Z Pekinem o polskim eksporcie
W niedzielę prezydent Andrzej Duda rozpoczął wizytę w Chińskiej Republice Ludowej, gdzie będzie przebywał do 27 listopada. Nowe polskie władze w relacjach z Pekinem powinny się skupić na kwestiach gospodarczych, zwłaszcza na obronie polskiego eksportu do ChRL. Jednocześnie Warszawa powinna przestać głosić nieostrożne deklaracje polityczne, które stawiają Polskę w złym świetle przed potencjalnymi atrakcyjnymi inwestorami z innych krajów Azji.
Do tej pory wizyty przedstawicieli Polski w ChRL-u pokazywały, że władze nie mają spójnej polityki wobec Dalekiego Wschodu i łatwo dają się ograć propagandzie komunistycznych władz w Pekinie.
W 2011 r. podczas wizyty Bronisława Komorowskiego podpisana została przez stronę polską deklaracja o strategicznym partnerstwie z Chinami, w której znalazło się stwierdzenie, że Polska popiera proces integracji w rejonie Azji. Właśnie pod pozorem owej integracji Chiny próbują osiągnąć hegemonię w tym regionie. Jednym z objawów owej hegemonii jest budowa przez Pekin sztucznych wysp na Morzu Południowochińskim pod bazy wojskowe, co oprotestowuje wiele państw w regionie oraz USA.
Niewiele lepiej było po wizycie w ChRL-u byłego szefa MSZ-etu Grzegorza Schetyny w czerwcu br. Po przeczytaniu komunikatu nt. współpracy z Pekinem, wydanego w czasie wizyty ówczesnego polskiego ministra, i porównaniu go z komunikatami po wizycie na Węgrzech w połowie czerwca br. szefa chińskiego MSZ-etu można mieć wrażenie, że znów propagandowo Pekin nas ograł. We wspólnym polsko-chińskim komunikacie wydanym w czasie wizyty Schetyny, dotyczącym głównie chęci rozwijania współpracy gospodarczej, zawarto stwierdzenia takie jak te, że Polska popiera „politykę jednych Chin” i „pokojowe zjednoczenie Chin”. Tymczasem Węgrzy nie pozwolili sobie na poddanie się takiej politycznej retoryce Pekinu – w dokumentach wydanych po spotkaniach i premiera, i szefa MSZ-etu Węgier z ministrem spraw zagranicznych ChRL-u brak takich stwierdzeń. Budapeszt najwyraźniej wiedział, że to może być źle odebrane przez inne państwa w Azji – też potencjalnych inwestorów.
Wpadek do tej pory było wiele. Wizyta prezydenta Bronisława Komorowskiego w 2011 r. została wykorzystana propagandowo przez Pekin. Media chińskie pisały, że Chiny mają wreszcie sojusznika na polu NATO, i cieszyły się, że u władzy jest otwarty na Wschód Komorowski (pamiętając prozachodniego Lecha Kaczyńskiego). Tak samo nieprzemyślane było przygotowanie wizyty ówczesnej marszałek Sejmu Ewy Kopacz w 2013 r., w rocznicę masakry na pl. Tiananmen. Żaden szanujący się polityk zachodni nie pozwala sobie na spotkania z chińskimi oficjelami w dniu, w którym władza komunistyczna, ciągle będąca u steru w Pekinie, strzelała do studentów w 1989 r.
Andrzej Duda nie dał się ograć propagandzie Pekinu – mimo że otrzymał zaproszenie, nie pojawił się w chińskiej stolicy, jak większość głów zachodnich państw, na obchodach 70. rocznicy zakończenia wojny chińsko-japońskiej. Obchody te były pokazem siły Chińskiej Armii Ludowo-Wyzwoleńczej przy obecności prezydenta Rosji Władimira Putina.
