Dziurawy Nowy Jedwabny Szlak Komuniści z regionu odwracają się od Chin
Komunistyczny Laos może być kolejnym państwem, za komunistycznym Wietnamem, który dołączy do budowanej przez USA koalicji skierowanej przeciwko Chinom. To właśnie w tym państwie w dniach 6–8 września odbędzie się szczyt Stowarzyszenia Narodów Azji Południowo-Wschodniej (ASEAN), na którym obecny będzie także Barack Obama. Będzie to pierwsza w historii wizyta amerykańskiego prezydenta w Laosie. Barack Obama poza udziałem w szczycie, który odbędzie się w stolicy Laosu Wientianie, spotka się także z prezydentem Bounnhangiem Vorachithem i będzie uczestniczył w dyskusji z młodymi liderami lokalnych społeczności.
Mimo że Laos to liczący zaledwie 6,5 mln ludności ubogi kraj w Azji Południowo-Wschodniej, to ma on coraz większe znaczenie strategiczne dla Waszyngtonu, Pekinu i pozostałej części Azji Płd.-Wsch. Dla Chin Laos to brama do Nowego Jedwabnego Szlaku w Azji Płd.-Wsch. Chińczycy rozpoczęli inwestowanie w tym kraju już pod koniec lat 90. Łączna wartość inwestycji ChRL w Laosie pod koniec 2014 r. wynosiła ponad 5 mld dol. Do końca zeszłego roku władze w Wientianie bardzo przychylnie patrzyły na rosnące wpływy Pekinu w ich kraju. Same też na tym korzystały, jako że chińskie firmy wynagradzały ich za przyznawane kontrakty sowitymi łapówkami. Sytuacja zmieniła się jednak na początku 2016 r., kiedy to na kongresie Laotańskiej Partii Ludowo-Rewolucyjnej, jedynej legalnej partii działającej w tym kraju, wybrano nowego premiera Laosu Thonglouna Sisoulitha, który znany jest z mniej prochińskiego nastawienia. Także duża część członków jego administracji wykształcona w Wietnamie nie tak przychylnie patrzy na Pekin i chce przede wszystkim budować dobre relacje z Wietnamem. Hanoi też zależy na sojuszu z Laosem. Oba państwa mają długą granicę, która dla Wietnamczyków otwiera drogę do innych ważnych rynków w regionie, m.in. Tajlandii. Ale Laos to także możliwy sojusznik w sporze, jaki Hanoi toczy z Pekinem, a który dotyczy Morza Południowochińskiego.
W odpowiedzi na chińskie dążenia do panowania na Morzu Południowochińskim Wietnam szuka nie tylko sojuszników w regionie, ale doprowadził też do ocieplenia relacji z Waszyngtonem. Wskutek wizyty w maju br. Baracka Obamy w Wietnamie zostało zniesione m.in. embargo na sprzedaż amerykańskiej broni do tego kraju, co miało świadczyć o wsparciu dla tego państwa w jego sporze terytorialnym z Chinami.
W budowaniu koalicji wymierzonej w Chiny ważnym sojusznikiem dla USA jest Wietnam, ale coraz bardziej liczy się także Laos. Waszyngton przychylnie patrzy w kierunku nowej laotańskiej administracji, która nie kryje, że nie chce iść drogą innego państwa w regionie, Kambodży, dziś nazywanego już państwem satelickim Chin. Nowa administracja w Laosie nie jest tak uległa wobec Pekinu jak jej poprzednicy. Wstrzymała na przykład chińską inwestycję budowy kolei, projekt o wartości 7 mld dol., ponieważ uznała, że warunki zaoferowane przez Chińczyków nie były korzystne dla Laosu.
Także przedsiębiorcy z Laosu mówią o niezadowoleniu ze sposobu działania chińskiego biznesu w ich kraju. W wypowiedzi dla agencji Reuters jeden z lokalnych biznesmanów stwierdził, że „Chińczycy wytwarzają swój własny ekosystem”, a chińskie inwestycje w Laosie nie przyniosły korzyści lokalnej społeczności, tylko chińskiemu biznesowi powiązanemu z Komunistyczną Partią Chin i poprzedniemu komunistycznemu rządowi w Laosie.
