Niebezpieczna chińska sieć
Pekin coraz bardziej zacieśnia kontrolę nad internetem. Władze nakazują m.in. lokalnym mediom społecznościowym, coraz bardziej popularnym także w Polsce, ścisłe monitorowanie i gromadzenie danych o użytkownikach. Te informacje mogą być wykorzystywane do prześladowania krytykujących, w tym także cudzoziemców, przez komunistyczne władze Chin.
Od środy komunikator Skype, umożliwiający prowadzenie bezpłatnych rozmów głosowych i wideo, nie już jest dostępny w chińskim App Store firmy Apple Inc. Jak twierdzi amerykański koncern, ministerstwo bezpieczeństwa publicznego Chińskiej Republiki Ludowej (ChRL) poinformowało firmę, że aplikacje wykorzystujące komunikację VOIP (telefonię internetową) nie są zgodne z chińskim prawem i powinny być wycofane z rynku.
W ostatnim okresie komunistyczne władze Chin w ramach zacieśniania kontroli państwa nad internetem nakazały np. operatorom sieci telefonii komórkowej zablokowanie do lutego 2018 r. usług VPN (wirtualnej sieci prywatnej), które służą do obchodzenia cenzury i blokad, umożliwiając nawiązywanie połączenia w internecie w taki sposób, że są one niewidoczne dla lokalnych władz stosujących ograniczenia w sieci.
W Chinach zachodnie serwisy są ograniczane i blokowane, a decydujący się na korzystanie z chińskich platform internetowych do komunikacji muszą się liczyć z niebezpieczeństwami wynikającymi ze stosowania aplikacji „Made in China”. Eksperci ostrzegają, że użytkownicy chińskich komunikatorów, nawet ci spoza terytorium Chin, mogą być skazani za treści publikowane i udostępniane prywatnie w tych mediach, jeśli władze ChRL-u uznają je np. za antykomunistyczne. Jeden z takich wypadków opisuje Jojje Olsson, szwedzki dziennikarz od lat piszący nt. Chin, w artykule pt. „Strzeżcie się chińskich mediów społecznościowych” na tajwańskim portalu Sentinel. Chodzi o historię porwanego przez agentów chińskiej bezpieki i więzionego teraz w Chinach Lee Ming Che, tajwańskiego aktywisty na rzecz swobód obywatelskich. Został on oskarżony o działanie na szkodę bezpieczeństwa narodowego komunistycznych Chin na podstawie m.in. wpisów w prywatnych dyskusjach na chińskich komunikatorach takich jak QQ i WeChat, ale także na zablokowanym w ChRL-u Facebooku. Treści takie jak krytyka systemu jednopartyjnego czy przekazywanie chińskim dysydentom informacji, jak się kontaktować z zagranicznymi mediami, władze w Pekinie uznały za „atak na partię komunistyczną”.
Zarówno WeChat, mający 963 mln użytkowników, jak i QQ z 662 mln klientów należą do chińskiej firmy Tencent, której szef Ma Huateng ma ścisłe powiązania z Komunistyczną Partią Chin (KPCh). Ma to najbogatszy człowiek w ChRL-u, który jest członkiem Ogólnochińskiego Zgromadzenia Przedstawicieli Ludowych (OZPL), czyli chińskiego parlamentu. Przed październikowym zjazdem KPCh firma Tencent wypuściła na rynek grę o nazwie „Oklaski dla Xi Jinpinga” (prezydenta Chin), a Ma chwalił się w lokalnych mediach, że jego firma od 2003 r. promuje tworzenie komitetów partyjnych w Tencent i zachęca pracowników do wstępowania do KPCh.
Jak pisze Jojje Olsson, od dawna wiadomo, że władze Chin mogą z łatwością monitorować prywatne dyskusje na komunikatorach należących do Tencent. „Prywatne wpisy na chatach są coraz częściej wykorzystywane jako materiały dowodowe w sprawach sądowych. Niektórzy moi znajomi w Pekinie zostali aresztowani przez policję i pokazano im historię ich wiadomości na WeChat. Te informacje zostały następnie wykorzystane przeciwko nim” – pisze szwedzki dziennikarz.
We wrześniu br. WeChat ogłosił nowe zasady korzystania z komunikatora i poinformował oficjalnie użytkowników, że m.in. ich dane osobowe, dane o kartach kredytowych i historie wpisów będą przekazywane komunistycznym władzom w celu zapewnienia ich zgodności z „obowiązującymi przepisami ustawowymi i wykonawczymi”. Informacje użytkownika zostaną udostępnione nie tylko na wniosek sądu, ale także „w odpowiedzi na wniosek organu rządowego, organu ścigania lub podobnego organu”.
Raport opublikowany w połowie września 2017 r. przez Lookout, amerykańską firmę zajmującą się bezpieczeństwem teleinformatycznym, stwierdza, że za pomocą kont na komunikatorach WeChat i QQ telefony mogą być zaatakowane przez oprogramowanie szpiegujące xRat. Ten wirus typu trojan wykorzystano m.in. do monitorowania osób protestujących w czasie rewolucji parasoli, czyli prawie 80-dniowego protestu w Hongkongu, którego uczestnicy domagali się wolnych wyborów i manifestowali przeciwko ograniczaniu podstawowych wolności przez Pekin. Poprzez WeChat lub QQ wirus xRat uzyskuje dostęp, a nawet może kontrolować wszystkie funkcje telefonu.
