno sesji Ogólnochińskiego
Zgromadzenia Przedstawicieli Ludowych (OPZL), czyli parlamentu, jasno
stwierdził, że warunkiem pokojowego rozwoju relacji z Tajwanem jest właśnie uznanie
konsensusu przez stronę rządzącą na wyspie.
Huang Chih-cheng twierdzi, że Pekinowi zależy na pokojowym
rozwiązaniu kwestii zjednocznia i że trasa nie zostanie wykorzystana do ataku
na wyspę. W podobnym tonie, twierdząc że
nowa droga lotnicza nie jest zagrożeniem dla suwerenności wyspy, wypowiada się
tajwański rząd z premierem Mao Chi-kuo (毛治國) na czele. Nie może inaczej, bo wladze Tajwanu zostały po prostu postawione przez Pekin przed faktem dokonanym.
Druga
kwestia, która wywołuje spore emocje na Tajwanie to dążenia rządu do przystąpienia do Azjatyckiego Banku
Inwestycji Infrastrukturalnych (AIIB) tworzonego pod auspicjami Chin.
Amerykanie
twierdzą, że zlokalizowana w Pekinie
instytucja regionalna może udzielać kredytów bez odpowiedniego zabezpieczenia i
może dojść w związku z tym do nadużyć. Japonia ma podobne obawy i ogłosiła, że na
razie nie przystąpi do chińskiej inicjatywy. Na razie nie składa wniosku o przystąpienie do
Azjatyckiego Banku Inwestycji Infrastrukturalnych także Polska.
W ostatnich dniach akces do banku zgłosiły Rosja, Australia, Holandia i Dania. Wcześniej swoją zgodę wyraziły m.in. Niemcy, Francja, Włochy i Wielka Brytania.
W ostatnich dniach akces do banku zgłosiły Rosja, Australia, Holandia i Dania. Wcześniej swoją zgodę wyraziły m.in. Niemcy, Francja, Włochy i Wielka Brytania.
W
arykule pt. “AIIB jest zagrożeniem dla globalnego zarządzania gospodarczego”
jaki ukazał się na łamach amerykańskiego dwumiesięcznika “Foreign Policy”
autorka Paola Subacchi pisze, że twierdzenie strony chińskiej, iż AIIB będzie
tylko nowym forum do współpracy międzynarodowej jest nieprawdziwe. Tak naprawdę
powstaną dwa konkurujące ze sobą bloki – ten pod auspicjami Pekinu i ten, w
którym dominującą rolę odgrywają USA i Japonia ( Azjatycki Bank Rozwoju/Bank Swiatowy). AIIB ma stanowić próbę osłabienia
japońsko-amerykańskiej dominacji finansowej w regionie. Według ekspertów Chiny
miałyby 67 proc. udziałów w projekcie, a więc w praktyce decydujący głos przy
podejmowaniu strategicznych decyzji.
30
marca Tajwan oficjanie złożył wniosek o przystąpienie do AIIB.
Dokument przesłano do TAO (Taiwan Affairs Office,國臺辦) czyli Biura ds. Tajwanu – rządowej agencji ChRLu, która odpowiada za
politykę wobec wyspy. Pekin nie chciał się zgodzić, aby wniosek tajwański
został przesłany tak jak wnioski innych państw czyli bezpośrednio do AIIB. Opozycja i protestujący w
nocy z 31 marca na 1 kwietnia przed Pałacem Prezydenckim Tajwańczycy twierdzą,
że taka forma aplikacji przez rząd Tajwanu oznacza zgodę na
to, że Tajwan jest częścia Chin, a nie niezależnym krajem.
Decyzja o sposobie ubiegania się o członkostwo w AIIB została podjęta za
zamkniętymi drzwiami na spotkaniu prezydenta Tajwnau Ma Yingjiu z członkami
Rady Bezpieczeństwa Narodowego. To także wzbudziło ogromne niezadowolenie na
wyspie. Przypomina to sytuację z zeszłego
roku kiedy to rząd Ma bez konsultacji podjął decyzję o ratyfikowaniu umowy z Chinami o współpracy gospodarczej w
dziedzinie usług. To wywołało fale protestów w Tajpej min. 24-dniową okupację parlamentu przez
studentów i półmilionową demonstrację na ulicach stolicy Tajwanu. Jednym z organizatorów ubiegłorocznego
protestu noszącego nazwę Rewolucji Słoneczników i organizatorem wczorajszej demonstracji
jest stowarzyszenie Black Island Youth Front (黑色島國青年陣線). Wczorajszy protest spotkał
się z ostrą reakcją policji; aresztwano ponad 20 młodych ludzi. Wydaje się, że
to tylko początek nowej fali sprzeciwu na wysie. Rząd Tajwanu powraca do
wcześniej stosowanych praktyk - podejmowania decyzji mających ogromne znaczenie
dla suwerenności kraju bez konsultacji i informowania społeczeństwa.
[1]
Konsesus z 1992 roku miał być
zawarty na spotkaniu w Hongkongu pomiędzy przedstawicielami ChRLu i Republiki
Chińskiej (Tajwan). Miano
wtedy ustalić, że obie strony uznają, że istnieją „jedne Chiny”, ale każda ze
stron interpretuje owe „jedne Chiny” inaczej. Na Tajwanie poza partią DPP także
ówczesny prezydent Tajwanu Lee Tenghui (w 1992 był w Kuomintangu)
zaprzeczają, że zawarto wtedy takie porozumienie. Kilka lat później Lee
przedstawił swoją “teorię 2
państw” według której każda ze stron miałaby traktować drugą jako niezależne
państwo. Pekin odrzuca takiego rozwiązanie, bo oznacza ono nic innego jak
niepodległość Tajwanu.
Komentarze
Prześlij komentarz