Moje trzęsienie ziemi

 W związku z trzęsieniem ziemi jakie miało miejsce na Tajwanie 10 grudnia zapytano mnie jakie to uczucie....

Moja pierwsza przygoda z trzęsieniem była...zabawna. Wiele lat temu na lekcji chińskiego nauczycielka przyniosła owoc pomelo i chciała, abyśmy go spróbowali. Kolega z grupy, Japończyk zaoferował, że obierze owoc. W momencie, gdy wbił nóż w skórę owocu, stół, ale i wszystko wokół zaczęło się lekko trząść. Ja zapytałam czy ten owoc jest naprawdę tak ciężki do krojenia.
Spojrzałam na twarze obecnych na sali Japończyków (moja grupa składała się z 3 Japończyków i mnie). Byli lekko przerażeni. Oni mieli doświadczenie z trzęsieniem ziemi….Takie było moje bliskie spotkanie z trzęsieniem i….pomelo.
Samo trzęsienie to jednak nie żart …na szczęście na Tajwanie silne wstrząsy z epicentrum na wyspie są rzadkie. Co roku mamy kilka lekkich, bo epicentrum jest na oceanie. I oby tak zostało. Do tych lekkich się przyzwyczaiłam i właściwie nie zwracam na nie uwagi. Ten wczorajszy był dłuższy…we mnie powoduje to uczucie zupełnego braku kontroli nad tym co dzieje się wokół.



Komentarze

Popularne posty z tego bloga

Chińskie więzienia: tortury i interes

Tajwańskie maszyny trafiały do Rosji

Mieszanka chińskiego autorytaryzmu i zachodniego wokeizmu