Protesty Chińczyków wybuchają na całym świecie

Jak relacjonowała „Codzienna”, w ub. tygodniu kilkuset Chińczyków zatrudnionych przez firmę z Państwa Środka przy budowie fabryki papieru na południowym wschodzie Białorusi przeprowadziło strajk, domagając się pensji. Podobne protesty mogą zdarzyć się w każdym kraju, w którym inwestują lub działają chińskie firmy, zwłaszcza te budowlane, zatrudniające w większości robotników z ChRL. Także w samych Chinach wzrasta liczba strajków wywołanych złymi warunkami pracy i nieotrzymywaniem należnych wynagrodzeń.

Za budowę fabryki papieru w białoruskiej miejscowości Dobrusz odpowiedzialna jest chińska firma Xuan Yuan. Przy pracach zatrudniono prawie tysiąc pracowników z Państwa Środka. Chiński kontraktor nie był jednak w stanie dotrzymać terminu prac, a trzy miesiące temu zaprzestał dokonywania wypłat sprowadzonym przez siebie robotnikom. Ci ogłosili strajk, a ponad 250 z nich rozpoczęło 300-km marsz do Mińska, aby tam prosić o pomoc chińskiego ambasadora. Dyplomata przybył jednak wcześniej do oddalonego o 25 km od Dobrusza miasta Homel i tam spotkał maszerujących robotników. Udało się mu namówić strajkujących do powrotu do pracy, choć nie wiadomo na jakich warunkach. Przedstawiciele białoruskiego przedsiębiorstwa papierniczego w Dobruszu oświadczyli, że w pełni rozliczyli się z chińską firmą Xuan Yuan.
Białoruskie media mówią o zwiększającej się liczbie chińskich pracowników w ich państwie. W ciągu kilku najbliższych lat może ona wynieść nawet 650 tys. osób. Strajk, który wybuchł w Dobruszu, przedstawia się też jako dużą rysę na zacieśniającej się współpracy Pekinu z Mińskiem. W maju br. podczas wizyty chińskiego prezydenta Xi Jinpinga w Mińsku podpisano porozumienie w sprawie przyznania Białorusi kredytów wysokości 7 mld dol. (3 mld dol. to kredyt preferencyjny, a 4 mld dol. to komercyjny kredyt dla banków białoruskich na finansowanie projektów biznesowych) i zwiększenia chińskich inwestycji. Prezydent Xi podkreślał też, że Białoruś leży w centrum Europy, jest więc ważna strategicznie dla Nowego Jedwabnego Szlaku – chińskiego projektu, mającego połączyć Europę z Azją serią linii transportowych i energetycznych. Podobnie strona chińska wypowiada się o Polsce i liczy na nowe kontrakty w naszym kraju. Dlatego też warto, aby Polacy dokładnie przyglądali się, jakie problemy mogą stwarzać chińskie inwestycje. Inwestorzy, kontraktorzy z ChRL, często ściągają ze sobą robotników, którym nie oferują należytych warunków, nie wypłacają wynagrodzeń i łamią lokalne prawo pracy.
Strajk chińskich robotników na Białorusi to nie pierwszy wypadek takiej akcji protestacyjnej w państwie, w którym inwestycje prowadzone są przez Chińczyków. Do podobnych protestów dochodzi w Afryce. Na kontynencie tym pracuje już prawie milion obywateli ChRL, a jeszcze 10 lat temu było ich 100 tys. Pierwsze protesty chińskich robotników w Afryce zaczęły się już w 2005 r. Wtedy to 1,5 tys. Chińczyków wtargnęło do swojej ambasady w Port Louis, stolicy Mauritiusa. Powodem demonstracji była śmierć z wycieńczenia 31-letniej Chinki pracującej w fabryce tekstyliów, należącej do firmy z ChRL. Robotnicy narzekali, że musieli pracować tam po 16 godzin dziennie i jeszcze obniżano im stawki. Podobne protesty miały też miejsce w Afryce Południowej, Liberii i Zambii.
Akcje protestacyjne prowadzone za granicą przez chińskich pracowników, którym ich rodzime firmy nie są w stanie zapewnić godnych warunków pracy, idą w parze ze zwiększającą się liczbą strajków w samych Chinach.
Tylko w ciągu pierwszych miesięcy 2015 r. miało wybuchnąć w Państwie Środka ponad 1,4 tys. strajków. Dla porównania w 2011 r. zarejestrowano ich ok. 200 (dane z China Labor Bulletin – organizacji działającej w Hongkongu i zajmującej się obroną praw pracowników w Chinach). Eksperci ostrzegają, że obserwowane właśnie spowolnienie chińskiej gospodarki doprowadzi do jeszcze większej liczby protestów. Najwięcej strajków odnotowuje się w sferze budowlanej, a ich główną przyczyną jest niepłacenie wynagrodzeń przez pracodawców. Do protestów dochodzi także w zakładach i firmach należących do zagranicznych inwestorów. W połowie czerwca br. na południu Chin demonstrowali pracownicy brytyjskiej sieci supermarketów Tesco, domagając się sprawiedliwego traktowania.
W rządzonych przez komunistów Chinach oficjalnie edukacja dotycząca prawa pracy nie jest w fabrykach mile widziana, ale wraz z rozwojem mediów społecznościowych robotnicy sami odkrywają należne im prawa. – To, co w tej chwili widzimy, to kształtowanie się w Chinach ruchu robotniczego w prawdziwym tego słowa znaczeniu – uważa Duan Yi, czołowy prawnik prawa pracy w Państwie Środka. Zhang Zhiru, który prowadzi grupę pomagającą robotnikom walczyć o ich prawa, uważa, że „rozwój społeczny i wzrost świadomości pracowników na temat potrzeby ochrony ich praw przyczyni się do rozwoju społeczeństwa chińskiego”.
Gazeta Polska Codziennie

Komentarze

Popularne posty z tego bloga

Chińskie więzienia: tortury i interes

Bonum est diffusivum sui

Wojna bez zasad