Zbrodnia Tiananmen. Chiny 30 lat później

30 lat po Tiananmen nadal znajdują się na Zachodzie ludzie, którzy powtarzają za propagandą KPCh, że Chińczycy nie zasługują na wolność czy demokrację – tak jakby swobody obywatelskie, wolność wypowiedzi czy wolność religijna były tylko przywilejami dla wybranych. Tej indoktrynacji komunistów chińskich ulegają także politycy, publicyści czy tzw. eksperci ds. Chin w Polsce. Smutne to szczególnie dlatego, że na świecie można spotkać Chińczyków, którzy uważają Polaków za jeden z największych antykomunistycznych narodów na świecie i podziwiają nas za walkę z tym zbrodniczym systemem i w obronie podstawowych swobód obywatelskich.
To polska Solidarność była bodźcem dla chińskiego dysydenta Li Wangyanga do stworzenia w 1983 r. związku zawodowego w Shaoyang. Za to między innymi Li był ścigany przez władze i spędził 23 lata w więzieniu. 7 lat temu Li miał się powiesić w sali szpitalnej. Rodzina i znajomi jednak podejrzewają, że został on zamordowany przez reżim komunistyczny.
Chai Ling, jedyna kobieta wśród przywódców protestu studentów na Placu Tiananmen, pisała o tym, co dało jej siłę przejść przez to wszystko – udział w proteście 1989 r., przeżycie masakry, a potem konieczność ucieczki, bo była na liście osób najbardziej poszukiwanych przez władze ChRL i wreszcie jej praca na rzecz zniesienia polityki kontroli urodzeń w Chinach, którą prowadzi w Stanach Zjednoczonych poprzez ustanowioną przez siebie organizację All Girls Allowed (Wszystkie dziewczynki dozwolone). Nie jeden raz jej życie było zagrożone, nieraz traciła nadzieję, ale jednak szła dalej, bo przykładem dla niej byli Polacy. Chai wymieniła tu błogosławionego ks. Jerzego Popiełuszkę i Solidarność.
Cały artykuł TUTAJ

Komentarze

Popularne posty z tego bloga

Chińskie więzienia: tortury i interes

Tajwańskie maszyny trafiały do Rosji

Mieszanka chińskiego autorytaryzmu i zachodniego wokeizmu