Komuniści rozgrywają rząd i opozycję
Komunistyczne władze Chin zerwały rozmowy z rządem Tajwanu po tym, jak w styczniu br. władzę na wyspie przejęła proniepodległościowa Demokratyczna Partia Postępu (DPP). Tymczasem we wtorek w Pekinie doszło do spotkania prezydenta Chin Xi Jinpinga z przewodniczącą opozycyjnej tajwańskiej partii Kuomintang (KMT) Hung Hsiu-chu. Faworyzując KMT, Pekin chce doprowadzić do chaosu i konfliktów na Tajwanie, który uznaje za swoją zbuntowaną prowincję.
Wtorkowe rozmowy w Pekinie pomiędzy prezydentem a zarazem sekretarzem generalnym Komunistycznej Partii Chin (KPCh) Xi Jinpiniem a przewodniczącą KMT Hung Hsiu-chu były od 2005 r. czwartym spotkaniem przywódców kiedyś wrogo do siebie nastawionych partii. Różnica polegała na tym, że po raz pierwszy KMT nie jest u władzy na Tajwanie. W tym roku Kuomintang stracił ją na rzecz proniepodległościowej DPP, której przewodnicząca Tsai Ing-wen od 20 maja br. jest prezydentem wyspy. Od tego też czasu Pekin, niezadowolony z wyboru Tajwańczyków, zerwał rozmowy z władzami w Tajpej. Komunistyczne władze w Pekinie twierdzą, że wrócą do rozmów z nową władzą na Tajwanie, jeśli ta wzorem wcześniej rządzącej wyspą partii Kuomintang uzna tzw. konsensus z 1992 r. Zgodnie z jego treścią istnieją tylko jedne Chiny, jednak każda ze stron (Pekin i Tajpej) pozostaje przy własnej interpretacji tej jedności. Takie porozumienie miało być zawarte na spotkaniu przedstawicieli Tajwanu i Chin w Hongkongu w 1992 r. Nie podpisano jednak wtedy żadnego dokumentu i dla wielu osób na Tajwanie, w tym także dla wybranej w tym roku władzy, wspomniany konsensus nic ze sobą nie niesie. Prezydent Tsai Ing-wen wielokrotnie krytykowała KMT i swojego poprzednika Ma Ying-jeou za zgodę na to, że konsensus z 1992 r. czynił podstawą rozmów z Chinami. Według Tsai ogranicza to prawa Tajwańczyków.
Nic dziwnego zatem, że Pekin woli stawiać na KMT. Na wtorkowym spotkaniu z prezydentem Xi przewodnicząca czołowej tajwańskiej partii opozycyjnej Hung Hsiu-chu potwierdziła, że uznaje konsensus z 1992 r. za wiążący, a jednocześnie wyraziła sprzeciw wobec jakichkolwiek tendencji niepodległościowych na Tajwanie.
Wizyta Hung Hsiu-chu w Chinach i jej pomysły spotykają się z dużą krytyką na wyspie, podobnie zresztą jak jej działalność w ogóle. Nie sprawdziła się jako przewodnicząca partii, gdyż jej ugrupowanie przegrało w ostatnim czasie wszystkie z możliwych wyborów: samorządowe, parlamentarne i prezydenckie i nie ma mandatu do negocjacji z władzami w Pekinie. Jak zauważył Lee Hung-chun, polityk Partii Najpierw Naród (PFP), innej opozycyjnej partii na Tajwanie, pomysły Hung nie odzwierciedlają przekonań Tajwańczyków, a nawet w jej własnej partii podlegają krytyce.
Według opublikowanego w zeszłym tygodniu sondażu przeprowadzonego przez think tank Taiwan Brain Trust ponad 75 proc. ankietowanych Tajwańczyków uważa, że ich kraj już jest niepodległym i suwerennym państwem. W tym samym badaniu prawie 40 proc. respondentów stwierdziło, że uważa, iż Tajwan nie musi uznawać konsensusu z 1992 r. jako podstawy do dalszych rozmów z Chinami, natomiast ok. 31 proc. jest zdania, że uznanie konsensu jest konieczne.
