Tajwańczycy mają dość „polityki miłości”

Wizyta w Chinach przewodniczącego rządzącego Tajwanem Kuomintangu miała pokazać szykującym się do wyborów prezydenckich i parlamentarnych Tajwańczykom, że jest tylko jedna partia, która może zagwarantować „bezpieczeństwo i zgodę”. Ta kolejna odsłona w ramach polityki miłości do Pekinu, prowadzona przez władzę na wyspie, już na nikim nie robi na Tajwanie wrażenia. Tajwańczycy izolowani i upokarzani przez ChRL na arenie międzynarodowej mają dość

4 maja br. nowo wybrany przewodniczący Kuomintangu (KMT) Eric Chu spotkał się w Pekinie z sekretarzem Komunistycznej Partii Chin Ludowych (KPChL), prezydentem Chin Xi Jinpingiem. Podczas spotkania prezydent Xi stwierdził, że „Chiny i Tajwan powinny rozwiązywać dzielące je polityczne różnice na drodze negocjacji”, ale zaznaczył, że Tajwan musi uznać, iż jest częścią Chin. Przewodniczący KMT powiedział, że rządzący wyspą uznają zasadę jednych Chin i tzw. konsensus 1992, ale miał też dodać, co podała agencja prasowa Associated Press (AP), że jego partia w pełni popiera zjednoczenie z Chinami. Ta uwaga cytowana przez AP wywołała burzę na Tajwanie, ale KMT, a także sam Eric Chu zaprzeczali, że podczas spotkania z chińskim przywódcą padły słowa o zjednoczeniu. Stwierdzili, że relacja AP zawierała „nieprawdziwe stwierdzenia”. Jednak słowa o zjednoczeniu od kilku dni zajmują pierwsze strony gazet na Tajwanie. Polityk wygłosił pogląd, który jest bliski członkom KMT, ale ci nie śmieli się do niego przyznać, wiedząc, że popełniliby w ten sposób polityczne seppuku na wyspie. Jednak Tajwańczycy coraz wyraźniej zdawali sobie z tego sprawę.
Igraszki z komunistami
Dzień przed spotkaniem z chińskim prezydentem szef KMT wziął udział w Szanghaju w forum, gdzie był gościem tajwańskich przedsiębiorców inwestujących w Chinach. Tu głos zabrała Susan Tung, przedstawiająca się jako Tajwanka kierująca firmą w Wielkiej Brytanii i Szanghaju. Dziennikarze na wyspie ustalili jednak, że firma, którą Susan Tung rzekomo kieruje w Wielkiej Brytanii, od kilku lat nie istnieje. Pojawiły się głosy, że kobieta pobiera pieniądze od KPChL, a jej zadaniem jest prowadzenie  inwigilacji i prozjednoczeniowej agitacji wśród tajwańskiej społeczności w Chinach. Tung radziła Erickowi Chu, aby nie przejmował się specjalnie głosami Tajwańczyków, ale zacieśniał współpracę Kuomintangu z KPChL. Ta współpraca i mieszane małżeństwa tajwańsko-chińskie mają, według bizneswoman, zagwarantować KMT zwycięstwo na wyspie, a tym samym ułatwić zjednoczenie.
Tung stwierdziła, że owe pary mieszane to już 350 tys. osób, jeśli więc każda będzie miała dwoje dzieci, to „będzie to ponad 1 mln osób, które będą wracać na Tajwan na każde wybory. Jak mając takie poparcie, Kuomintang może nie wygrać?” – zastanawiała się tajwańska przedsiębiorczyni i dodała: „Po co więc w ogóle rozmawiać z 23 mln Tajwańczyków?”.
To przemówienie jest w tej chwili najczęściej odtwarzanym nagraniem na Tajwanie. Niektórzy żartują, że partia opozycyjna DPP (Demokratyczna Partia Postępu) w zbliżającej się kampanii wyborczej nie musi już przygotowywać żadnych materiałów reklamowych, tylko cały czas odtwarzać to wideo. To, co powiedziała Tung, rozzłościło Tajwańczyków (i z pewnością zaszkodziło KMT), ale wielu z nich przyznaje, że powiedziała ona głośno to, do czego od lat dąży Kuomintang – do współpracy z KPChL, przy ignorowaniu głosu Tajwańczyków.
Wyspa na celowniku rakiet
