Groźny kryzys w Chinach

Władze w Pekinie podejmują rozpaczliwe kroki, aby ratować chińską giełdę, która przeżywa największy kryzys od 2008 r. Załamanie giełdy to dla rządzących także problem społeczny. Ponad 80 proc. udziałów w jej obrotach zapewniają bowiem zwykli obywatele Chin, których usilnie zachęcano do inwestowania w papiery wartościowe chińskich spółek.

Przez lata rząd ChRL przedstawiał inwestowanie w chińską giełdę jako wręcz obowiązek patriotyczny. W takim tonie pisała m.in. tuba partyjnej propagandy agencja Xinhua i wypowiadali się chińscy eksperci finansowi, opłacani przez komunistyczną władzę. W kwietniu br. Tan Chuantao, analityk finansowy Changjiang Securities, domu maklerskiego kontrolowanego przez państwo, napisał raport pt. „Najwspanialsi wojownicy ponoszą ciężar w imię dobra kraju”. Tan przekonywał, że owymi wojownikami powinni być Chińczycy kupujący akcje, i to nawet wtedy, gdy warunki nie byłyby korzystne, a ceny by spadały. Przy tak prowadzonej akcji propagandowej w ciągu ostatniego roku liczba rachunków maklerskich (służących zakupowi i sprzedaży papierów wartościowych) wzrosła w Chinach o prawie 30 proc. do 68 mln pod koniec maja br. Inwestowali głównie tzw. drobni ciułacze. Kupowali oni akcje nie tylko za posiadaną gotówkę, ale także za pieniądze pożyczone w bankach i od rodziny.
Ponad 80 proc. udziałów w obrotach giełd znalazło się w rękach indywidualnych inwestorów, niemających specjalnej wiedzy o rynku kapitałowym. Dane jednej z czołowych uczelni ekonomicznych w Chinach Southwestern University of Finance
and Economics pokazują, że tylko 12 proc. inwestorów giełdowych w ChRL posiada wykształcenie wyższe, ponad 25 proc. ma wykształcenie średnie, a prawie 2/3 nie skończyło szkoły średniej. Owi indywidualni gracze stali się ofiarami po tym, jak w ostatnim miesiącu z parkietów wyparowało ponad 3 bln dol., czyli 12 razy więcej, niż wynosi wartość greckiej gospodarki. Ta sytuacja ma wpływ na inne przedsięwzięcia, np. na rynek nieruchomości. Nadal nie wiadomo, ile inwestorzy giełdowi pożyczyli w bankach, używając nieruchomości jako zabezpieczeń, ale wiadomo, że rozpoczęła się już wyprzedaż mieszkań po cenach niższych od rynkowych przez tych, którzy ponieśli straty na rynku akcji.
Drobni chińscy ciułacze spekulowali na giełdzie, bo posłuchali partii. Dziś ta sama partia poprzez media uspokaja, że sytuacja jest pod kontrolą. „Chiny mają wystarczająco dużo narzędzi, aby doprowadzić rynek akcji do normy” – zapewnia rządowa „China Daily”. Ale jak podaje Radio Free Asia (RFA), nastroje społeczne są dość kiepskie. Ludzie nie ufają informacjom przekazywanym przez media kontrolowane przez komunistów. Nic dziwnego, skoro władze zakazały np. podawania w mediach informacji o samobójstwach popełnionych po załamaniu giełdy. Cenzorzy usilnie pracują, aby z internetu, np. z Sina Weibo, (chiński Twitter), usuwać wszelkie negatywne informacje dotyczące sytuacji na giełdzie. Oficjalnym mediom przykazano, aby nie używały takich określeń, jak „kryzys” czy „krach”.
W wypowiedzi dla RFA chiński dziennikarz Zhu Xinxin mówi o tym, że władze obawiają się, iż spadki na giełdzie mogą doprowadzić do protestów, a w rezultacie do upadku systemu. Mimo propagandy optymizmu prowadzonej przez media, wśród inwestorów indywidualnych trudno znaleźć nastawionych pozytywnie. „Ludzie nie mają już jakichkolwiek złudzeń co do Komunistycznej Partii Chin Ludowych. To nie jest już tak jak kilka lat temu” – twierdzi Zhu i dodaje, że pomimo agitacji w mediach ludzie podejmują decyzje niezależnie i nie słuchają ślepo wskazówek rządu.
W chińskich mediach dostępnych poza granicami ChRL podkreśla się też dziwny zbieg okoliczności – spadek akcji na chińskiej giełdzie rozpoczął się zaraz po tym, jak na dożywocie został skazany były szef aparatu bezpieczeństwa Zhou Yongkang. Zhou był prawą ręką kierującego frakcją szanghajską w KPChL byłego prezydenta Jianga Zemina. Jiang już dwa razy próbował przeprowadzić zamach stanu i pozbawić władzy kierującego frakcją pekińską w KPChL obecnego prezydenta Xi Jinpinga. Xi w ramach konsolidacji władzy i pod hasłem walki z korupcją wsadza do więzienia współpracowników Jianga Zemina. Gdy padło na Zhou Yongkanga, Jiang Zemin i jego frakcja, wykorzystując swoje wpływy w sektorze finansowym, przyczynili się do krachu na giełdzie, aby uderzyć w Xi Jinpinga. Komentatorzy podkreślają, że zakończeniem chińskiego kryzysu będzie nie tyle ustabilizowanie sytuacji na giełdzie, ile to, co stanie się Jiangiem. Jego aresztowanie czy nagła śmierć będą sygnałem, że Xi Jinping w pełni kontroluje sytuację.

Komentarze

Popularne posty z tego bloga

Chińskie więzienia: tortury i interes

Tajwańskie maszyny trafiały do Rosji

Mieszanka chińskiego autorytaryzmu i zachodniego wokeizmu