Bardzo ostro o spotkaniu Hung Hsiu-chu z chińskim prezydentem wypowiedział się jeden z wybitnych chińskich intelektualistów prof. Yuan Hongbing (wykładał on prawo na uczelniach w Chinach i przyjaźnił się z obecnym prezydentem Chin Xi Jinpingiem, a także premierem Li Keqiangiem, a dziś jako dysydent mieszka poza ChRL). Według niego Hung stała się narzędziem władzy komunistycznej Chin w prowadzeniu polityki, która ma doprowadzić do tworzenia dużych podziałów na Tajwanie. Służą temu właśnie rozmowy prowadzone przez Pekin z wybranymi przez siebie politykami z tajwańskiej opozycji. Ma to dać Tajwańczykom do zrozumienia, że tylko politycy, których wybór akceptuje Pekin, zagwarantują wyspie pokój i bezpieczeństwo. Pekin stara się także wpłynąć na sytuację ekonomiczną na Tajwanie. Prowadzona wcześniej przez KMT polityka zbliżenia z Chinami doprowadziła do wzrostu liczby chińskich turystów udających się na Tajwan. Po zmianie prezydenta na wyspie Pekin niemal całkowicie zakazał obywatelom wyjazdów w tamten region. W połowie września br. władze zgodziły się na wycieczki chińskich grup, ale tylko do ośmiu tajwańskich miast, w których lokalną władzę sprawuje partia Kuomintang.
Ponadto na Tajwanie oburzenie wywołała informacja, że w ostatnim momencie przed spotkaniem Xi i Hung na żądanie strony chińskiej zostały cofnięte akredytacje dla trzech tajwańskich dziennikarzy z mediów znanych z krytycznych komentarzy wobec komunistycznych rządów w Pekinie. Na wyspie, gdzie panuje wolność mediów i wypowiedzi, dziennikarze tajwańscy nie pierwszy raz stają się ofiarami cenzury władz Chin. Te represje dotykające coraz więcej dziennikarzy spoza ChRL-u nasiliły się za rządów prezydenta Xi Jinpinga.
Gazeta Polska Codziennie
Wtorkowe rozmowy w Pekinie pomiędzy prezydentem a zarazem sekretarzem generalnym Komunistycznej Partii Chin (KPCh) Xi Jinpiniem a przewodniczącą KMT Hung Hsiu-chu były od 2005 r. czwartym spotkaniem przywódców kiedyś wrogo do siebie nastawionych partii. Różnica polegała na tym, że po raz pierwszy KMT nie jest u władzy na Tajwanie. W tym roku Kuomintang stracił ją na rzecz proniepodległościowej DPP, której przewodnicząca Tsai Ing-wen od 20 maja br. jest prezydentem wyspy. Od tego też czasu Pekin, niezadowolony z wyboru Tajwańczyków, zerwał rozmowy z władzami w Tajpej. Komunistyczne władze w Pekinie twierdzą, że wrócą do rozmów z nową władzą na Tajwanie, jeśli ta wzorem wcześniej rządzącej wyspą partii Kuomintang uzna tzw. konsensus z 1992 r. Zgodnie z jego treścią istnieją tylko jedne Chiny, jednak każda ze stron (Pekin i Tajpej) pozostaje przy własnej interpretacji tej jedności. Takie porozumienie miało być zawarte na spotkaniu przedstawicieli Tajwanu i Chin w Hongkongu w 1992 r. Nie podpisano jednak wtedy żadnego dokumentu i dla wielu osób na Tajwanie, w tym także dla wybranej w tym roku władzy, wspomniany konsensus nic ze sobą nie niesie. Prezydent Tsai Ing-wen wielokrotnie krytykowała KMT i swojego poprzednika Ma Ying-jeou za zgodę na to, że konsensus z 1992 r. czynił podstawą rozmów z Chinami. Według Tsai ogranicza to prawa Tajwańczyków.
