Publiczne biczowanie za wiarę chrześcijańską

Usuwanie krzyży, aresztowania – w taki sposób komunistyczna władza od lat walczy z chrześcijanami w Państwie Środka. W zeszłym tygodniu w publicznej telewizji wyemitowano kolejne „przyznanie się do winy” chrześcijanina. Tym razem chińskiego prawnika, obrońcy chrześcijan Zhang Kaía. To dowód na to, że Pekin coraz częściej stosuje metody rodem z okresu rewolucji kulturalnej Mao Zedonga.
Zhang Kai jest jednym z najbardziej znanych prawników chińskich. Wykształcony w USA, prowadził w Pekinie kancelarię prawniczą i nieraz podejmował się spraw, które budziły duże emocje w Państwie Środka. Reprezentował m.in. rodziców, których dzieci zachorowały w wyniku spożycia mleka zatrutego melaminą. W 2008 r. melaminę wykryto w mleku produkowanym przez firmę Sanlu. Środka tego używa się m.in. do wyrobu farb i lakierów, a dodawano go w Chinach do mleka, by zafałszować wyniki badań jego jakości. Po spożyciu skażonego mleka zmarło sześcioro dzieci, a ponad 300 tys. uległo zatruciu. Ale Zhang Kai to także zagorzały chrześcijanin. Gdy ostrzegano go, by nie podejmował się obrony chrześcijan, bo to oznacza kłopoty z władzą, Zhang odpowiedział „ale moim sojusznikiem jest Bóg”.
Gdy prezydent Chin Xi Jinping rozpoczął walkę z chrześcijaństwem w ramach ogłoszonej kampanii „sinizacji religii” (oznacza to, że kościoły, 
m.in. poprzez symbolikę, muszą się dostosować do „kultury i społeczeństwa chińskiego, będącego pod władzą komunistyczną”), Zhang był jednym z pierwszych, którzy pospieszyli na pomoc prześladowanym parafiom. Założył grupę „Prawnicy za ochroną krzyża”, skupiającą mecenasów z całego kraju gotowych nieść pomoc prawną kościołom, z których usuwane są krzyże i których wierni broniący krucyfiksów trafiają do aresztów.
25 sierpnia ub.r., gdy Zhang Kai odwiedzał jeden z kościołów w mieście Wenzhou, zwanym Jerozolimą Wschodu z powodu dużej populacji chrześcijan, w nocy zabrali go agenci bezpieczeństwa. Było to zwykłe porwanie – prawnik nie był oficjalnie aresztowany i nie przedstawiono mu żadnych zarzutów. Rodzina i znajomi nie wiedzieli, gdzie jest przetrzymywany. Dopiero 25 lutego br. w materiale nadanym przez stację telewizji publicznej w Wenzhou Chińczycy mogli zobaczyć bladego Zhanga, który przyznaje się, że jest winny „naruszenia porządku społecznego” i „działania na szkodę bezpieczeństwa państwa”. Zhang zwrócił się także do innych prawników, aby „nie byli w zmowie z cudzoziemcami, nie brali pieniędzy od zagranicznych organizacji i nie angażowali się w działalność, która nie jest zgodna z prawem i jest szkodliwa dla bezpieczeństwa i interesów państwa”. W przygotowanym przez chińskich dziennikarzy materiale Zhang został nazwany „mózgiem wielu nielegalnych religijnych zgromadzeń”.
Telewizyjne „przyznanie” się Zhang Kaia do winy nie jest pierwszym, jakie ukazuje się w telewizji w Chinach. Takie praktyki stały się dość częste za rządów prezydenta Xi Jinpinga, a chińscy internauci określają je jako metody przypominające publiczne przyznania się do winy z okresu rewolucji kulturalnej (od 1966 r. do nawet 1976 r.) czy propagandowe nagrania Państwa Islamskiego, którego ofiary tuż przed straceniem zrzekają się wiary chrześcijańskiej.
W 2014 r. w chińskiej telewizji ukazało się wyznanie winy ponad 70-letniej dziennikarki Gao Yu, która wcześniej ujawniła mediom zachodnim tzw. dokument nr 9, czyli tajny okólnik z instrukcjami dla członków partii komunistycznej, w którym wśród „niebezpiecznych trendów” w Państwie Środka wymieniono rosnące w siłę chrześcijaństwo. Obecnie liczba chrześcijan w Państwie Środka wynosi ponad 100 mln i szacuje się, że w 2030 r. będzie ich 247 mln, a więc znacznie więcej niż w Brazylii, USA czy Meksyku.
„Takie telewizyjne wyznania winy, do których zmuszane są osoby w Chinach, to łamanie godności ludzkiej, a także naruszenie prawa dotyczącego tego, że przyznanie się do winy nie może być wymuszane” – stwierdził w wypowiedzi dla brytyjskiego dziennika „Guardian”, Zhang Lei, chiński prawnik, obrońca kilku innych prawników aresztowanych w Chinach od lipca ub.r.
Materiał z Zhang Kaiem nadany w chińskiej telewizji wywołał falę krytyki. Mervyn Thomas z Christian Solidarity Worldwide, brytyjskiej organizacji podejmującej działania w obronie wolności religijnej, nazwał to rzekome „przyznanie się” do winy prawnika Zhang Kaia „kolejną odsłoną w procesie represji wobec tych, którzy pragną, aby prawa człowieka i praworządność były przestrzegane w Chinach”.
W tym samym czasie, gdy ukazało się nagranie z Kaiem, na 14 lat więzienia skazano pastora Bao Guohua. Jego żona otrzymała wyrok 12 lat. Oficjalne zarzucono im korupcję, malwersacje finansowe i zakłócanie porządku. W rzeczywistości pastor i jego żona występowali, tak jak Zhang Kai, przeciwko usuwaniu krzyży z budynków kościołów w Chinach.
Gazeta Polska Codziennie

Komentarze

Popularne posty z tego bloga

Chińskie więzienia: tortury i interes

Bonum est diffusivum sui

Wojna bez zasad