Od 1949 r., kiedy chińscy nacjonaliści pokonani przez komunistów osiedlili się na Tajwanie, Chiny i Tajwan były w stanie ciągłej konfrontacji. Pekin nie uznaje suwerenności wyspy i traktuje ją jako zbuntowaną prowincję. Kiedy do władzy doszedł tam w 2008 r. z ramienia Kuomintangu prezydent Ma Ying-jeou, postulował on ocieplenie stosunków na linii Tajpej–Pekin. Administracja Ma ogłosiła, że za jego kadencji Tajwan nie ogłosi niepodległości, ale nie będzie też dążył do zjednoczenia z Chinami Ludowymi, a wyspa otworzy się na ChRL przede wszystkim w gospodarce. To miało zagwarantować Tajwanowi większe bezpieczeństwo, a także zachęcić Pekin, aby przestał marginalizować wyspę na arenie międzynarodowej. Na polityce miłości wobec komunistycznych władz w Pekinie, a w rzeczywistości na coraz większym uzależnianiu wyspy od ChRL, korzystały tylko grupy dużego biznesu powiązane z KMT, rozwijając swoje inwestycje w Chinach.
Polityka prezydenta Ma Yingjiu, tzw. dyplomatyczny rozejm (waijiao xiubing) z Chinami, nie zmniejszyła jednak zagrożenia ze strony ChRL. Rośnie liczba rakiet balistycznych wycelowanych w Tajwan – w tej chwili jest ich 1,6 tys. Wśród 200 ostatnio rozmieszczonych pocisków w prowincjach Fujian i Jiangxi na południowym wschodzie Chin większość stanowią najnowsze Dongfeng 16 (DF-16) o zasięgu 1000 km. Chińska armia rozmieszcza także w swoich jednostkach rakiety średniego zasięgu (do 2800 km) Dongfeng 21G (DF-21D) – kolejną wersję serii DF-21 – pierwszych na świecie konwencjonalnych rakiet balistycznych wyprodukowanych specjalnie do zwalczania okrętów (rakiety ziemia–woda), zwanych „zabójcami lotniskowców”.
Pekin na każdym kroku stara się upokorzyć Tajwan na arenie międzynarodowej. Tuż po trzęsieniu ziemi w Nepalu 25 kwietnia br. Tajwan, kraj często doświadczany przez wstrząsy i mający wyspecjalizowane ekipy ratownicze, zaoferował pomoc. Tajpej planowało wysłać ponad 20 ratowników i 2 tony sprzętu do odnajdywania osób uwięzionych w gruzach. Niestety, władze Nepalu pod naciskiem Pekinu odrzuciły tę pomoc. Presji komunistycznego reżimu uległy także władze Włoch, nie zgadzając się, aby Tajwan brał udział w rozpoczętych niedawno targach Expo 2015 w Mediolanie. Pekin nie chciał, aby wyspa miała swój pawilon. 
Młodych nie nabiorą 
Spotkanie na Tajwanie szefa tajwańskiego KMT z sekretarzem KPChL przed wyborami prezydenckimi i parlamentarnymi (odbędą się w 2016 r.) miało dać jasny przekaz Tajwańczykom, że tylko Kuomintang, którego szef ściska dłoń chińskiego przywódcy, może zagwarantować pokojowe relacje z Chinami. Jednak zeszłoroczna Rewolucja Słoneczników (protest Tajwańczyków przeciwko uzależnianiu wyspy od Chin) i klęska KMT w listopadowych wyborach samorządowych pokazały, że Tajwańczycy nie wierzą w obietnice rządzących. Kuomintang z jej nowym przewodniczącym Erickiem Chu i starą, bo prowadzoną od lat polityką miłości wobec Pekinu zaczyna być na wyspie passé.
Potwierdzają to także wyniki sondaży przeprowadzonych przez Taiwan Brain Trust, a opublikowane pod koniec kwietnia br. Z danych tych wynika, że 71,8 proc. ankietowanych nie popiera polityki prezydenta Tajwanu Ma Ying-jeou, a 74,1 proc. opowiada się za programem głoszonym przez kandydatkę DPP na stanowisko prezydenta Tsai Ing-wen, tj. utrzymania status quo i nieuznawania Konsensusu 1992. Od lat przedstawiano opozycję jako awanturników, którzy po dojściu do władzy wywołają wojnę z Chinami. Ankieta TBT pokazuje jednak, że 51,2 proc. respondentów uważa, iż partia DPP będzie w stanie zagwarantować pokojowy rozwój relacji z Chinami.
Gazeta Polska

Komentarze

Popularne posty z tego bloga

Chińskie więzienia: tortury i interes

Bonum est diffusivum sui

Wojna bez zasad