Nic dziwnego zatem, że Pekin woli stawiać na KMT. Na wtorkowym spotkaniu z prezydentem Xi przewodnicząca czołowej tajwańskiej partii opozycyjnej Hung Hsiu-chu potwierdziła, że uznaje konsensus z 1992 r. za wiążący, a jednocześnie wyraziła sprzeciw wobec jakichkolwiek tendencji niepodległościowych na Tajwanie.
Wizyta Hung Hsiu-chu w Chinach i jej pomysły spotykają się z dużą krytyką na wyspie, podobnie zresztą jak jej działalność w ogóle. Nie sprawdziła się jako przewodnicząca partii, gdyż jej ugrupowanie przegrało w ostatnim czasie wszystkie z możliwych wyborów: samorządowe, parlamentarne i prezydenckie i nie ma mandatu do negocjacji z władzami w Pekinie. Jak zauważył Lee Hung-chun, polityk Partii Najpierw Naród (PFP), innej opozycyjnej partii na Tajwanie, pomysły Hung nie odzwierciedlają przekonań Tajwańczyków, a nawet w jej własnej partii podlegają krytyce.
Według opublikowanego w zeszłym tygodniu sondażu przeprowadzonego przez think tank Taiwan Brain Trust ponad 75 proc. ankietowanych Tajwańczyków uważa, że ich kraj już jest niepodległym i suwerennym państwem. W tym samym badaniu prawie 40 proc. respondentów stwierdziło, że uważa, iż Tajwan nie musi uznawać konsensusu z 1992 r. jako podstawy do dalszych rozmów z Chinami, natomiast ok. 31 proc. jest zdania, że uznanie konsensu jest konieczne.
Bardzo ostro o spotkaniu Hung Hsiu-chu z chińskim prezydentem wypowiedział się jeden z wybitnych chińskich intelektualistów prof. Yuan Hongbing (wykładał on prawo na uczelniach w Chinach i przyjaźnił się z obecnym prezydentem Chin Xi Jinpingiem, a także premierem Li Keqiangiem, a dziś jako dysydent mieszka poza ChRL). Według niego Hung stała się narzędziem władzy komunistycznej Chin w prowadzeniu polityki, która ma doprowadzić do tworzenia dużych podziałów na Tajwanie. Służą temu właśnie rozmowy prowadzone przez Pekin z wybranymi przez siebie politykami z tajwańskiej opozycji. Ma to dać Tajwańczykom do zrozumienia, że tylko politycy, których wybór akceptuje Pekin, zagwarantują wyspie pokój i bezpieczeństwo. Pekin stara się także wpłynąć na sytuację ekonomiczną na Tajwanie. Prowadzona wcześniej przez KMT polityka zbliżenia z Chinami doprowadziła do wzrostu liczby chińskich turystów udających się na Tajwan. Po zmianie prezydenta na wyspie Pekin niemal całkowicie zakazał obywatelom wyjazdów w tamten region. W połowie września br. władze zgodziły się na wycieczki chińskich grup, ale tylko do ośmiu tajwańskich miast, w których lokalną władzę sprawuje partia Kuomintang.
Ponadto na Tajwanie oburzenie wywołała informacja, że w ostatnim momencie przed spotkaniem Xi i Hung na żądanie strony chińskiej zostały cofnięte akredytacje dla trzech tajwańskich dziennikarzy z mediów znanych z krytycznych komentarzy wobec komunistycznych rządów w Pekinie. Na wyspie, gdzie panuje wolność mediów i wypowiedzi, dziennikarze tajwańscy nie pierwszy raz stają się ofiarami cenzury władz Chin. Te represje dotykające coraz więcej dziennikarzy spoza ChRL-u nasiliły się za rządów prezydenta Xi Jinpinga.
Gazeta Polska Codziennie
Komentarze
Prześlij komentarz