Po wyborach: Walka o Hongkong trwa

Rekordowa frekwencja, a wśród zwycięzców kandydaci popierający większą autonomię Hongkongu, a nawet jego niepodległość – to rezultat niedzielnych wyborów do Rady Legislacyjnej (LEGCO) w byłej brytyjskiej kolonii. Nadzieje Pekinu na to, że blok prodemokratyczny (opozycja) nie zdobędzie jednej trzeciej miejsc w Radzie, co pozwoli na blokowanie przyjęcia ustaw, się nie ziściły.

Rada Legislacyjna (parlament) Honkongu to 70 deputowanych, ale tylko 40 z nich jest wybieranych w wyborach bezpośrednich. Pozostałych 30 kandydatów jest desygnowanych przez związki zawodowe, stowarzyszenia i organizacje pozarządowe – w większości są to osoby popierające władze komunistyczne w Pekinie.

W opinii komentatorów niedzielne wybory były najważniejszymi od 1997 r., gdy kontrolę nad byłą brytyjską kolonią przejęły Chiny. Wybory odbywały się w atmosferze ogromnego rozczarowania wobec polityki ChRL-u, zwłaszcza wśród młodego pokolenia. To właśnie młodzież dwa lata temu przez prawie 80 dni okupowała ulice Hongkongu, domagając się wolnych wyborów i protestując przeciwko ograniczaniu podstawowych wolności przez Pekin. Demonstracja ta przeszła do historii pod nazwą rewolucji parasoli, a niektórzy z jej czołowych uczestników walczyli o mandat w niedzielnych wyborach. Są oni dużo bardziej radykalni od swoich starszych prodemokratycznych kolegów. I mimo że Pekin i podporządkowane im władze Hongkongu robiły wiele, by nie dopuścić do ich wyboru, kilku z nich zasiądzie w nowej Radzie Legislacyjnej.

Komunistyczne władze szczególnie obawiały się wyboru polityków głoszących ideę niepodległości Hongkongu i dlatego na kilka tygodni przed głosowaniem uniemożliwiły kandydowanie w wyborach sześciu politykom proniepodległościowym. Jeszcze kilka lat temu postulat pełnej niezależności był nieobecny w kampaniach wyborczych w byłej kolonii brytyjskiej. Jednak zacieśniająca się kontrola Pekinu, rosnące represje i sama rewolucja parasoli spowodowały, że w ostatnich wyborach pojawili się kandydaci postulujący niezależność od Pekinu.

Jednym ze zwycięzców, najmłodszym zresztą w historii Hongkongu deputowanym, został 23-letni Nathan Law. Był on organizatorem rewolucji parasoli w 2014 r., a jego partia Demosisto domaga się referendum, które ma zdecydować o przyszłości Hongkongu, w tym kwestii niepodległości.

W poniedziałek rano było już wiadomo, że poza Nathanem Law, czterech innych z 10 czołowych uczestników protestu w 2014 r. zdobyło mandaty w nowym parlamencie.

Wybory pokazały też, że starsze pokolenie prodemokratycznych działaczy traci popularność wśród młodych wyborców na rzecz bardziej radykalnego młodego pokolenia polityków. W jednym z regionów wyborczych doszło do zaciętej walki pomiędzy 65-letnim prodemokratycznym doświadczonym politykiem Raymondem Wong Yuk-manem a 25-letnią Yau Waiching z ruchu Yongspiration, który postuluje prawo Hongkongu do samostanowienia. Yau ostatecznie zwyciężyła.

Oficjalne wyniki wyborów będą ogłoszone najwcześniej we wtorek, ale już wiadomo, że w wyborach wzięła udział rekordowa liczba mieszkańców Hongkogu – 2,2 mln osób, czyli 58 proc. upoważnionych do głosowania. Niedzielne wybory pokazały także, że nadzieje Pekinu, iż prodemokratyczni, w tym także proniepodległościowi kandydaci, nie zdobędą w parlamencie jednej trzeciej mandatów potrzebnych do blokowania ustaw, okazały się płonne.

Obecność w nowym parlamencie młodego pokolenia nastawionego antykomunistycznie, prezentującego lokalny patriotyzm i postulującego większą niezależność od Pekinu jest zdecydowanie nie po myśli komunistycznych władz ChRL-u. Pokazuje także, że toczy się walka o przyszłość byłej brytyjskiej kolonii. Jednak nawet występujący przeciwko represyjnym rządom Pekinu zwycięzcy niedzielnych wyborów zdają sobie sprawę, że władze Chin nie są gotowe na ustępstwa.

Prodemokratyczny aktywista 38-letni Eddie Chou Hoi-dick, który po raz pierwszy dostał się do Rady Legislacyjnej, mówił o groźbach, jakie otrzymywał w czasie kampanii od „sił niepochodzących z Hongkongu”.
Gazeta Polska Codziennie

Komentarze

Popularne posty z tego bloga

Chińskie więzienia: tortury i interes

Tajwańskie maszyny trafiały do Rosji

Mieszanka chińskiego autorytaryzmu i zachodniego wokeizmu