Tajwan nie chce dłużej być pariasem


W połowie grudnia w amerykańskiej gazecie „The Washington Times” ukazała się publikacja pt. „Tajwan nie jest częścią Chin. Tajwan nie jest kartą przetargową”. Było to podziękowanie
tajwańsko-amerykańskich organizacji za wypowiedzi Trumpa z ostatnich tygodni odnoszące się do Tajwanu, ale i przypomnienie, że wyspa nie powinna być elementem handlu pomiędzy administracją USA a komunistycznymi Chinami


Po wygranych wyborach prezydent elekt Donald Trump wykonał gest wobec Tajwanu, na które nie zdobył się przez prawie 40 ostatnich lat żaden amerykański przywódca. Po przyjęciu telefonicznych gratulacji od Tsai Ing-wen poinformował na Twitterze, że rozmawiał z „prezydent Tajwanu”. Samo użycie tego sformułowania wywołało furię w Pekinie, który uważa wyspę za swoją prowincję, a nie niepodległe państwo z własnymi władzami.
Prezydent elekt jednak na tym nie poprzestał i w wywiadzie dla stacji Fox News zakwestionował tzw. politykę jednych Chin. Powiedział m.in., że nie wie, „dlaczego mielibyśmy trzymać się polityki jednych Chin, jeśli nie dobijemy targu z Pekinem w kwestii innych spraw, w tym handlu”.
Polityka jednych Chin zakłada istnienie tylko jednego państwa chińskiego, składającego się z Chin kontynentalnych, Hongkongu, Makau i Tajwanu. Odwołuje się do niej komunistyczna władza w ChRL.
Wypowiedź Trumpa dla Fox News wywołała niezadowolenie w ChRL. Komunistyczny dziennik „Global Times” napisał, że kwestia Tajwanu nie podlega negocjacji. Gazeta stwierdziła też, że niedoświadczony Trump jest „manipulowany przez konserwatywne siły” i ostrzegała, że „będziemy mieli poważny kryzys”.
Sondaż: polityka jednych Chin bez poparcia
Na Tajwanie wypowiedź Trumpa została przyjęta z nadzieją. Parlamentarzysta rządzącej Demokratycznej Partii Postępu (DPP) Lo Chih-cheng stwierdził, że Tajwan nigdy nie uważał amerykańskiego stanowiska wobec polityki jednych Chin za słuszne. DPP uważa, że polityka ta ogranicza prawa Tajwańczyków do wyboru innych opcji, np. „dwóch Chin” lub „jedne Chiny, jeden Tajwan”.
W ostatnich latach na wyspie bardzo wyraźnie wzrosło poczucie lokalnej (tajwańskiej) tożsamości. Wyniki sondażu przeprowadzonego przez Taiwan Brain Trust opublikowane pod koniec kwietnia 2015 r. wskazały, że 90 proc. ankietowanych określa się bardziej jako Tajwańczycy niż Chińczycy. Według ankiety przeprowadzonej przez ten sam think tank na początku listopada ponad 75 proc. Tajwańczyków stwierdziło, że ich kraj jest niepodległym i suwerennym państwem.
Mieszkańcy wyspy mają silne poczucie własnej państwowości i są dobrze prosperującą demokracją. Uważają, że polityka jednych Chin osłabia status Tajwanu.
Tajwan – wierny sojusznik USA
Jak stwierdzono w artykule opublikowanym 16 grudnia br. na łamach amerykańskiego dziennika „The Washington Times”, Tajwan nadal jest traktowany jak parias przez społeczność międzynarodową. Twórcami publikacji są tajwańsko-amerykańskie organizacje działające na terenie Ameryki Północnej, m.in. Formosan Association for Public Affairs (Stowarzyszenie Formozy ds. publicznych), North American Taiwanese Professors Association (Północnoamerykańskie Stowarzyszenie Tajwańskich Profesorów) i World United Formosans for Independence (Światowy Związek Formozan na rzecz Niepodległości).
W artykule wyrażono nadzieję, że polityka prowadzona przez rząd Trumpa „zapewni większą godność i szacunek dla przywódców i ludności Tajwanu”. Przypomniano, że wyspa jest „od 50 lat jednym z najwierniejszych sojuszników USA”, dziewiątym co do wielkości partnerem handlowym Stanów Zjednoczonych, a także 22. państwem na liście największych gospodarek świata. Mimo to, stwierdzają autorzy publikacji, „urzędnicy wysokiego szczebla z Tajwanu nie mogą przybywać oficjalnie do Waszyngtonu, (...) Tajwan nie jest członkiem żadnej organizacji międzynarodowej, która wymaga reprezentowania przez państwo, (...) a tajwańscy przedstawiciele mają zakaz wstępu do siedziby ONZ w Nowym Jorku”.
Tajwan nie jest pionkiem
Wypowiedź Trumpa dla Fox News zrodziła wśród Tajwańczyków nie tylko nadzieję, ale też obawy, że wyspa będzie tylko pionkiem w grze pomiędzy Waszyngtonem a Pekinem. Na Tajwanie dobrze pamięta się tajne negocjacje między USA i Chinami w okresie zimnej wojny, które doprowadziły za prezydentury Jimmy’ego Cartera do zerwania stosunków dyplomatycznych USA z Tajwanem w 1979 r.
„Tajwan nie może stać się kozłem ofiarnym, przedmiotem konfliktu czy porozumienia między USA i Chinami” – napisał w artykule na łamach tajwańskiej gazety „Taipei Times” Edward Chen, profesor na wydziale nauk politycznych na Uniwersytecie Kultury Chińskiej w Tajpej. Chen uważa, że poza stawianiem na relacje z USA, „być może najmądrzejszym krokiem dla administracji prezydent Tsai byłoby wykorzystanie tej szansy do stworzenia kanału komunikacji z Chinami na wysokim szczeblu”.
Ale to nie jest łatwe. W ostatnich tygodniach nastąpiła intensyfikacja kontaktów tajwańsko-amerykańskich. Wyspę odwiedziło kilku doradców Trumpa. W USA przebywał szef tajwańskiego MSZ, a w styczniu prezydent Tajwanu zatrzyma się w Stanach w drodze do Ameryki Centralnej. Z Chinami komunikacji jednak nie ma. Po tym jak proniepodległościowa DPP i Tsai Ing-wen wygrali wybory w styczniu br., Pekin, niezadowolony z wyboru Tajwańczyków, zerwał rozmowy z władzami w Tajpej.
Gazeta Polska

Komentarze

Popularne posty z tego bloga

Chińskie więzienia: tortury i interes

Bonum est diffusivum sui

Wojna bez zasad