Prezydenckie przeciąganie Tajwanu na stronę Chin
Zdając sobie sprawę, że wybory prezydenckie na Tajwanie wygra kandydatka proniepodległościowej partii DPP i że weryfikacji ulegnie dotychczasowa “polityka miłości” wobec ChRL-u, odchodzący prezydent Ma Ying-jeou zdecydował się w listopadzie ub. r. na spotkanie z prezydentem Chin, Xi Jinpingiem. Przywódcy obu państw za podstawę rozmów uznali “politykę jednych Chin” i tzw. Konsensus 1992, zgodnie, z którym obie strony zgadzają się, że istnieją tylko jedne Chiny, ale pozostają przy odmiennych interpretacjach tej jedności. To oznacza, że władze w Pekinie twierdzą, iż tylko one reprezentują jedne i niepodzielne Chiny, a rząd Kuomintangu w Tajpej utrzymuje, że to jednak oni.
Warunki
na jakich spotkali się liderzy Tajwanu i Chin miały postawić nowe, proniepodległościowe władze
na wyspie przed faktem dokonanym – Tajwan już uznał, że istnieje Konsensus 1992
a więc…… Tajwan to Chiny.
A to, że
coś takiego jak Konsensus 1992 istnieje, nie jest takie oczywiste dla wielu na
Tajwanie. Porozumienie to miało być zawarte na spotkaniu przedstawicieli
Tajwanu i Chin w Hongkongu w 1992 r. Ówczesny prezydent Tajwanu Lee Teng-hui
jak i politycy DPP wskazują na fakt, że podczas
rozmów w Hongkongu nie podpisano żadnego dokumentu, który mówiłby, iż obie strony zgadzają się na istnienie jednych Chin; sam
termin Konsensus 1992 ukuł 8 lat poźniej b. prochiński polityk Kuomintangu,
były szef tajwańskiej Rady ds. Chin
Kontynentalnych (Mainland Affairs Council, MAC), Su Chi. Konsensusu 1992 nie ma
więc na papierze….
Prezydent-elekt,
Tsai Ing-wen, stwierdziła, że prezydent Ma, godząc się
na rozmowy oparte wyłącznie na formule jednych Chin, ogranicza prawa
Tajwańczyków do wyboru innych opcji, np. “dwóch Chin” lub wariantu “jedne
Chiny, jeden Tajwan”. I o ograniczenie tego wyboru chodziło prezydentowi Ma
Ying-jeou.
Ale to nie koniec działań Ma Ying-jeou mających na celu zapobiec oddaleniu się
wyspy od “jednych Chin”.
Wiadomością,
która w ostatnich dniach obiegła czołówki mediów na całym świecie jest ta dotycząca wizyty odchodzącego prezydenta
Tajwanu na wyspie Itu Aba (Taiping , 太平島). Było
o tym głośno, bo wizyta poirytowała USA, Wietnam i Filipiny.
Wyspa Itu Aba jest położona na Morzu Południowochińskim
i oddalona od Tajwanu o ok. 1600 km. Roszczą sobie do niej prawa Chiny Ludowe,
Wietnam i Filipiny. Taiping jest pod kontrolą Tajwanu.
Morze
Południowochińskie to obszar, na którym o wpływy walczą przede wszystkim Chiny
i USA.
Stany
Zjednoczone z Japonią, Filipinami i Wietnamem czują się zaniepokojone
działaniami Pekinu w tym regionie min. budową sztucznych wysp na Morzu
Południowochińskim. W
takiej sytuacji Waszyngton buduje koalicję wymierzoną w Pekin, gdzie obok
Japonii, Korei Płd., Wietnamu czy Filipin, amerykańska administracja chce
widzieć także Tajwan.
Dlatego też USA przyjęło z zadowoleniem zwycięstwo w wyborach prezydenckich
na wyspie 16 stycznia b.r. kandydatki proniepodległościowej partii DPP, Tsai Ing-wen, która
jest bardziej sceptycznie nastawiona do Pekinu niż rządzący Tajwanem przez
ostatnie 8 lat Ma Ying-jeou i Kuomintang.
