Turandot: (nie)chińska bajka


W 1920 Giacomo Puccini szukał natchnienia dla nowej opery; czegoś co jak wyznał “miało sprawić, że świat zapłacze”. Kompozytor rozważał adaptację “Olivera Twista” Dickensa. ale ostatecznie inspiracja przyszła ze Wschodu. Historię okrutnej perskiej księżniczki Turandot można znaleźć w “Baśniach tysiąca i jednej nocy”. Puccini poznał tę historię w innej wersji: sztuce napisanej przez włoskiego dramatopisarza Carla Gozziego. Tu Turandot jest chińską księżniczką zamieszkującą pekińskie Zakazane Miasto. Turandot przysięga, że nie pokocha żadnego mężczyzny. Każdy kandydat do jej ręki musi rozwiązać 3 trudne zagadki, a jeśli mu się to  nie uda to czeka go śmierć. I tak spadają głowy kolejnych pretendentów, Nagle pojawia się nieznany. pewny siebie młodzieniec. Nikt nie wiem, że jest to książe Kalaf. Ku rozpaczy Turandot rozwiązuje on zagadki. Zwycięsca nie chce jednak zmuszać księżniczki do ślubu i proponuje inne rozwiązanie: jeśli księżniczka do wschodu słońca pozna jego imię, może skazać go na śmierć. Miłość jednak zwycięża i ostatecznie Turandot wyznaje, że zna imię młodzieńca: “znam imię nieznajomego! Jego imię to..miłość!" (conosco il nome dello straniero! Il suo nome è… Amor!)

Puccini pracował nad operą 4 lata. Mimo pogarszającego się stanu zdrowia (chorował na raka), kompozytor starał się zgłebić wiedzę na temat chińskiej muzyki i instrumentów. Odwiedzał min. włoskiego dyplomatę, barona Fassini-Canossi, który wrócił z Chin i posiadał kolekcję autentycznych chińkich instrumentów.                                                                                
Tuż przed zakończeniem opery, 29 listopada 1924 roku Puccini zmarł. 
Na polecenie dyrygenta Arturo Toscaniniego pracę nad ostatnimi fragmentami utworu przejął Franco Alfano. Premiera “Turandot” odbyła się 25 kwietnia 1926 roku w miediolańskiej La Scali. Na to pierwsze wykonanie opery zaproszono Mussoliniego. Ten zgodził się pod warunkiem, że przedstawienie rozpocznie hymn włoskich faszystów “Giovinezza” (Młodość). Na wieść o tym Toscanini postawił La Scali ultimatum “albo Giovinezza albo ja”. I znów zwycieżyła miłość, tym razem do prawdziwej muzyki: Il Duce nie przyszedl (“skromnie” twierdząc iż nie chciał, aby jego obecność odwróciła uwagę od dzieła Pucciniego).                                                                                

Drygujący orkiestrą Toscanini przerwał pierwsze przedstawienie oznajmiając “tu kończy się opera ponieważ w tym momencie kompozytor zmarł” (Quì finiche l’opera, perchè a questo punto il Maestro è morto”). Pełną wersję “Turandot” widzowie usłyszeli następnego wieczora.  

Od ponad 85 lat opera Turandot uważana jest za jedno z arcydzieł w swoim gatunku. I mimo że Chiny przedstawione przez Pucciniego mogą śmieszyć (pamiętajmy jest to bajka!) to bogactwo, inwencja melodyczna, i wreszcie sama opowieść o ludzkich emocjach oraz potrzebie i sile miłości powodują, że - jak pragnął Puccini - ocieramy łzy.


Komentarze

Popularne posty z tego bloga

Chińskie więzienia: tortury i interes

Bonum est diffusivum sui

Wojna bez zasad