Niezabliźniona rana
Gdy pod koniec 2015 r. Japonia i Korea Południowa zawarły porozumienie w sprawie rozwiązania historycznego sporu o niewolnice seksualne w czasie japońskiej okupacji Korei, wydawało się, że główna przeszkoda na drodze do normalizacji stosunków między oboma krajami została usunięta. Kilka dni temu problem jednak odżył, w wyniku czego Japonia odwołała z Korei Płd. swojego ambasadora
6 stycznia Japonia czasowo odwołała swojego ambasadora z Seulu i konsula generalnego z miasta Busan. Wstrzymano też toczące się od sierpnia rozmowy z Koreą Płd. w sprawie nowej umowy o wymianie walut (FX Swap Agreement). Kroki te to reakcja Japończyków na odsłonięcie przed wejściem do budynku Konsulatu Generalnego Cesarstwa Japonii w Busan pomnika ku czci niewolnic seksualnych z lat japońskiej okupacji. „Tego typu działania są niekorzystne dla stosunków dwustronnych i dla nas jest to nie do przyjęcia” – mówił Yoshihide Suga, szef gabinetu premiera Japonii Shinzo Abe podczas konferencji prasowej w Tokio.
Ianfu – kobiety do pocieszania
Japończycy nazywali je „ianfu”: "i” oznacza pocieszenie, „an” to spokój, „fu” to kobieta – czyli kobiety do pocieszania. W rzeczywistości były to niewolnice seksualne. Wśród nich znalazły się Koreanki, Chinki, Malajki, Filipinki oraz te, które urodziły się na Tajwanie, a także białe kobiety pochodzące z podbitych posiadłości kolonialnych lub pielęgniarki z personelu medycznego sił alianckich. Szacuje się, że liczba kobiet wykorzystywanych przez Japończyków wynosi 300–400 tys., a Koreanki stanowią tu najliczniejszą grupę – ponad 200 tys. Niewolnice seksualne traktowane były z wielkim okrucieństwem. Poza gwałtami na porządku dziennym było bicie, nacinanie ostrzami noży, przypalanie i duszenie.
Władze Kraju Kwitnącej Wiśni przez dziesięciolecia po zakończeniu II wojny światowej odmawiały przeprosin za wyrządzone kobietom krzywdy, a to wpływało negatywnie na relacje między Seulem i Tokio. Jeszcze w 2007 r. obecny premier Japonii Shinzo Abe pozwolił sobie na uwagę, że tak naprawdę nie ma dowodów na to, iż kobiety były zmuszane przez japońskiego okupanta do nierządu. Jednak to właśnie ten sam polityk w grudniu 2015 r. wyraził „szczere przeprosiny i żal” wobec tych wszystkich kobiet, które doświadczyły „nieuleczalnych, psychicznych i fizycznych cierpień”. W ramach osiągniętego wtedy przez Tokio i Seul porozumienia rząd Japonii postanowił przeznaczyć 1 miliard jenów (9,8 mld dolarów) na wsparcie byłych koreańskich niewolnic seksualnych.
Co wpłynęło na zmianę stanowiska premiera Abe i jego władz? Za osiągniętym konsensusem stał przede wszystkim Waszyngton, który chce budować silne sojusze w Azji ze względu na ekspansywną politykę Chin Ludowych. Pekin buduje na Morzu Południowochińskim sztuczne wyspy pod bazy wojskowe i chce w ten sposób wzmocnić swoją pozycję w sporach terytorialnych toczonych z Wietnamem, Filipinami, Malezją i Tajwanem. Napięte relacje Seulu i Tokio niepokoiły amerykańską administrację. Aby wzmocnić skupioną wokół USA azjatycką koalicję przeciw Pekinowi, Waszyngton postanowił więc odegrać bardziej aktywną rolę w naprawieniu relacji na linii Seul–Tokio. „Pracowaliśmy po cichu tak, aby nie dopuścić do żadnych nieporozumień między obu krajami” – przyznał jeden z urzędników amerykańskiego Departamentu Stanu.
Japonia celowo eskaluje konflikt
Dlaczego zatem ponownie doszło do konfliktu w kwestii pocieszycielek? Strona japońska uważa, że stawiane przed japońskimi placówkami z inicjatywy obywatelskiej pomniki ku czci seksualnych niewolnic (pierwszy taki monument postawiono w zeszłym roku przed ambasadą Japonii w Seulu) nie sprzyjają dobrym relacjom między oboma krajami. Tokio twierdzi, że liczyło, iż władze w Seulu rozwiążą problem i pomniki znikną. I wydaje się, że władze Korei Płd. wcale nie chciały eskalacji konfliktu wokół pomników. Gdy 28 grudnia monument pojawił się pod japońskim konsulatem w Busan, został po kilku godzinach usunięty przez władze miasta. Dopiero informacja, że 29 grudnia minister obrony Japonii Tomomi Inada odwiedziła świątynię szintoistyczną Yasukuni w Tokio, która upamiętnia poległych podczas II wojny światowej Japończyków, w tym kilkunastu przywódców Cesarstwa Japonii skazanych za zbrodnie wojenne, wywołała oburzenie Koreańczyków. 30 grudnia pomnik pojawił się ponownie.
Shinzo Abe chce zmusić Seul, by bardziej zdecydowanie reagował w takich sytuacjach i nie przez przypadek zrobił to teraz, gdy w Korei Płd. jest niepewna sytuacja polityczna i rośnie konflikt na linii Seul–Pekin. Gdy Abe zawierał porozumienie w grudniu 2015 r., to w Seulu u władzy była Park Geun-hye. To ona, widząc wcześniej negatywne stanowisko Japonii m.in. w kwestii pocieszycielek, zaczęła coraz przyjaźniej odnosić się do Pekinu. Była na przykład jedyną obok Putina głową państwa, która wzięła udział 3 września br. w Pekinie w obchodach zakończenia II wojny światowej – pokazie siły Chińskiej Armii Ludowo-Wyzwoleńczej i widowisku wymierzonym w Japonię.
Ale pod koniec 2016 r. Park znalazła się w tarapatach, bo wybuchła afera korupcyjna, w którą i ona jest zamieszana.
Chińskie zmartwienie Seulu
W połowie grudnia parlament Korei Płd. odsunął od władzy prezydent Park Geun-hye. Dopóki Trybunał Konstytucyjny nie zdecyduje o zgodności impeachmentu z prawem, obowiązki szefa państwa sprawuje urzędujący premier Hwang Kyo-ahn. Najwcześniej na wiosnę Koreę Płd. czekają wybory. Seul musi też teraz stawić czoło protestom Pekinu, którym wtóruje Moskwa, na decyzje o rozmieszczeniu w Korei Płd. elementów amerykańskiego systemu obrony antybalistycznej THAAD. W tej chwili ChRL wprowadza działania odwetowe wobec Seulu, m.in. wstrzymuje wymianę kulturalną (dla gwiazd południowokoreańskiego popu i twórców seriali z Korei Płd. Chiny to bardzo ważny rynek), odwołuje loty czarterowe pomiędzy oboma krajami, a południowokoreańskie firmy już skarżą się na rosnące wobec nich represje w Państwie Środka. W odpowiedzi na takie działanie władze w Seulu zapowiadają powołanie specjalnej grupy, która będzie reagować na chińskie działania odwetowe. W takim momencie dla Korei Płd. ważna jest nie tylko współpraca z Waszyngtonem, lecz także z Tokio.
Komentarze
Prześlij komentarz