Wpadek i niepotrzebnych deklaracji można uniknąć m.in., jeśli wymieni się kadry i jeśli polskie służby zaczną reagować na działania chińskich lobbystów. Przekonują oni polskich partnerów, że w negocjacjach handlowych z pekińskim reżimem należy postępować jak z każdym państwem demokratycznym, które przestrzega umów i konwencji międzynarodowych. W ten sposób lobbyści wyciszają ostrzeżenia o możliwych zagrożeniach w relacjach handlowych z Chinami. Czas zrezygnować z usług pracowników administracji państwowej i ekspertów, którzy są absolwentami sowieckiego instytutu stosunków międzynarodowych MGiMO, pracowali dla Chińskiego Radia Międzynarodowego (czyli tuby komunistycznej propagandy) lub studiowali na Pekińskim Uniwersytecie Języków Obcych (czyli uczelni, która jest kuźnią kadr dla chińskiego MSZ-etu i wywiadu), a dziś mają wpływ na kształtowanie polskiej polityki wobec ChRL-u.
Czas też skończyć z mrzonkami, powtarzanymi również na prawicy, że współpraca w formacie „16 + 1” (czyli kraje Europy Środkowo-Wschodniej i Chiny, format który zostanie zaprezentowany podczas szczytu w Suzhou 24–25 listopada), wpisuje się w kwestię Międzymorza. Sojusz chińsko-rosyjski ma się dobrze. W tym roku oba państwa odbyły kilka wspólnych manewrów militarnych a właśnie ogłoszono, że Rosja dozbroi Chiny, dostarczając Pekinowi 24 najnowocześniejsze myśliwce Su-35.
W ramach formatu współpracy „16 + 1” Polska ma zadbać o korzyści gospodarcze. Zwłaszcza że poprzednia ekipa rządowa zadeklarowała już, że nasz udział w chińskim Azjatyckim Banku Inwestycji Infrastrukturalnych (AIIB) ma wynosić 831,8 mln dol. (0,83 proc. całego kapitału Banku). Ma rację minister finansów Paweł Szałamacha, twierdząc, że nie możemy się zgodzić na rolę jedynie dostarczyciela kapitału na inwestycje w Azji w sytuacji, w której do Polski nie trafiałyby w zmian kontrakty eksportowe. Zacznijmy więc dbać o nasz eksport do Chin. Są państwa, które swój udział w formacie „16 + 1” dobrze wykorzystały. Lata 2011–2014 przyniosły poprawę bilansu w handlu z Chinami na Węgrzech, Łotwie, w Czechach, Rumunii, Bułgarii i Chorwacji, podczas gdy w pozostałych 10 państwach, w tym także w Polsce, deficyt wzrósł.
A więc więcej polskiego eksportu oraz nie poddawajmy się chińskiej propagandzie i wpływom.
Gazeta Polska Codziennie
Do tej pory wizyty przedstawicieli Polski w ChRL-u pokazywały, że władze nie mają spójnej polityki wobec Dalekiego Wschodu i łatwo dają się ograć propagandzie komunistycznych władz w Pekinie.
W 2011 r. podczas wizyty Bronisława Komorowskiego podpisana została przez stronę polską deklaracja o strategicznym partnerstwie z Chinami, w której znalazło się stwierdzenie, że Polska popiera proces integracji w rejonie Azji. Właśnie pod pozorem owej integracji Chiny próbują osiągnąć hegemonię w tym regionie. Jednym z objawów owej hegemonii jest budowa przez Pekin sztucznych wysp na Morzu Południowochińskim pod bazy wojskowe, co oprotestowuje wiele państw w regionie oraz USA.
Niewiele lepiej było po wizycie w ChRL-u byłego szefa MSZ-etu Grzegorza Schetyny w czerwcu br. Po przeczytaniu komunikatu nt. współpracy z Pekinem, wydanego w czasie wizyty ówczesnego polskiego ministra, i porównaniu go z komunikatami po wizycie na Węgrzech w połowie czerwca br. szefa chińskiego MSZ-etu można mieć wrażenie, że znów propagandowo Pekin nas ograł. We wspólnym polsko-chińskim komunikacie wydanym w czasie wizyty Schetyny, dotyczącym głównie chęci rozwijania współpracy gospodarczej, zawarto stwierdzenia takie jak te, że Polska popiera „politykę jednych Chin” i „pokojowe zjednoczenie Chin”. Tymczasem Węgrzy nie pozwolili sobie na poddanie się takiej politycznej retoryce Pekinu – w dokumentach wydanych po spotkaniach i premiera, i szefa MSZ-etu Węgier z ministrem spraw zagranicznych ChRL-u brak takich stwierdzeń. Budapeszt najwyraźniej wiedział, że to może być źle odebrane przez inne państwa w Azji – też potencjalnych inwestorów.
