Chiny chcą wyprzedzić USA

W posiadłości Sunnyland w Kalifornii odbyło się spotkanie amerykańskiego prezydenta Baracka Obamy z prezydentem Chin Ludowych Xi Jinpingiem. Przywódcy obu państw omówili kwestie bezpieczeństwa cybernetycznego, współpracy wojskowej i gospodarczej oraz sytuacji w Korei Północnej.
Poruszono także kwestie Tajwanu, który Pekin uważa za zbuntowaną prowincję. W pierwszych komentarzach, które ukazują się po szczycie, eksperci podkreślają, że nie nastąpił żaden przełom w relacjach amerykańsko-chińskich. Chińskie media mówią jednak o sukcesie, który nie byłby możliwy, gdyby nie rządy komunistów.
Jednym z ważniejszych tematów dwudniowych rozmów była kwestia internetowego szpiegowania, a szczególnie nasilające się ataki azjatyckich hakerów na amerykańskie systemy komputerowe. Pentagon i Departament Handlu USA wprost wskazują, że ataki pochodzą z Chin. Chiński prezydent nie odniósł się do kwestii, kto stoi za atakami, a stwierdził jedynie, że Chiny także padają ich ofiarą. Xi Jinping zgodził się na rozpoczęcie regularnych spotkań ekspertów z USA i z ChRL u dotyczących standardów cyberbezpieczeństwa. Do pierwszego takiego zebrania dojdzie w lipcu tego roku.
Strona chińska podkreślała w rozmowach „wagę komunikacji między wojskowymi”. „Pekin obawia się, że USA chcą ograniczyć coraz bardziej rosnące wpływy wojskowe i dyplomatyczne Pekinu w regionie Azji i Pacyfiku. Atmosferę w rejonie w ostatnim czasie podgrzewają chińskie roszczenia terytorialne wobec m.in. Japonii, Filipin czy Tajwanu, czyli sojuszników USA w Azji.
Tajwański minister spraw zagranicznych David Lin przyznał, że przed szczytem otrzymał informację ze strony amerykańskiej, iż kwestia Tajwanu będzie poruszana na spotkaniu Obama-Xi. Nie wiadomo jeszcze, jak potoczyły się rozmowy dotyczące tego tematu. Strona tajwańska jest jednak pewna, że USA są nadal gwarantem bezpieczeństwa wyspy i jej głównym sojusznikiem, dlatego „w kwestii Tajwanu nie należy oczekiwać żadnych zmian”.
W trakcie spotkania liderów Chin i USA obie strony mówiły o „potrzebie stworzenia nowego modelu współpracy”, ale prezydent Obama przyznał, że we wzajemnych relacjach istnieją liczne problemy, m.in. dotyczące praw człowieka i współpracy w sprawie Korei Północnej. Choć ChRL zgodziła się na sankcje ONZ-etu wobec Phenianu po przeprowadzonej w lutym kolejnej próbie nuklearnej, administracja amerykańska oczekuje, że strona chińska wywrze większą presję na Koreę Północną, aby ta porzuciła plan zbrojeń nuklearnych.
Na zakończenie dwudniowego szczytu, mówiąc do dziennikarzy o jego efektach, prezydent Obama ograniczył się jedynie do lakonicznego stwierdzenia, że rozmowy przebiegały „świetnie”.
Amerykański przywódca zauważył także, że to iż obaj prezydenci spotkali się wcześniej niż przewiduje dyplomatyczny protokół, świadczy o wadze relacji USA-Chiny. Mniej optymistycznie wypowiadali się chińscy opozycjoniści. Według nich fakt, że będący od marca tego roku na stanowisku prezydenta ChRL Xi Jinping w pierwsze podróże zagraniczne po objęciu stanowiska udał się do Rosji, państw afrykańskich i Ameryki Południowej, a dopiero potem do USA, świadczy o tym, że Pekinowi nie chodzi o współpracę, ale o rywalizację. Pekin buduje sojusze, mając jeden cel: podważenie przywództwa USA w świecie.
Chiński komentator i dysydent Cao Changqing w wypowiedzi dla „Codziennej” zauważył, że szczyt jest jednak ważny dla chińskiego przywódcy. Spotkania na linii Pekin–Waszyngton zawsze wzmacniały pozycję prezydenta w podzielonej na frakcje partii komunistycznej. Udział w szczycie chińskiego przywódcy to też okazja do przeprowadzania w mediach chińskich kampanii propagandowej podkreślającej potęgę Chin, która nie mogłaby być osiągnięta, gdyby nie przywództwo Komunistycznej Partii Chin Ludowych. „Kontrolowana przez partię telewizja i gazety już dziś podkreślają, że Xi Jinping zasiadł do stołu z amerykańskim przywódcą jako równy partner”, dodaje Cao Changqing.
GPCodziennie

Komentarze

Popularne posty z tego bloga

Chińskie więzienia: tortury i interes

Bonum est diffusivum sui

Wojna bez zasad