Przed wizytą w Laosie Obama spotka się na szczycie G20 w Hangzhou we wschodnich Chinach z prezydentem ChRL Xi Jinpingiem.
Gazeta Polska Codziennie
Mimo że Laos to liczący zaledwie 6,5 mln ludności ubogi kraj w Azji Południowo-Wschodniej, to ma on coraz większe znaczenie strategiczne dla Waszyngtonu, Pekinu i pozostałej części Azji Płd.-Wsch. Dla Chin Laos to brama do Nowego Jedwabnego Szlaku w Azji Płd.-Wsch. Chińczycy rozpoczęli inwestowanie w tym kraju już pod koniec lat 90. Łączna wartość inwestycji ChRL w Laosie pod koniec 2014 r. wynosiła ponad 5 mld dol. Do końca zeszłego roku władze w Wientianie bardzo przychylnie patrzyły na rosnące wpływy Pekinu w ich kraju. Same też na tym korzystały, jako że chińskie firmy wynagradzały ich za przyznawane kontrakty sowitymi łapówkami. Sytuacja zmieniła się jednak na początku 2016 r., kiedy to na kongresie Laotańskiej Partii Ludowo-Rewolucyjnej, jedynej legalnej partii działającej w tym kraju, wybrano nowego premiera Laosu Thonglouna Sisoulitha, który znany jest z mniej prochińskiego nastawienia. Także duża część członków jego administracji wykształcona w Wietnamie nie tak przychylnie patrzy na Pekin i chce przede wszystkim budować dobre relacje z Wietnamem. Hanoi też zależy na sojuszu z Laosem. Oba państwa mają długą granicę, która dla Wietnamczyków otwiera drogę do innych ważnych rynków w regionie, m.in. Tajlandii. Ale Laos to także możliwy sojusznik w sporze, jaki Hanoi toczy z Pekinem, a który dotyczy Morza Południowochińskiego.
W odpowiedzi na chińskie dążenia do panowania na Morzu Południowochińskim Wietnam szuka nie tylko sojuszników w regionie, ale doprowadził też do ocieplenia relacji z Waszyngtonem. Wskutek wizyty w maju br. Baracka Obamy w Wietnamie zostało zniesione m.in. embargo na sprzedaż amerykańskiej broni do tego kraju, co miało świadczyć o wsparciu dla tego państwa w jego sporze terytorialnym z Chinami.
W budowaniu koalicji wymierzonej w Chiny ważnym sojusznikiem dla USA jest Wietnam, ale coraz bardziej liczy się także Laos. Waszyngton przychylnie patrzy w kierunku nowej laotańskiej administracji, która nie kryje, że nie chce iść drogą innego państwa w regionie, Kambodży, dziś nazywanego już państwem satelickim Chin. Nowa administracja w Laosie nie jest tak uległa wobec Pekinu jak jej poprzednicy. Wstrzymała na przykład chińską inwestycję budowy kolei, projekt o wartości 7 mld dol., ponieważ uznała, że warunki zaoferowane przez Chińczyków nie były korzystne dla Laosu.
Także przedsiębiorcy z Laosu mówią o niezadowoleniu ze sposobu działania chińskiego biznesu w ich kraju. W wypowiedzi dla agencji Reuters jeden z lokalnych biznesmanów stwierdził, że „Chińczycy wytwarzają swój własny ekosystem”, a chińskie inwestycje w Laosie nie przyniosły korzyści lokalnej społeczności, tylko chińskiemu biznesowi powiązanemu z Komunistyczną Partią Chin i poprzedniemu komunistycznemu rządowi w Laosie.
Przed wizytą w Laosie Obama spotka się na szczycie G20 w Hangzhou we wschodnich Chinach z prezydentem ChRL Xi Jinpingiem.
Gazeta Polska Codziennie
Komentarze
Prześlij komentarz