Wizyta
na wyspie Taiping odchodzącego z urzędu za 4 miesiące prezydenta Tajwanu
została skrytykowana przez Biały Dom jako "mało pomocna" w zmniejszaniu napięcia w regionie Morza
Południowochińskiego. Słowa niezadowolenia padły także ze strony Hanoi i
Manili. Japońskie
media min. “Nihon Keizai Shinbun” ("Japońska Gazeta Gospodarcza")
pisały, że Ma prawdopodobnie przejdzie do historii jako przywódca,
który kończąc urzędowanie doprowadził do zaostrzenia relacji z USA, Wietnamem i
Filipinami.
Kto więc
się cieszy? Oczywiście Pekin.
Prof.
Fan Shi-ping, ekspert ds. Chin w jednym z programów publicystycznych w tajwańskiej stacji Next TV
stwierdził, że politykę prezydenta Ma wobec Chin najlepiej opisuje powiedzenie: „proszą
o 50 groszy, to dam im złotówkę” (要五毛,給一塊) czyli oferowanie
więcej niż sam Pekin to sobie w danym momencie wymarzy.
Jakiś czas temu prezydent Xi Jinping stwierdził, że
Tajwan i Chiny powinny wspólnie pracować nad rozwiązaniem kwestii spornych na
Morzu Południowochińskim, aby bronić chińskich praw w regionie. Wizyta
prezydenta Tajwanu na wyspie Itu Aba to właśnie wypełnienie tej sugestii
prezydenta Xi – gest pokazujący, że sporne wyspy na Morzu Południowochińskim
należą do Chin i że stanowisko Wietnamu, Filipin czy tym bardziej
ich sojuszników USA i Japonii nic tu nie znaczy.
A to znowu wypycha Tajwan z budowanej przez
Waszyngton kolacji wymierzonej w ChRL.
To co mówił w trackie wizyty, i na konferencji tuż
po niej, Ma Ying-jeou także było po myśli Pekinu np. przypomnienie, że sporne
wyspy na Morzu Południowochińskim odkryli w I w. p.n.e. Chińczycy – tak Pekin
argumentuje swoje prawa do spornych wysp.
Prezydent Ma próbuje
też
odnowić ogłoszoną przez niego samego w maju ub. r. “Pokojową Inicjatywę dot. Morza Południowochińskiego”.
Oczywiście trudno oczekiwać, aby Filipiny, Wietnam czy USA specjalnie poświęciły
jej czas skoro wiadomo, że za chwilę zmieni się władza na Tajwanie. Ale
prezydent Ma pragnąc przedstawić się jako bojownik o pokój w regionie dorzucił
“zasadę 3 tak i 3 nie” według której owa “Pokojowa Inicjatywa”
ma być realizowana czyli: tak dla współpracy, nie dla
konfrontacji (要合作,不要衝突), tak dla prawa do wspólnego korzystania, nie dla
monopolizacji(要共享,不要獨占), tak dla pragmatyzmu,
nie dla nieustępliwości (要務實,不要僵持).
Swoją
podróżą na Taiping, Ma Ying-jeou wymierzył także prztyczek USA za to,
że zmieniły strony. W poprzednich latach zarówno Republikanie, jak i Demokraci
woleli widzieć u władzy na Tajwanie Kuomintang, bo uważano, że partia
proniepodległościowa u steru mogłaby doprowadzić do napięcia w
regionie. Zagrożenie ze strony Chin spowodowało, że Waszyngton bardziej
stawia na niepodległościowców.
Tajwańska
dziennikarka Clara Chou (周玉蔻) uważa,
że jest jeszcze jeden powód jaki pchnął Ma do tego, żeby na 4 miesiące przed
zakończeniem swojego urzędowania i ryzykując „wstrząs” w relacjach Tajwanu z
Filipinami i Wietnamem (i Waszyngtonem) udać się na wyspę Taiping. Ma Ying-jeou chce być widziany w
świecie chińskojęzycznym jako ten przywódca, który zbliżył Tajwan i Chiny. Gdy
telewizja w ChRL-u pokaże, że Ma przeciwstawił się Waszyngtonowi, to obywatele Chiny będą go traktować jak
bohatera (a z pewnością
media kontrolowane przez komunistów przekażą obywatelom ChRL-u, że tak Ma
powinien być traktowany)….Ma Ying-jeou kończy prezydenturę jako jeden z
najbardziej nielubianych polityków na Tajwanie, ale kto wie może ma przyszłość
w Chinach ;)
Komentarze
Prześlij komentarz