Od środy komunikator Skype, umożliwiający prowadzenie bezpłatnych rozmów głosowych i wideo, nie już jest dostępny w chińskim App Store firmy Apple Inc. Jak twierdzi amerykański koncern, ministerstwo bezpieczeństwa publicznego Chińskiej Republiki Ludowej (ChRL) poinformowało firmę, że aplikacje wykorzystujące komunikację VOIP (telefonię internetową) nie są zgodne z chińskim prawem i powinny być wycofane z rynku.
W ostatnim okresie komunistyczne władze Chin w ramach zacieśniania kontroli państwa nad internetem nakazały np. operatorom sieci telefonii komórkowej zablokowanie do lutego 2018 r. usług VPN (wirtualnej sieci prywatnej), które służą do obchodzenia cenzury i blokad, umożliwiając nawiązywanie połączenia w internecie w taki sposób, że są one niewidoczne dla lokalnych władz stosujących ograniczenia w sieci.
W Chinach zachodnie serwisy są ograniczane i blokowane, a decydujący się na korzystanie z chińskich platform internetowych do komunikacji muszą się liczyć z niebezpieczeństwami wynikającymi ze stosowania aplikacji „Made in China”. Eksperci ostrzegają, że użytkownicy chińskich komunikatorów, nawet ci spoza terytorium Chin, mogą być skazani za treści publikowane i udostępniane prywatnie w tych mediach, jeśli władze ChRL-u uznają je np. za antykomunistyczne. Jeden z takich wypadków opisuje Jojje Olsson, szwedzki dziennikarz od lat piszący nt. Chin, w artykule pt. „Strzeżcie się chińskich mediów społecznościowych” na tajwańskim portalu Sentinel. Chodzi o historię porwanego przez agentów chińskiej bezpieki i więzionego teraz w Chinach Lee Ming Che, tajwańskiego aktywisty na rzecz swobód obywatelskich. Został on oskarżony o działanie na szkodę bezpieczeństwa narodowego komunistycznych Chin na podstawie m.in. wpisów w prywatnych dyskusjach na chińskich komunikatorach takich jak QQ i WeChat, ale także na zablokowanym w ChRL-u Facebooku. Treści takie jak krytyka systemu jednopartyjnego czy przekazywanie chińskim dysydentom informacji, jak się kontaktować z zagranicznymi mediami, władze w Pekinie uznały za „atak na partię komunistyczną”.
Zarówno WeChat, mający 963 mln użytkowników, jak i QQ z 662 mln klientów należą do chińskiej firmy Tencent, której szef Ma Huateng ma ścisłe powiązania z Komunistyczną Partią Chin (KPCh). Ma to najbogatszy człowiek w ChRL-u, który jest członkiem Ogólnochińskiego Zgromadzenia Przedstawicieli Ludowych (OZPL), czyli chińskiego parlamentu. Przed październikowym zjazdem KPCh firma Tencent wypuściła na rynek grę o nazwie „Oklaski dla Xi Jinpinga” (prezydenta Chin), a Ma chwalił się w lokalnych mediach, że jego firma od 2003 r. promuje tworzenie komitetów partyjnych w Tencent i zachęca pracowników do wstępowania do KPCh.
Jak pisze Jojje Olsson, od dawna wiadomo, że władze Chin mogą z łatwością monitorować prywatne dyskusje na komunikatorach należących do Tencent. „Prywatne wpisy na chatach są coraz częściej wykorzystywane jako materiały dowodowe w sprawach sądowych. Niektórzy moi znajomi w Pekinie zostali aresztowani przez policję i pokazano im historię ich wiadomości na WeChat. Te informacje zostały następnie wykorzystane przeciwko nim” – pisze szwedzki dziennikarz.
We wrześniu br. WeChat ogłosił nowe zasady korzystania z komunikatora i poinformował oficjalnie użytkowników, że m.in. ich dane osobowe, dane o kartach kredytowych i historie wpisów będą przekazywane komunistycznym władzom w celu zapewnienia ich zgodności z „obowiązującymi przepisami ustawowymi i wykonawczymi”. Informacje użytkownika zostaną udostępnione nie tylko na wniosek sądu, ale także „w odpowiedzi na wniosek organu rządowego, organu ścigania lub podobnego organu”.
Raport opublikowany w połowie września 2017 r. przez Lookout, amerykańską firmę zajmującą się bezpieczeństwem teleinformatycznym, stwierdza, że za pomocą kont na komunikatorach WeChat i QQ telefony mogą być zaatakowane przez oprogramowanie szpiegujące xRat. Ten wirus typu trojan wykorzystano m.in. do monitorowania osób protestujących w czasie rewolucji parasoli, czyli prawie 80-dniowego protestu w Hongkongu, którego uczestnicy domagali się wolnych wyborów i manifestowali przeciwko ograniczaniu podstawowych wolności przez Pekin. Poprzez WeChat lub QQ wirus xRat uzyskuje dostęp, a nawet może kontrolować wszystkie funkcje telefonu.
Komentarze
Prześlij komentarz