W temacie chiński kapitalizm
Wczoraj w bardzo popularnym
programie publicystycznym na Tajwanie (podobno oglądadają go nawet w Chinach i
to nie tylko przeciętni obywatele, ale i tamtejsi oficjele) wystąpił jeden z
tajwańskich biznesmenów - Wu Sizhong, prezes
Xiling Group. Firma Xiling została
założona na zasadach joint venture w Chinach na początku lat 90-tych. Wu Sizhong wyłożył 120 mln
yuanów (czyli ponad 65 mln PLN), a strona chińska, firma państwowa podlegająca bezpośrednio Ministerstwu Geologii i
Zasobów Mineralnych i produkująca sprzęt geologiczny, zaoferowała teren pod
inwestycję. Wu Sizhong zdecydował się na
inwestycję ponieważ został zaproszony przez ówczesnego premiera ChRL Li Penga,
który gwarantował, że będzie to udane przedsięwzięcie dla obu stron.
W 1998 r. władze chińskie
wysłały Wu dokument, w którym stwierdzały, że przejmują teren, na którym jest
inwestycja, a ewentualna rekompensata będzie później negocjowana.
W wyniku negocjacji
rozwiązano umowę joint venture a tajwański inwestor miał otrzymać 1, 35 mln USD
(ponad 5 mln PLN) rekompensaty .
Wu Sizhong do dziś nie ujrzał ani
grosza. Procesował się w tej sprawie przez 12 lat. W 2012 r. sąd wyższej
instancji w Chinach nakazał wypłatę rekompensaty, ale 8 miesięcy później sąd
najwyższy wstrzymał wykonanie wyroku.
Ostatecznie w tym roku sąd ogłosił,
że sprawa jest zakończona, bo tajwański inwestor otrzymał już rekompensatę – co nie jest prawdą. Wu Sizhong przyznaje, że ani
pomoc tajwańskiego rządu ani chińskich prawników na nic się zdała, bo po
drugiej stronie były (z całej tej sprawy miały
odnieść korzyść) osoby wysoko postawione
w państwie
chińskim.
Wu Sizhong wystąpił w programie przedstawiając się jako osoba uznającą politykę jednych Chin i uważająca, że chiński prezydent Xi Jinping chce
naprawdę walczyć z korupcją i jest uczciwy. Tajwański inwestor apelował
wręcz do Xi by bardziej troszczył się “o rodaków z Tajwanu”. Wyglądało to wręcz żałośnie jak
biznesmen, który spełnił wszystkie warunki jakie Pekin stawia – wyłożył pieniądze, nie
popiera niepodległości Tajwanu, wierzy w hasła komunistów dot. walki z korupcją
– został przez te władze w Pekinie wyrolowany.
Na apel tajwańskiego inwestora odpowiedział
obecny w programie Yuan Hongbing (więcej o nim TUTAJ). A powiedział
tak:
“Ale
Pan w ogóle nie rozumie Chin. Jeszcze dziś ma Pan nadzieję,
że za pomocą chińskiego systemu prawnego uda się rozwiązać Pański problem. A
wie Pan skąd się wziął ten problem? W Chinach nie ma kapitalizmu. (…) W Chinach
jest gospodarka rynkowa partyjnych szych. Co to znaczy? A no
że centrum systemu stanowi skorumpowana, dyktatorska władza, a system nakręcają
transakcje pomiędzy światem władzy i pieniądza.
Nie ma żadnych zasad moralnych, które temperowałyby pokusy materialne.
Oczekiwanie, że w takim zadziała prawo i sprawiedliwość, to jak „wspinanie się
na drzewo, by złapać rybę” (chińskie przysłowie; oznacza rzucanie się z motyką na
słońce).
I
tyle w temacie chiński kapitalizm.
-->
Poniżej nagranie z programu (po
chińsku).
Temat o którym piszę zaczyna się ok. 50 min.
Cos podobnego co zrobiono z inwestycjami firm zachodnich w Rosji. Komunizm zlasował im mozgi. Kwestia czasu jak sie rozsypie to w czerwonych Chinach.
OdpowiedzUsuń