Wpadek do tej pory było wiele. Wizyta prezydenta Bronisława Komorowskiego w 2011 r. została wykorzystana propagandowo przez Pekin. Media chińskie pisały, że Chiny mają wreszcie sojusznika na polu NATO, i cieszyły się, że u władzy jest otwarty na Wschód Komorowski (pamiętając prozachodniego Lecha Kaczyńskiego). Tak samo nieprzemyślane było przygotowanie wizyty ówczesnej marszałek Sejmu Ewy Kopacz w 2013 r., w rocznicę masakry na pl. Tiananmen. Żaden szanujący się polityk zachodni nie pozwala sobie na spotkania z chińskimi oficjelami w dniu, w którym władza komunistyczna, ciągle będąca u steru w Pekinie, strzelała do studentów w 1989 r.
Andrzej Duda nie dał się ograć propagandzie Pekinu – mimo że otrzymał zaproszenie, nie pojawił się w chińskiej stolicy, jak większość głów zachodnich państw, na obchodach 70. rocznicy zakończenia wojny chińsko-japońskiej. Obchody te były pokazem siły Chińskiej Armii Ludowo-Wyzwoleńczej przy obecności prezydenta Rosji Władimira Putina.
Wpadek i niepotrzebnych deklaracji można uniknąć m.in., jeśli wymieni się kadry i jeśli polskie służby zaczną reagować na działania chińskich lobbystów. Przekonują oni polskich partnerów, że w negocjacjach handlowych z pekińskim reżimem należy postępować jak z każdym państwem demokratycznym, które przestrzega umów i konwencji międzynarodowych. W ten sposób lobbyści wyciszają ostrzeżenia o możliwych zagrożeniach w relacjach handlowych z Chinami. Czas zrezygnować z usług pracowników administracji państwowej i ekspertów, którzy są absolwentami sowieckiego instytutu stosunków międzynarodowych MGiMO, pracowali dla Chińskiego Radia Międzynarodowego (czyli tuby komunistycznej propagandy) lub studiowali na Pekińskim Uniwersytecie Języków Obcych (czyli uczelni, która jest kuźnią kadr dla chińskiego MSZ-etu i wywiadu), a dziś mają wpływ na kształtowanie polskiej polityki wobec ChRL-u.
Czas też skończyć z mrzonkami, powtarzanymi również na prawicy, że współpraca w formacie „16 + 1” (czyli kraje Europy Środkowo-Wschodniej i Chiny, format który zostanie zaprezentowany podczas szczytu w Suzhou 24–25 listopada), wpisuje się w kwestię Międzymorza. Sojusz chińsko-rosyjski ma się dobrze. W tym roku oba państwa odbyły kilka wspólnych manewrów militarnych a właśnie ogłoszono, że Rosja dozbroi Chiny, dostarczając Pekinowi 24 najnowocześniejsze myśliwce Su-35.
W ramach formatu współpracy „16 + 1” Polska ma zadbać o korzyści gospodarcze. Zwłaszcza że poprzednia ekipa rządowa zadeklarowała już, że nasz udział w chińskim Azjatyckim Banku Inwestycji Infrastrukturalnych (AIIB) ma wynosić 831,8 mln dol. (0,83 proc. całego kapitału Banku). Ma rację minister finansów Paweł Szałamacha, twierdząc, że nie możemy się zgodzić na rolę jedynie dostarczyciela kapitału na inwestycje w Azji w sytuacji, w której do Polski nie trafiałyby w zmian kontrakty eksportowe. Zacznijmy więc dbać o nasz eksport do Chin. Są państwa, które swój udział w formacie „16 + 1” dobrze wykorzystały. Lata 2011–2014 przyniosły poprawę bilansu w handlu z Chinami na Węgrzech, Łotwie, w Czechach, Rumunii, Bułgarii i Chorwacji, podczas gdy w pozostałych 10 państwach, w tym także w Polsce, deficyt wzrósł.
A więc więcej polskiego eksportu oraz nie poddawajmy się chińskiej propagandzie i wpływom.
Gazeta Polska Codziennie
Komentarze
Prześlij komentarz